- Beczki zostały zostawione pod koniec sierpnia. Osobiście zgłosiłam tę sprawę do Centrum Kontaktu w Gdańsku, a mąż do straży pożarnej. Z powodu załamania pogody strażacy przyjechali na miejsce i jedynie otoczyli je taśmą. Myślałam, że wrócą na miejsce następnego dnia. Niestety tak się nie stało. Beczki nadal tam leżą - relacjonowała pani Katarzyna.
Z wiedzy pani Katarzyny wynika, że teren należy do PKP, które wie o sytuacji.
- Jest to ciemne, opuszczone miejsce, ale jednak ludzie tamtędy chodzą. Zdarza się, że dzieci wracające ze szkoły bujają się na beczkach. Dla nich jest to rozrywka, bo w środku coś chlupie, ale jednak może być to niebezpieczne. Niestety, system w tym przypadku nie zadziałał. Obywatele zgłaszają sprawę, a nic się z tym dalej nie robi - zakończyła.
"Sprawa zamknięta"
Internautka dostała maila od Centrum Kontaktu w Gdańsku, że zmieniono status sprawy na zamknięty. Jednak beczki dalej nie zostały zabrane. Dlaczego zatem beczki wciąż są na miejscu? O to pytamy brygadiera Jacka Jakóbczyka z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku.
- Na miejscu pojawiliśmy się już 2 września. W interwencji uczestniczyli strażacy z grupy ratownictwa chemicznego. Sprawdziliśmy szczelność beczek, użyte też zostały mierniki, które są w stanie wykrywać toksyczne substancje. Efekt działań był taki, że okazało się, że beczki są szczelne i nie są skorodowane. Ich zawartość pozostaje jednak niewiadomą - przekazał bryg. Jakóbczyk.
W związku z tym, że sytuacja nie stanowiła zagrożenia dla środowiska i osób postronnych, sprawę przekazano policji.
- To policja dociera do zarządcy terenu, żeby go uprzątnąć - przekazał strażak.
Pytania w tej sprawie przekazaliśmy policji.
Podinspektor Magdalena Ciska z biura prasowego gdańskiej komendy miejskiej poinformowała, że funkcjonariusze o sytuacji powiadomili Gdańskie Centrum Kontaktu. To samo, które teraz informuje o zamknięciu sprawy. O szczegóły będziemy dopytywać gdański urząd.
To, co w środku
Brygadier Jacek Jakóbczyk wskazuje, że napis "tri trucizna" może wskazywać, że w beczkach jest trójchloroetylen. - To oczywiście tylko spekulacja. Obiektywnie nie byliśmy w stanie tego stwierdzić - zaznacza strażak.
Trójchloroetylen to substancja, która może toksycznie działać na układ nerwowy. Jest ona używana m.in. w pralniach chemicznych i odtłuszczania części maszyn.
Autorka/Autor: Lidia Kawiak, Bartosz Żurawicz, tok
Źródło: tvn24.pl, Kontakt24
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24