Bluzy, spodnie, kurtki - to tylko niektóre z ubrań, które miały ukraść dwie mieszkanki Słupska. 65-latka wpadła na gorącym uczynku, gdy próbowała niepostrzeżenie wynieść ubrania z jednego ze sklepów. Podczas śledztwa okazało się, że działała ze swoją córką. Łączni kobiety miały ukraść ponad 400 rzeczy. Teraz grozi im do 5 lat więzienia.
Pracownicy jednego ze słupskich centrów handlowych wezwali policję, bo jedna z klientek próbowała ukraść ubrania ze sklepu. Starsza kobieta miała najpierw ściągać je z wieszaków, a potem długo przebywała z nimi w przebieralni. W pewnej chwili próbowała niepostrzeżenie opuścić sklep, ale zdradził ją alarm.
- Podejrzenia pracowników, że mogło dojść do kradzieży okazały się uzasadnione. 65-letnia słupszczanka miała ukryte w podręcznej siatce kilka sztuk skradzionej wcześniej odzieży. Przy jednej z bluzek policjanci znaleźli przypięty czujnik, który najprawdopodobniej wzbudził alarm w sklepie - mówi Robert Czerwiński ze słupskiej policji.
Córka wspólniczką matki
Funkcjonariusze zabezpieczyli monitoring. Okazało się, że 65-latka miała wspólniczkę, którą była jej córka. Jak twierdzą policjanci, to właśnie 30-latka wskazywała matce odzież "wartą" uwagi. Podczas przeszukania mieszkania śledczy zabezpieczyli ponad 400 sztuk markowej odzieży. - Bluzy spodnie kurtki i inna odzież wyceniona została wstępnie na kwotę około 10 tysięcy złotych. Obydwie kobiety zostały zatrzymane, a następnie przesłuchane. Zebrane w sprawie dowody spowodowały, że słupszczanki usłyszały już zarzuty kradzieży. Grozi im kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności - dodaje Czerwiński.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/sk / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Słupsku