Kilkakrotnie przekroczony dopuszczalny poziom metali ciężkich i fosforu w czterech kartuskich jeziorach – to wyniki analizy, którą przeprowadzili naukowcy. Według nich jeziora są w dramatycznej kondycji, wszystko m.in. przez ścieki, które od dłuższego czasu do nich wpływają. Urzędnicy zapowiadają rekultywację wód, może to jednak potrwać co najmniej 10 lat.
Gmina Kartuzy już kilka lat temu zwróciła się z prośbą do naukowców z Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego o zbadanie stanu wód w kartuskich jeziorach. Przeprowadzono ją w Mielenku, Karczemnym, Klasztornym Małym i Dużym.
- Wnioski to przede wszystkim zbyt duży poziom metali ciężkich i fosforu. Normy są wielokrotnie przekroczone. Wynika to przede wszystkim z dużych zanieczyszczeń – mówi w rozmowie z tvn24.pl Tomasz Nadolny, sekretarz gminy Kartuzy.
Jak dodaje przez lata do akwenów odprowadzane były ścieki i wody opadowe, które trafiały tam razem z wszystkimi osadami. – Teraz te wody przypominają osadniki przy oczyszczalniach. Przez to nie można z nich normalnie korzystać, nikt nie zaryzykowałby się tam wykąpać, ryb też się nie łowi, bo po prostu ich tam nie ma, nie żyją tam, bo nie mają warunków, w tych jeziorach nawet nie ma żadnej roślinności – tłumaczy.
Oczyszczenie za kilkanaście milionów
Rozwiązaniem problemu jest rekultywacja wód, czyli oczyszczenie jezior. – To jednak długotrwały i bardzo kosztowny proces. Jednym z warunków jest ich odcięcie od wszelkich zanieczyszczeń. Koszt to kilkanaście milionów złotych, a rekultywacja czterech kartuskich jezior może trwać do 10 lat. Dlatego będziemy się starać o dofinansowanie z Unii Europejskiej – mówi Nadolny.
– Wtedy można będzie bezpiecznie korzystać z jezior, które są prawdziwą perełką regionu, tylko trzeba je przywrócić do dawnego stanu – dodaje.
Jezioro zanieczyszczone... cebulą i groszkiem
O zanieczyszczeniach, które trafiają do kartuskich jezior pisaliśmy wielokrotnie na tvn24.pl. Na początku lutego 2013 roku ze studzienek kanalizacyjnych wprost do Jeziora Klasztornego wpłynęły najpierw groszek, potem cebula.
Choć trudno sobie wyobrazić, żeby same warzywa wyrządziły szkodę w wodach jeziora, to urzędnicy przekonywali, że problem jest poważny przez wodorotlenek sodu, którego używa się podczas odbierania warzyw, albo inne substancje chemiczne stosowane do ich mycia, które trafiły do akwenu.
Tu znajdują się kartuskie jeziora:
Autor: ws/i / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: targeo.pl | Wojciech Drewka