Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki we Włocławku (woj. kujawsko-pomorskie) wstrzymał przyjęcia na oddział pediatryczny, bo musi tworzyć miejsca dla dzieci chorujących na COVID-19 i często ich rodziców. A to oznacza, że mali pacjenci, którzy potrzebują hospitalizacji - z powodów innych niż koronawirus - muszą podróżować do szpitala w oddalonym o 50 kilometrów Toruniu.
Jak przekazała nam Karolina Welka, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki we Włocławku, placówka musi reorganizować oddział dziecięcy. Konieczne jest tworzenie izolatek dla dzieci chorych na COVID-19 i, często, także ich rodziców. A taka izolatka - jak relacjonuje Mariusz Sidorkiewicz, reporter TVN24 - zabiera trzy łóżka niecovidowe z których skorzystać mogliby pacjenci cierpiący na inne choroby i schorzenia.
"Jesteśmy zmuszeni odsyłać chorych do innych szpitali"
– Z uwagi na bezpieczeństwo pacjentów i możliwości personelu jesteśmy zmuszeni odsyłać chorych do innych szpitali – informuje Welka. A to oznacza, że dzieci muszą jeździć do oddalonego o 50 kilometrów szpitala w Toruniu, gdzie sytuacja też szybko się pogarsza. W toruńskim szpitalu zajęte są już wszystkie miejsca covidowe, a w całym województwie w szpitalach przebywa już blisko 400 chorych na COVID-19.
– Ponad 70 procent z tych osób, to osoby niezaszczepione – mówi Paweł Rajewski, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych. – To dla mnie niezrozumiałe jako lekarza, bo wiele z tych osób, które dotychczas nie zostały zaszczepione - jest po 70 roku życia, 80 roku życia, nawet po 90 - czyli to osoby najbardziej zagrożone – dodaje.
Pacjenci chorzy na inne choroby też to odczuwają, bo, jak podkreślają medycy, szpitale nie są z gumy. Brakuje więc także miejsc na osoby z innymi chorobami, czy schorzeniami. Na razie podjęto decyzję, by w toruńskim szpitalu zwiększyć ilość na oddziale dziecięcym z 20 do 40.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24