Rodzina, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi i zupełnie obcy ludzie - łączy ich to, że wszyscy chcą pomóc 27-letniej Ani chorej na międzybłoniaka opłucnej. 30 kwietnia wyruszą, by przebiec 450 kilometrów i zebrać pieniądze na eksperymentalną terapię w Houston. - Wierzymy mocno, że ludzie są dobrzy i dlatego milion złotych jest w zasięgu naszej ręki - przekonują.
Dwudziestu młodych ludzi przez 4 dni pobiegnie 450 kilometrów od Pomorza, aż po Śląsk pod hasłem "Hjuston mamy problem!", by walczyć o możliwość leczenia Ani w Houston.
- Chcemy pokazać wszystkim, że młodość ma moc, a gdy pomoc jest potrzebna ludzi naprawdę stać na wiele. Wtedy przyjaciele, znajomi i znajomi znajomych nie szczędzą potu i sił - mówi Iza Grabiec, siostra Ani.
Bieg rozpoczyna się w środę 30 kwietnia w Czersku na Pomorzu, a kończy w sobotę w Tarnowskich Górach na Śląsku. - To będzie taka sztafeta, w której weźmie udział kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt osób niektórzy będą z nami całą trasę inni przyłączą się na kolejnych etapach, mamy nadzieję, że po drodze zarazimy kogoś naszą inicjatywą - opowiada Iza Grabiec.
Jak dodaje najważniejsze jest to, by z akcją dotrzeć do jak największej liczby osób. - Chcemy każdemu, kogo spotkamy na drodze powiedzieć, że "Twoja złotówka ratuje Ani życie". Będziemy zachęcać, by pomóc nam nawet najdrobniejszą kwotą, bo niestety nie zostało nam dużo czasu - wyjaśnia.
"Moje inne życie"
Ania ma 27 lat, pochodzi ze Śląska, urodziła się w Tarnowskich Górach. Jak sama mówi „historia jej innego życia zaczęła się po ostatnich wakacjach w 2013 roku”. Wtedy ze względu na złe samopoczucie trafiła do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, który zlecił jej wykonanie różnych badań m.in. RTG płuc.
- Zdjęcie wykazało płyn w jamie opłucnej i zaczęła się cała machina diagnozowania. W listopadzie kiedy odebrałam wyniki okazało się, że to rak - międzybłoniak opłucnej, nowotwór złośliwy, źle rokujący - opowiada Ania.
W Polsce nie ma skutecznych metod leczenia
To bardzo rzadki nowotwór w Polsce, rocznie wykrywanych jest jedynie ok. 200 przypadków. - Dlatego w Polsce niewiele jest nad nim badań, a w związku z tym skutecznych metod leczenia - dodaje Ania.
W listopadzie 2013 r. przeszła operację częściowego uśnięcia opłucnej, niestety nowotwór udało się usunąć jedynie w niewielkiej jego części. - Później zaczęło się standardowe leczenie, przeszłam cztery kursy chemioterapii, które całkowicie mnie rozłożyły i wybiły z normalnego funkcjonowania. W tej chwili dalsza chemioterapia nie jest wskazana, bo podobno więcej nie pomoże, a może jeszcze bardziej mnie przybić. Jedyną szansą jest leczenie eksperymentalne w Huston - wyjaśnia Ania.
"Nie możemy siedzieć i nic nie robić"
- W Polsce od chwili postawienia diagnozy osoba, która cierpi na te chorobę, według lekarzy, jest w stanie żyć jeszcze około 13 - 14 miesięcy. Tutaj każda próba leczenia byłaby tylko odsunięciem wyroku, a my przecież nie możemy siedzieć i nic nie robić, dlatego znalazłyśmy klinikę w Houston, która teraz jest naszą jedyną szansą - podkreśla Iza.
Podstawą terapii stosowanej w amerykańskiej klinice jest zastosowanie najnowszych leków, które niszczą komórki nowotworowe przez działanie na geny, które są przyczyną choroby. - Leczenie w Polsce niestety nie było celowane, chemia zabija oprócz komórek nowotworowych też te zdrowe - wyjaśnia siostra Ani.
Pieniądze z kosmosu
Teraz największym problemem są pieniądze, których Ania potrzebuje, żeby móc rozpocząć terapię. - Wykonanie testów genetycznych kosztuje 5 tys. dolarów. Koszt terapii mieści się w granicach od 20 do 35 tys. dolarów w pierwszym miesiącu. Każdy następny miesiąc terapii to od 10 do 20 tys. dolarów. Średni okres leczenia wynosi od 6 do 12 miesięcy. Dla nas to są kosmiczne pieniądze - ocenia.
Dlatego tak ważne jest, żeby jak najszybciej uzbierać środki na leczenie Ani. - Założyłyśmy skarbonkę w fundacji onkologicznej dla młodych ludzi Alivia i tam można wpłacać pieniądze na specjalne konto dla Ani, ale to nie wszystko, bo cały czas próbujemy zbierać je na własną rękę. Mamy specjalną akcję, w której, w zamian za "piątaka", czyli za 5 zł, zbieramy zdjęcia od wszystkich osób o wielkich sercach. Kiedy uzbieramy milion, chcemy zrobić z nich kolaż, który zawiśnie w centrum Warszawy - opowiada siostra Ani.
Wierzy, że znalezienie 200 tys. osób, które zechcą przekazać Ani wydawałoby się niedużą kwotę, nie będzie trudne. Dlatego ze wszystkimi osobami, które wspierają Anię w walce o życie, wciąż szuka sponsorów i ludzi, którzy chcieliby się przyłączyć do ich akcji. - Niektórzy zrobili stronę internetową, inni organizują bieg, jeszcze inni szukają sponsorów i piszą maile. Tak naprawdę jest nas dużo, dużo więcej, o wielu, którzy nam pomagają nigdy się nie dowiemy, ale mamy świadomość, że jesteście - mówi.
Więcej informacji o Ani znajdziesz na stronie hjustonmamyproblem.pl oraz na stronie fundacji Alivia, której podopieczną jest Ania.
Dla Ani chcą przebiec 450 km:
Autor: ws/i/zp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne/TVN24