Gdyńska straż miejska usuwa mobilne banery polityków PiS. "Chcemy, żeby na drogach było bezpiecznie"

Gdyńska straż miejska usuwa mobline banery wyborcze
Straż miejska usuwa mobilne banery wyborcze PIS
Owijane czarną folią i usuwane. Z gdyńskich ulic znikają mobilne banery wyborcze kandydatów Prawa i Sprawiedliwości. Jak się okazuje, usuwa je straż miejska. - Chcemy, żeby na drogach było bezpiecznie, żeby billboardy nie rozpraszały uwagi kierowców - tłumaczy Agata Grzegorczyk z Urzędu Miasta Gdyni.

- Prosimy komitety wyborcze, aby zabierały swoje ogłoszenia, billboardy, plakaty z pasów drogowych w trybie natychmiastowym. Jeśli sytuacja stwarza duże zagrożenie, usuwamy je sami - mówi Agata Grzegorczyk, rzecznik Urzędu Miasta Gdyni.

Na razie usuwane są plakaty Prawa i Sprawiedliwości.

- Gdyby zdarzyło się tak, że w ten sposób byłby postawiony plakat naszego prezydenta, także zostałby usunięty. Natomiast nasz prezydent nie ustawia swoich billboardów w pasie drogowym - tłumaczy Grzegorczyk.

Politycy są zdezorientowani.

- Za bardzo nie wiem, na jakich zasadach jest to oklejane. Wolałbym nie udzielać komentarza w tej sprawie - mówi Grzegorz Baran, kandydat PiS do sejmiku.

- Ja się osobiście rozstawianiem tych billboardów nie zajmuję, są firmy, które tym się zajmują. Wierzę w to, że wiedzą, gdzie można, a gdzie nie można taką mobilną reklamę postawić - dodaje.

Kandydaci będą musieli zapłacić

To, czy dana reklama wyborcza zagraża bezpieczeństwu w ruchu drogowym, ustala straż miejska. Jeśli strażnicy uznają to za konieczne, usuwają reklamy. Kiedy ściągnięcie takiego plakatu jest bardziej skomplikowane, wtedy akcja usuwania zlecana jest Zarządowi Dróg i Zieleni.

- Komitety są obciążane kosztami usunięcia takiego billboardu. Kosz zależy od tego, w jaki sposób taki plakat jest ustawiony - czy jest gdzieś przyklejony, czy jest na przyczepce, jak jest naklejony - tłumaczy Grzegorczyk.

Rzecznik zaznacza także, że billboardy są własnością komitetów wyborczych. - Będą one informowane, w jakim miejscu mogą je odebrać - podsumowuje Grzegorczyk.

Autor: MAK / Źródło: tvn24

Czytaj także: