Pijany, pod wpływem narkotyków wjechał w grupę osób, zabijając sześć z nich. Wśród tych, którzy przeżyli, jest 13-letni dziś Hubert. Chłopiec stracił jednak rodzinę. Od wypadku, do którego doszło w Kamieniu Pomorskim, minęło sześć lat. Nastolatek jednak do tej pory musi walczyć o odszkodowanie.
Kierowany przez Mateusza S. samochód wypadł z drogi i wjechał w grupę ludzi. Zginęło pięć dorosłych osób i jedno dziecko. Dwoje kolejnych dzieci trafiło do szpitala - 7-letni wówczas Hubert i jego 10-letnia kuzynka Julia. Chłopiec był w ciężkim stanie, wymagał opieki na oddziale intensywnej terapii, stan zdrowia dziewczynki był lepszy.
Hubert po dwóch tygodniach wybudził się ze śpiączki. W wypadku stracił jednak rodziców i brata. 13-letniego dziś chłopca wychowują dziadkowie.
Walkę z firmą ubezpieczeniową rozpoczęli w 2015 roku. Nastolatek nadal ma poważne problemy zdrowotne, dlatego rodzina chce ponad trzech milionów złotych.
- On miał tak dużo urazów, że nie ma dnia, żeby jego coś nie bolało. Babciu, tu mnie boli, tu mnie boli, babciu, moja głowa. Najgorzej z tą głową. Ma bardzo duże ciśnienie, otrzymuje leki - mówiła w materiale Danuta Plucińska, babcia Huberta. - Na okrągło jest coś - dodała.
Mateusz S., który spowodował wypadek, w lutym 2016 roku został prawomocnie skazany na 15 lat więzienia. Ma także dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów.
Skoro sprawa karna już się zakończyła, to czemu cywilna dotycząca odszkodowania dla nastolatka się przedłuża? To m.in. przez opinię z Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy, na którą rodzina czekała dwa lata.
- Niestety oczekiwanie na opinię w sprawach cywilnych przy Zakładzie Medycyny Sądowej jest bardzo długie. Te sprawy czekają w kolejce. Spraw jest dużo, opiniujących jest z kolei mało i w tym momencie to się przeciąga. To nie jest nadzwyczajna sytuacja - tłumaczył Tomasz Szaj, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.
"Skrócenie czasu wydawania opinii nie jest aktualnie możliwe"
Dziennikarze "Uwagi TVN" skontaktowali się z przedstawicielami Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy. Nie zgodzili się oni na wywiad przed kamerą. Przesłali jednak swoje stanowisko na piśmie.
"Z uwagi na bardzo duże obciążenie obowiązkami dydaktycznymi ze studentami na Wydziale Lekarskim i Nauk o Zdrowiu, które jest podstawowym miejscem zatrudnienia lekarzy oraz trudności kadrowe i bardzo dużą ilość spraw będących przedmiotem opiniowania, realizowanych w godzinach pozaetatowych, skrócenie czasu wydawania opinii przez tut. Zakład nie jest aktualnie możliwe" - czytamy w wiadomości przesłanej elektronicznie.
Jak dodał pracownik Zakładu, czas oczekiwania na opinię sądowo-lekraską w sprawach odszkodowawczych "wynosi 18-24 miesiące".
Ewa Gruza, biegła sądowa, profesor z wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, stwierdziła w rozmowie z reporterem "Uwagi", że jej zdaniem problem tkwi w braku ustawy o biegłych sądowych, która precyzyjnie określałaby, w jaki sposób sąd może nakazać biegłym niezwłoczne wydanie opinii.
- Po pierwsze absolutnie nieuzasadnione prawnie negocjowanie terminu wydania opinii i okres dwóch lat, w tego typu sprawie, jest nadmiernie za długi. To nie biegły decyduje o terminie wydania opinii. O terminie wydania opinii decyduje sąd - mówiła Gruza. - Drugą kwestią jest kwestia niejasności, niepełności opinii, niechlujności wydania tej opinii. To jest również kwestia wyłącznie w gestii sądu, żeby biegłego zdyscyplinować - dodała.
Zabił sześć osób, w sądzie przeprosił
Pierwszego stycznia 2014 roku w Kamieniu Pomorskim Mateusz S. wjechał autem w grupę osób, zabijając pięcioro dorosłych i dziecko. Ranne zostały trzy osoby, w tym dwoje dzieci. Prokuratura oskarżyła S. o umyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym pod wpływem alkoholu i po użyciu narkotyków.
Sprawa wróciła do sądu I instancji po tym, jak sąd apelacyjny uchylił w kwietniu 2015 roku wyrok skazujący Mateusza S. na karę 12,5 roku więzienia. Sąd apelacyjny uznał, że dokonano niepełnej oceny materiału dowodowego.
W lutym 2016 roku w ustnym uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił, że brak jest dowodów, by można było oskarżonemu przypisać bezpośredni zamiar spowodowania katastrofy i skazać go za zabójstwo. Sąd przypomniał, że oskarżony złamał wszelkie przepisy o ruchu drogowym: był nietrzeźwy, po zażyciu środków odurzających i prowadził pojazd z prędkością niebezpieczną w centrum miasta.
Zdaniem sądu S. godził się więc na to, że doprowadzi do katastrofy, a wykonując skręt w prawo, że znajdzie się na chodniku. Natomiast - zdaniem sądu - "skutek jego działań w postaci śmierci 6 osób jest objęty nieumyślnością".
Mateusz S. w swym ostatnim słowie przeprosił rodziny ofiar, wyraził żal, a także wolę zadośćuczynienia osobom, które przeżyły wypadek.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/ks / Źródło: Uwaga TVN, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24