Słupski sąd obniżył w poniedziałek karę, którą sąd pierwszej instancji wymierzył Jerzemu R. oraz Marii van E. Oskarżeni są właścicielami działek, na których w 2017 roku doszło do wycinki między innymi lasu bażynowego, gdy obowiązywało tak zwane Lex Szyszko. Rozstrzygnięcie jest prawomocne.
65-letni Jerzy R. i 50-letnia Maria van E. odpowiadali za to, że w marcu 2017 roku zlecili wycinkę lasu na prywatnych działkach w Łebie (Pomorskie) o łącznej powierzchni około trzech hektarów. Oboje zostali oskarżeni przez Prokuraturę Okręgową w Słupsku o spowodowanie zniszczeń w świecie roślinnym i zwierzęcym w znacznych rozmiarach. Do Jerzego R. należą trzy działki, do Marii van E. jedna.
Oskarżeni - jak wskazywała prokuratura - doprowadzili do zniszczenia runa leśnego, warstwy glebowej, lasu bażynowego, roślin podlegających ochronie całkowitej i częściowej oraz okresowych siedlisk ptaków i owadów. Las na powierzchni około trzech hektarów został wykarczowany między 23 a 25 lutego 2017 roku, w czasie, gdy obowiązywały zliberalizowane przepisy dotyczące wycinki drzew na prywatnych działkach, tzw. Lex Szyszko.
15 lutego 2021 roku oboje oskarżeni zostali nieprawomocnie skazani przez Sąd Rejonowy w Lęborku o czyn z art. 181 par.1 Kodeksu karnego na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok. Obojgu sąd wymierzył także karę grzywny - Jerzemu R. w wysokości 15 tysięcy złotych, a Marii van E. sześciu tysięcy złotych oraz nawiązkę na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, odpowiednio po osiem tysięcy i pięć tysięcy złotych. Ponadto oboje zostali obciążeni kosztami i opłatami sądowymi.
Kto powoduje zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Oboje oskarżeni od wyroku się odwołali. Sąd Okręgowy w Słupsku w poniedziałek wydał prawomocny wyrok w tej sprawie. Sędzia Aldona Chruściel-Struska zmieniła w części zaskarżony wyrok.
Z opisu czynu zarzuconego Jerzemu R. sąd wyeliminował ustalenie spowodowania zniszczenia w świecie zwierzęcym, zniszczenia okresowych siedlisk ptaków i owadów oraz obniżył orzeczoną wobec Jerzego R. karę grzywny do 250 stawek dziennych. Natomiast wobec Marii van E. sąd uchylił wyrok pierwszej instancji, co do zarzucanego czynu i nawiązki. Sąd czyn opisał na nowo, uznając oskarżoną winną spowodowania istotnej szkody w świecie roślinnym, kwalifikując ten czyn z art. 181 par. 3 Kodeksu karnego i skazując kobietę na karę grzywny w kwocie czterech tysięcy złotych (200 stawek dziennych każda po 20 złotych). Orzekł też wobec oskarżonej nawiązkę na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w wysokości czterech tysięcy złotych.
Sędzia obojgu wymierzyła opłatę sądową za obie instancje - Jerzy R. ma zapłacić 1370 złotych, a Maria van E. 400 złotych.
W pozostałej części wyrok został utrzymany w mocy.
§ 2. Kto, wbrew przepisom obowiązującym na terenie objętym ochroną, niszczy albo uszkadza rośliny lub zwierzęta powodując istotną szkodę podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 3. Karze określonej w § 2 podlega także ten, kto niezależnie od miejsca czynu niszczy albo uszkadza rośliny lub zwierzęta pozostające pod ochroną gatunkową powodując istotną szkodę
Trzech biegłych, świadkowie i szereg dokumentów
Sędzia Chruściel-Struska w uzasadnieniu wyroku podkreśliła, że zdaniem sądu odwoławczego sąd pierwszej instancji przeprowadził postępowanie dowodowe w sposób "wyczerpujący".
- Uwzględnił wszystkie okoliczności sprawy, przeprowadził postępowanie dokładnie, dopuścił aż trzech biegłych, przesłuchał szereg świadków oraz dopuścił dowód z szeregu dokumentów. (…) Ocena opinii biegłych była dokładna - zaznaczyła sędzia, mając na uwadze to, że obrońcy obojga oskarżonych kwestionowali opinie dwóch biegłych.
W ocenie sądu powoływanie się przez obrońców oskarżonych na ich nieumyślne działanie nie polega na prawdzie. Oskarżeni powoływali się na zgodę urzędnika urzędu miejskiego na wycięcie drzew zgodnie z obowiązującym wówczas prawem.
- Jednak analiza zeznań tego świadka, jak i nagranych przez oskarżonych rozmów z nim, prowadzi do wniosku, że tenże urzędnik, wskazując na obowiązywanie tego przepisu (…), zaznaczył, że oskarżeni muszą sprawdzić w planie przestrzennego zagospodarowania, co w nim jest zapisane. A o tym, że go znali oskarżeni świadczy to, że składali do niego uwagi - podkreśliła sędzia Chruściel-Struska.
Kwestię wyeliminowania z opisów czynów przypisanych oskarżonym spowodowania przez nich zniszczenia w świecie zwierzęcym, zniszczenia okresowych siedlisk ptaków i owadów sędzia uzasadniła analizą opinii jednego z biegłych. Był on autorem pierwotnej opinii z zakresu ochrony środowiska sporządzanej do sprawy, uzupełniał ją kilkakrotnie, a następnie był jeszcze dopytywany przez sąd na rozprawie apelacyjnej. Biegły, w ocenie sądu, nie potrafił wskazać tych zniszczeń.
Z kolei uzasadnieniem do zmiany kwalifikacji czynu przypisanego Marii van E. dla sądu była przede wszystkim wielkość działki, na której doszło do zniszczeń. Jej powierzchnia nie przekracza hektara.
Obrońcy oskarżonych wnosili o uniewinnienie. Prokurator był gotowy zgodzić się z sądem na możliwość zmiany kwalifikacji czynu wobec Marii van E.
Podczas ogłaszania wyroku na sali rozpraw była Maria van E. ze swoim obrońcą mecenasem Janem Kurowskim. - Obrona ma pewien niedosyt. Sąd powinien oskarżoną uniewinnić, nie tylko obniżyć karę, przyjmując łagodniejszą kwalifikację. Natomiast to już pokazuje, że ustalenia sądu I instancji były zbyt surowe, orzeczona kara zbyt surowa. A szkoda nie była wcale znaczna a istotna. Akceptujemy wyrok sądu - powiedział Kurowski po wyjściu z sali rozpraw.
Część terenu była pod ochroną
O sprawie informowaliśmy wiosną 2017 roku. Po wejściu w życie "Lex Szyszko", na dwóch prywatnych działkach w Łebie wycięto łącznie około trzech hektarów lasu. W miejscach, gdzie doszło do wycinki, znajdowały się jednak stanowiska roślin, które podlegają ochronie.
Z informacji przekazanych przez Prokuraturę Krajową wynikało, że na skutek działań oskarżonych doszło do zniszczenia lasu bażynowego, roślin objętych częściową albo całkowitą ochroną przyrodniczą, w tym: bażyny czarnej, rokietnika pospolitego, gajnika lśniącego, widłoząbu Bergera, paprotki zwyczajnej, tujowca tamaryszkowatego czy borówki brusznicy. Zniszczone zostały także okresowe siedliska owadów i ptaków podlegających ścisłej ochronie przyrodniczej, m.in. dzięcioła dużego czy pliszki żółtej.
W 2018 roku Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wydała decyzję o zasadzeniu na terenie dwóch działek w sumie 18 tysięcy sadzonek sosny zwyczajnej.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24