Sąd uznał dziś Leszka Pękalskiego - zwanego "Wampirem z Bytowa" i "hurtownikiem śmierci" - za niebezpiecznego. Dlatego po odsiedzeniu 25 lat do domu nie wróci - trafi do zamkniętego ośrodka w Gostyninie. Tym razem Pękalski nie pojawił się na sali sądowej.
Leszka Pękalskiego skazano w latach 90. za morderstwo i gwałt. W grudniu tego roku kończy odbywać karę 25 lat więzienia. Mimo to nie wyjdzie na wolność. Tak postanowił Sąd Okręgowy w Gdańsku.
Decyzję ogłosił w poniedziałek rano. - Sąd uznał, że Leszek Pękalski jest osobą stwarzającą zagrożenie. W związku z tym zostanie on umieszczony w zakładzie w Gostyninie - powiedziała sędzia Karolina Sarzyńska.
Tuż po ogłoszeniu decyzji, dziennikarze musieli opuścić salę. Uzasadnienie było tajne.
"Zgodnie z naszymi oczekiwaniami"
Z takiego rozstrzygnięcia zadowolona jest prokuratura. - Wynik jest zbieżny z naszymi oczekiwania. Takie było nasze stanowisko. Nie mamy powodów, żeby się odwoływać - powiedział Bartłomiej Wiktor z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Obrońca Pękalskiego nie ogłosił jeszcze, czy będzie się odwoływał. Zapowiedział, że poczeka na pisemne uzasadnienie.
Obie strony mogą się odwołać od decyzji sądu. Jeśli tak się stanie, to sprawą zajmie się Sąd Apelacyjny w Gdańsku.
"Powinien być leczony"
Pierwsze posiedzenie w sprawie przyszłości Pękalskiego odbyło się 6 czerwca, ale wówczas sąd nie ogłosił orzeczenia. Na wniosek jego pełnomocnika wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami. Na salę sądową doprowadzono również osadzonego. "Pokazał się" publicznie po raz pierwszy od 18 lat.
Tym razem zrobił to dość niechętnie. Przez cały czas zasłaniał twarz dłońmi, a na głowie miał czarną wełnianą czapkę. Wówczas sąd przesłuchał sześciu biegłych, którzy badali go w Gostyninie. Wśród nich był seksuolog dr Wiesław Czernikowski. - Jest to osoba, która dalej powinna być leczona - powiedział reporterowi Faktów na sądowym korytarzu.
"Może dopuszczać się podobnych przestępstw"
Starania o to, by Pękalski nie wyszedł na wolność zaczęły się już kilka miesięcy temu. Do tej pory przebywał na oddziale terapeutycznym w Zakładzie Karnym w Starogardzie Gdańskim.
Dyrektor tej placówki złożył wniosek o uznanie skazanego za szczególnie niebezpiecznego i umieszczenie go w zamkniętym ośrodku w Gostyninie. Taką możliwość daje dość kontrowersyjna tzw. ustawa o bestiach.
- Swój wniosek motywowaliśmy tym, że skazany po wyjściu na wolność może dopuszczać się podobnych przestępstw - tłumaczył mjr Zbigniew Miszczak z Aresztu Śledczego w Starogardzie Gdańskim.
Ile osób zabił?
W 1992 r. oskarżono go o brutalny gwałt. Wpadł, bo zapamiętała go ofiara. 24 listopada 1992 r. Pękalski został skazany za ten gwałt na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Dopiero wtedy wzbudził zainteresowanie śledczych. Miesiąc później Pękalskiego zatrzymano pod zarzutem morderstwa.
Ostatecznie zarzucono mu 17 morderstw, dwa gwałty i uprowadzenie dziecka. Psychiatrzy uznali, że może stanąć przed sądem.
Pękalskiemu udało się udowodnić tylko zabójstwo Sylwii R., za co skazano go na 25 lat więzienia. To była wtedy maksymalna kara, obowiązywało bowiem moratorium na karę śmierci, a dożywocia ówczesny Kodeks karny jeszcze nie przewidywał. Pękalski nie starał się o warunkowe zwolnienie z więzienia. Mógł to robić po 15 latach, czyli od 2007 roku.
Na wolność miał wyjść 11 grudnia 2019 roku, po odsiedzeniu 25 lat za zabójstwo i dwóch lat za gwałt. Później okazało się, że może wyjść wcześniej, już 11 grudnia tego roku. Dyrektor Zakładu Karnego w Starogardzie Gdańskim dopatrzył się w aktach, że zabójca, zanim odbył karę za zabójstwo 17-latki z Darskowa, odsiedział już dwa lata za gwałt.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/jb / Źródło: TVN24 Pomorze