Trzy lata trwała sądowa batalia o odszkodowanie za zniszczone włosy. W końcu się udało i fryzjerka, która nieumiejętnie zrobiła swojej klientce trwałą ondulację musi zapłacić jej 10 tysięcy złotych. Poszkodowana twierdziła przed sądem, że niemal straciła włosy.
Zwykła wizyta u fryzjera skończyła się w sądzie. Pani A. wybrała się do gdańskiego salonu, bo chciała, żeby fryzjerka zrobiła jej trwałą ondulację. Wcześniej kobieta nie korzystała z takich zabiegów. Niemal od początku miała poczucie, że z włosami dzieje się coś złego. Tuż po zabiegu "puszyły się i gumkowały", a końcówki były popalone.
Potem było coraz gorzej. Włosy zaczęły wypadać. Kobieta była załamana i wręcz wpadła w histerię. O pomoc poprosiła sąsiadkę. W jej mieszkaniu pojawiła się też fryzjerka, która zrobiła jej wcześniej ondulację. Nałożyła klientce na włosy odżywkę, jednak to na niewiele się zdało.
"Włosy fruwały po całym mieszkaniu. Zabieg został przeprowadzony w nieprawidłowy sposób. Przy trwałej czas aplikacji płynu na zniszczone rozjaśnianiem cienkie włosy wynosi 5-10 minut. W zabiegu przeprowadzonym u powódki aplikacja wynosiła około dwóch godzin" - ustalił sąd.
Wstydziła się, unikała znajomych
Pani A. bardzo przeżyła pogarszający się stan jej włosów. Zaczęła unikać spotkań ze znajomymi, nie wychodziła z domu bez czapki lub kaptura. Wstydziła się też chodzić do pracy. Kobieta do dziś leczy się psychiatrycznie.
Z kolei fryzjerka przekonywała, że nie przeprowadziła trwałej ondulacji, a jedynie uczesała klientkę przy pomocy wałków używanych do tego zabiegu.
Sąd wydał wyrok w oparciu o zeznania świadków oraz biegłego z zakresu fryzjerstwa. Ten potwierdził, że fryzjerka zrobiła swojej klientce ondulację. "W ocenie sądu, podjęcie się wykonania trwałej ondulacji na rozjaśnionych włosach powódki należy uznać jako zawinione zaniechanie lub nienależyte wykonanie umowy. Doświadczony fryzjer powinien odmówić takiej usługi w tym przypadku" - napisano w uzasadnieniu wyroku.
Gdański sąd uznał, że pokrzywdzona ma rację. Przywracanie do włosów do ich wcześniejszego stanu zajęło co najmniej kilkanaście miesięcy. Zakład fryzjerski musi jej zapłacić 10 tys. zł zadośćuczynienia, około 800 zł za preparaty lecznicze i 70 zł za usługę fryzjerską, którą wadliwie wykonano.
Reporter TVN24 kontaktował się z pokrzywdzoną, ale kobieta nie chciała opowiedzieć o sprawie przed kamerą. - Tłumaczyła, że nie chce wracać już do tych traumatycznych przeżyć. Wszystko, co chciała, wyjaśniła przed sądem i dla niej to już jest koniec tej sprawy - mówi Daniel Stenzel, który zajmował się tą sprawą.
"Warto walczyć o swoje"
We "Wstajesz i wiesz" Małgorzata Cieloch z UOKiK zachęcała do upominania się o swoje prawa. Jak stwierdziła, w większość przypadków niezadowoleni klienci ograniczają się do ostrej wymiany zdań z fachowcem czy też do wystawienia mu negatywnej opinii w internecie.
- Moim zdaniem to jest bardzo ważny wyrok, który pokazuje też upór konsumentki. Mam nadzieję, że otworzy nowe drzwi czy nowe spojrzenie na możliwość dochodzenia do reklamacji w przypadku źle wykonanej usługi - mówiła Cieloch.
Usługi, tak jak towary, można reklamować. Warto skorzystać z pomocy miejskiego lub powiatowego orzecznika konsumentów. Oczywiście trzeba mieć też odpowiednie dowody np. relacje świadków czy też opinie specjalistów. - Warto skorzystać z sądu polubownego, bo proces trwa tylko miesiąc, a ich skuteczność jest duża. Takie rozwiązanie jest korzystniejsze dla obu stron - zachęcała Cieloch.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp/jb / Źródło: TVN24 Pomorze