"Szedł prawie 30 kilometrów w mrozie przez pięć dni, aby wrócić do domu"

Gary zostanie w Gdyni
Gary pokonał prawie 30 kilometrów i wrócił do swojego domu tymczasowego
Źródło: Stowarzyszenie Paka dla Zwierzaka

12-letni kundelek Gary po wielu latach spędzonych na ulicy trafił do domu tymczasowego w Gdyni. Tam poznał rodzinę, której nigdy nie miał. Po trzech tygodniach adoptował go mężczyzna z Żukowa. Pies jednak od niego uciekł. Po pięciu dniach znaleźli go w Gdyni, niedaleko jego domu tymczasowego. Przeszedł prawie 30 kilometrów. - Gary sam sobie wybrał rodzinę i szanujemy jego decyzję - mówi Marta Słodnik, prezes Stowarzyszenia Paka dla Zwierzaka.

Gary większość życia spędził na ulicy. W 2016 roku trafił do schroniska w Puławach (Lubelskie). Był bardzo wystraszony, potrzebował czasu, żeby zaufać człowiekowi. Ma 12 lat, niedowidzi i niedosłyszy. Chociaż jest spokojnym psem, długo nie chciała go żadna rodzina. - Przez cztery lata nikt go nie wypatrzył, nie zakochał się, nie adoptował. Gary to zwykły kundelek, do tego czarny i staruszek. W końcu wypatrzyła go mieszkająca w Trójmieście Kinga, działająca w gdańskim Stowarzyszeniu Paka dla Zwierzaka - mówi Marta Słodnik, prezes Stowarzyszenia.

I tak Gary trafił do domu tymczasowego w Gdyni. Zapewniła mu go Katarzyna Jurska, która sama niedawno przeprowadziła się nad morze z Warszawy. - Znalazłam nową pracę, przeprowadziłam się. Tak dobrze wszystko mi się ułożyło, że postanowiłam trochę tego dobra oddać. Wynajęłam mieszkanie u bardzo sympatycznej rodziny, która nie widziała problemu w tym, że będą tu mieszkały ze mną psy - opowiada pani Katarzyna.

Jak mówi, rodzina bardzo zżyła się z psem. Mieszkają w tym samym budynku, tylko piętro wyżej i najczęściej to oni chcieli zajmować się zwierzakiem. - Mają trójkę dzieci. To oni w ciągu dnia z nim wychodzili, cieszyli się małymi rzeczami, których uczył się każdego dnia - opowiada. Gary spędził w domu tymczasowym w Gdyni trzy tygodnie. Wtedy, po wielu latach, ktoś postanowił adoptować 12-letniego psa.

- Wypatrzył go cudowny starszy pan i postanowił dać chłopakowi własny kąt, codzienne spacery i szczęśliwą emeryturę. Gary pojechał do Żukowa - mówi Marta Słodnik, prezes Stowarzyszenia Paka dla Zwierzaka.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE>>>

Gary w 2016 roku trafił do schroniska w Puławach
Gary w 2016 roku trafił do schroniska w Puławach
Źródło: Stowarzyszenie Paka dla Zwierzaka

Uwolnił się z obroży i uciekł

Pies trafił nowego domu. Nie pomieszkał tam jednak długo. Dzień po adopcji, kiedy nowy właściciel chciał, żeby Gary wsiadł do samochodu, ten uwolnił się z obroży i uciekł. - Przez kolejne dni kilkadziesiąt osób szukało Garego w Żukowie, wywieszało ogłoszenia, pisało do przedsiębiorców i dawało ogłoszenia w internecie. Pies przepadł. Trzy dni później był jednak widziany w okolicach Banina, więc zakres poszukiwań rozszerzył się o kolejne miejscowości - opowiada pani Marta.

W poszukiwania zaangażowała się również pani Katarzyna i rodzina, u której kobieta wynajmuje mieszkanie. Wtedy dotarła do nich wiadomość, że psa widziano w Gdyni. Na początku ciężko było im w to uwierzyć. Od ucieczki zwierzaka minęło pięć dni, a Gary musiałby sam pokonać ponad 26 kilometrów.

10-letnia Hania, córka właścicieli gdyńskiego mieszkania, postanowiła razem z koleżankami poszukać psa. To one znalazły go w lesie. - Zauważyły go śpiącego, ukrytego w norce nieopodal domu tymczasowego, w którym spędził ostatnie kilka tygodni. Gary wstał i zaczął się oddalać od domu, więc dziewczynki poszły za nim. Jedna z dziewczynek pobiegła po dorosłego, a pozostałe szły za Garym - opowiada pani Marta.

Jak się okazało, rodzice nie wiedzieli o poszukiwaniach dzieci. Jak mówią, nie zgodziliby się, żeby dziewczynki same weszły do lasu. Wszystko na szczęście dobrze się skończyło. Udało się znaleźć je i psa.

"Sam wybrał sobie rodzinę"

Gary wrócił do domu tymczasowego w Gdyni, w którym spędził trzy tygodnie. Jak mówi pani Kasia, psa przygarnęła rodzina, u której ona wynajmuje mieszkanie i która bardzo zżyła się ze zwierzakiem. Jego właścicielką została 10-letnia Hania.

- Szedł prawie 30 kilometrów w mrozie przez pięć dni, aby wrócić do domu - mówi Marta Słodnik. - Gary sam sobie wybrał rodzinę i szanujemy jego decyzję. Chłopak nie jest już do adopcji, bo zostaje na zawsze u swoich tymczasowych opiekunów. Pan, który go adoptował, też rozumie sytuację i będziemy dla niego szukać nowego przyjaciela – dodaje.

Stowarzyszenie Paka dla Zwierzaka, pod którego opieką był Gary, zostało zarejestrowane pod koniec sierpnia tego roku. Od 31 października udało się im znaleźć domy dla 56 psów.

"Gary sam sobie wybrał rodzinę i szanujemy jego decyzję"
"Gary sam sobie wybrał rodzinę i szanujemy jego decyzję"
Źródło: Stowarzyszenie Paka dla Zwierzaka
Czytaj także: