Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie śmierci czteroletniej dziewczynki i jej pięcioletniego brata, którzy wypadli z okna mieszkania na dziewiątym piętrze bloku. Jak ustalili śledczy, był to nieszczęśliwy wypadek, nie doszło do przestępstwa. Rodzeństwo wypadło z okna w swoim pokoju, gdy ich matka położyła je do snu i w kuchni zajmowała się najmłodszym dzieckiem.
Do tragicznego wypadku doszło 30 czerwca 2020 roku przy ulicy Władysława IV w Koszalinie (Zachodniopomorskie). Około godziny 20.30 rodzeństwo, czteroletnia dziewczynka i pięcioletni chłopiec, wypadło z okna mieszkania na dziewiątym piętrze wieżowca. Oboje zginęli na miejscu.
W tym czasie w mieszkaniu była matka dzieci i dwoje ich młodszego rodzeństwa. Partnera kobiety nie było, dopiero miał wrócić z pracy. Kobieta była trzeźwa. Prokuratura Rejonowa w Koszalinie prowadziła śledztwo w kierunku narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia dzieci. - Postępowanie zostało umorzone wobec stwierdzenia, że nie doszło do przestępstwa. To był nieszczęśliwy wypadek – przekazał Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Dodał, że postanowienie jest nieprawomocne.
"Nie była świadoma tego, że dzieci są już w stanie wejść na parapet"
Jak ustalili śledczy, dwoje starszych dzieci wypadło przez okno swojego pokoju, gdy matka położyła je już do snu i w kuchni zajmowała się najmłodszym dzieckiem. Miała przewijać niemowlę i szykować dla niego mleko. Kolejne dziecko w tym czasie było w łóżeczku ze szczebelkami. Według ustaleń, matka weszła do pokoju dzieci, gdy wypadało już drugie dziecko. Rodzeństwo nie zrobiło tego równocześnie. Pierwsza wypadła dziewczynka. W krótkim odstępie czasu zrobił to chłopiec, prawdopodobnie wychylając się za siostrą. - Matka nie była świadoma tego, że te starsze dzieci są już w stanie wejść na parapet, że mogą ruszyć klamkę i okno się otworzy. Nie miała takiej wiedzy, że dzieci mogą to zrobić. Nie popełniła błędu w opiece – powiedział Gąsiorowski. Prokurator dodał przy tym, że przesłuchiwany partner kobiety przyznał, że dzień lub dwa dni przed zdarzeniem zauważył, że dziewczynka wdrapała się na parapet. Miał on jej powiedzieć, że tak nie wolno robić, licząc, że ta reprymenda wystarczy, by ukrócić niewłaściwe zachowanie dziecka. O incydencie nie powiedział matce dziewczynki. Rodzina od niedawna wynajmowała mieszkanie na dziewiątym piętrze wieżowca przy ulicy Władysława IV w Koszalinie. Zarówno sąsiedzi, opieka społeczna, jak i dzielnicowy nie mieli zastrzeżeń do kobiety i jej partnera w kwestii opieki nad dziećmi.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Adam Wójcik