Maciej D. w chwili popełnienia przestępstwa był poczytalny - poinformował Paweł Wnuk z Prokuratury Okręgowej w Słupsku. 18-latek podejrzany jest o podpalenie budynku w Lęborku, w którym mieszkała jego była dziewczyna. W pożarze zginęła 16-letnia Agata i jej 13-letni brat Janek.
Pożar w kamienicy w Lęborku wybuchł w nocy z 30 września na 1 października 2018 roku. W budynku było wtedy 25 osób. Obrażenia odniosło 20 z nich, przy czym troje dzieci w wieku 4, 13 i 16 lat doznało rozległych poparzeń.
18-letni mężczyzna został zatrzymany dzień po pożarze. Wtedy do wszystkiego się przyznał i opisał szczegółowo, jak podpalił kamienicę i dlaczego – w tej kamienicy miała mieszkać jego była dziewczyna. Początkowo usłyszał zarzut sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu i zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach mające postać pożaru.
Biegły z zakresu pożarnictwa ustalił, że pożar powstał w wyniku podpalenia szmat i plastikowych butelek w piwnicy.
- Motywując wniosek, prokurator wskazał wątpliwości, dotyczące stanu zdrowia psychicznego podejrzanego – mówił wtedy w uzasadnieniu Turczyn. Wątpliwości te miały potwierdzać opinie dwóch biegłych.
W środę rano Paweł Wnuk z Prokuratury Okręgowej w Słupsku poinformował, że do prokuratury wpłynęła opinia biegłych. Według niej Maciej D. w chwili popełnienia przestępstwa był poczytalny.
Jak dodał Wnuk, prokuratura planuje w ciągu dwóch tygodni zamknąć śledztwo.
Najpierw Agata, potem Janek
W wyniku pożaru 10 października 2018 roku w szpitalu w Szczecinie zmarła 16-letnia Agata, jedna z najbardziej poszkodowanych. - Sekcja wykazała, że zmarła w wyniku obrażeń odniesionych w trakcie pożaru – informował wtedy Paweł Wnuk.
Wówczas prokuratorzy zmienili zarzut dla Macieja D. na spowodowanie pożaru ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do 12 lat więzienia, a wtedy 18-latek stwierdził, że jest niewinny i wycofał wcześniejsze zeznania.
Drugiego grudnia zmarł brat Agaty – 13-letni Janek. Jeszcze kilka dni wcześniej lekarze z Wielkopolskiego Centrum Leczenia Oparzeń w Ostrowie Wielkopolskim mówili o sukcesie i cudzie. 13-latek miał poparzone 90 procent ciała, a mimo to leczenie przynosiło pozytywne rezultaty. Był w ciężkim stanie, ale wszystko wskazywało, że będzie żył. Niestety doszło do opuchlizny tchawicy i lekarze nie byli w stanie udrożnić dróg oddechowych.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24