Ruszył proces 37-letniego trenera personalnego z Gdańska. Mężczyzna jest oskarżony o pobicie swojej partnerki w kwietniu tego roku. Poszkodowana miała złamany nos, liczne krwiaki i stłuczenia. Sprawa została nagłośniona przez kobietę na jednym z portali społecznościowych. Miłosz P. nie przyznaje się do winy - twierdzi, że oskarżenia o pobicie mają popsuć jego reputację jako trenera.
Miłoszowi P., znanemu trenerowi personalnemu z Trójmiasta, zarzucono spowodowanie rozstroju zdrowia, a także spowodowanie u pokrzywdzonej obrażeń trwających nie dłużej niż 7 dni. Grozi mu za to do pięciu lat więzienia.
Oskarżony w czwartek stanął przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Północ.
Na sali sądowej obecna była także pokrzywdzona Katarzyna Dziedzic - była partnerka Miłosza P.
Kobieta w rozmowie z reporterką TVN24 przypomniała, jak, według niej, wyglądał atak.
- Zaczęłam uciekać do łazienki, myślałam, że zdążę zamknąć drzwi, ale nie zdążyłam. On wpadł tam, obalił mnie na ziemię, złapał mnie za rękę, złapał moje włosy i zaczął bić moją głową o podłogę. Jak przestał, to pierwszą rzeczą, jaką powiedział, to, że on tego nie zrobił i żebym nigdzie nie dzwoniła - mówiła TVN24 Dziedzic.
Swoją opowieść potwierdziła przed sądem. Część swoich zeznań, ze względu na intymne szczegóły, złożyła za zamkniętymi drzwiami.
Z kolei Miłosz P. podczas rozprawy powiedział, że jego była partnerka wszystko zmyśliła, żeby popsuć jego reputację jako trenera. - Wszystko ponaciągała, jak tylko mogła, żeby zrobić ze mnie jakiegoś wypaczonego gościa - mówił.
Nie przyznał się do winy.
Miłosz P. był wcześniej karany za pobicie.
"Zmasakrował mi twarz"
Według ustaleń prokuratury do pobicia doszło 7 kwietnia tego roku w mieszkaniu w Gdańsku. Wieczorem pomiędzy pokrzywdzoną a jej partnerem miało dojść do kłótni. Podczas niej mężczyzna miał wykręcić kobiecie ręce, złapać ją za głowę i uderzać nią o podłogę. Następnie miał wyjść z mieszkania.
Kobieta doznała obrażeń twarzy, miała złamany nos, liczne krwiaki i stłuczenia na przedramionach, kolanach oraz stopach. 37-latek został zatrzymany następnego dnia.
Sprawa została nagłośniona przez pokrzywdzoną, która opublikowała w internecie zdjęcia twarzy z widocznymi obrażeniami i opisała swoją wersję wydarzeń.
"Zostałam pobita przez mojego partnera, który jest trenerem osobistym, zmasakrował mi twarz, połamał nos, rozciął łuk brwiowy, obił ręce i nogi, bił moją głową o podłogę. Kiedy byłam cała zakrwawiona, uciekł z mieszkania. Oczywiście zgłosiłam to na policję" - czytamy w relacji.
W odpowiedzi oskarżony 15 kwietnia opublikował 24-minutowy film, w którym tłumaczył, co się stało "feralnej soboty". Zapewniał, że nie byłby w stanie uderzyć kobiety, a gdyby zrobił to, co mu się zarzuca "przy wadze 100 kilo i wyciskaniu bardzo dużych ciężarów, przy sztukach walki, w których jestem fachowcem (…) to Kasia leżałaby w najlepszym przypadku kilka tygodni w szpitalu (…), a szczerze uważam, że by po prostu nie żyła".
Miłosz P. został objęty dozorem policyjnym, ma także zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej i kontaktowania się z nią.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/pm/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24