Pożar magazynu na terenie dawnych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Gdańsku. Z ogniem walczy około 150 strażaków. Przed przyjazdem służb z budynku ewakuowało się około 60 osób. W hali znajdowało się 1500 rowerów miejskich, w tym 1300 elektrycznych, oraz 1000 akumulatorów. Pożarem objęte są dwie trzecie budynku. W powietrzu nie wykryto substancji toksycznych, ale wcześniej Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysłało alert do mieszkańców Gdańska z apelem o zamykanie okien.
Po godzinie 13 w środę wybuchł pożar magazynu przy ulicy Siennickiej w Gdańsku. Pali się hala na terenie dawnych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego. Z obiektu ewakuowało się 60 osób. Jak poinformowała po godzinie 17 wojewoda pomorska Beata Rutkiewicz, ogniem objęte są dwie trzecie budynku. Strażacy gaszą ogień i próbują jednocześnie obronić część magazynu nieobjętą pożarem.
Z żywiołem walczy około 150 strażaków. - Na miejscu jest także policja, służby gdańskich wodociągów, jesteśmy w kontakcie z pobliskim aresztem śledczym w zakresie bezpieczeństwa (…). Na tę chwilę nie ma potrzeby ewakuacji (aresztu - red.) - powiedział Krzysztof Domagalski z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
Cała hala magazynowa ma powierzchnię około 25 tysięcy metrów kwadratowych. Jak relacjonował po południu reporter TVN24 Adam Krajewski, w miejscu pożaru słychać było wybuchy, prawdopodobnie zawaliła się jedna ze ścian. - Jest to stary obiekt, w części wyremontowany. Tutaj znajdowało się dużo różnych firm. Różnego rodzaju materiały są w środku, więc rożnego rodzaju wybuchy będą dochodzić ze środka - mówił na antenie TVN24 kpt. Jakub Friedenberger z KW PSP w Gdańsku.
W powietrzu "nie ma substancji toksycznych"
Jak poinformował podczas briefingu prasowego st. bryg Marian Hinca, zastępca komendanta wojewódzkiego PSP, w walkę z pożarem zaangażowano około 50 zastępów strażaków z całego województwa.
- Działamy w tej chwili w obronie, czyli staramy się ograniczyć rozprzestrzenianie pożaru na kolejne części hali. Hala ma około 25 tysięcy metrów kwadratowych, jest połączona jednolitą połacią dachu, co bardzo mocno przyspiesza rozprzestrzenianie się pożaru. Mamy niesprzyjające warunki atmosferyczne, wiatr o szybko zmieniającym się kierunku i sile. Musieliśmy kilkukrotnie zmieniać miejsce prowadzenia działań w związku z bezpieczeństwem ratowników. Działania są bardzo trudne, ale mamy nadzieję, że w najbliższych godzinach uda nam się ten pożar zatrzymać - zrelacjonował wicekomendant.
Jak podkreślił Hinca, z informacji przekazanych przez operatora rowerów miejskich wynika, że według danych z aplikacji znacząca część rowerów jest już objęta pożarem.
- Na miejscu jest grupa specjalistyczna z Gdyni, która prowadzi monitoring zdalny w różnych częściach miasta, nie tylko tu na terenie zdarzenia, ale też tam, gdzie ukierunkowane są kłęby dymu. Nie ma informacji o tym, żeby były to jakieś sytuacje niebezpieczne. Oczywiście nie jest to czyste powietrze, ale nie ma tam substancji toksycznych, zagrażających zdrowiu i życiu - zaznaczył strażak. - Duża część tych magazynów, które nie są objęte pożarem, została ewakuowana z materiałów, które były w środku. Wciąż trwają te ewakuacje, ale nie ma tam materiałów niebezpiecznych (…), więc sytuacja nie powinna się pogorszyć - zaznaczył zastępca komendanta.
Hala od pewnego czasu należy do prywatnego właściciela. Jest podzielona na boksy, które były wynajmowane. Były tam między innymi zakłady naprawcze samochodów i spawalnicze. W obiekcie znajdowały się również rowery elektryczne i akumulatory. W budynku był także garażowany wóz satelitarny TVN24.
Apel do mieszkańców. Alert RCB
"Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Gdańsku apeluje do mieszkańców Przeróbki oraz okolicznych dzielnic o zamknięcie okien i unikanie przebywania na otwartej przestrzeni w związku z pożarem hali przy ul. Siennickiej 24" – napisała w środę po południu w mediach społecznościowych prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.
Ostrzeżenie w związku z pożarem do mieszkańców Gdańska wysłało także Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (RCB).
"Uwaga! Pożar hali w dzielnicy Gdańsk Przeróbka. Dym może być toksyczny. Zamknij okna. Nie zbliżaj się do miejsca pożaru w promieniu 1 km" - podano w wiadomości.
Rowery elektryczne i akumulatory w płonącym budynku
Jak poinformował w przesłanym nam oświadczeniu Jarosław Maciejewski z Obszaru Metropolitalnego Gdańsk-Gdynia-Sopot, "jeden z obiektów (...) był wynajmowany przez CityBike Global, hiszpańskiego operatora systemu rowerów miejskich MEVO". Maciejewski przekazał, że w momencie wybuchu pożaru w hali znajdowało się 1500 jednośladów, w tym ponad rowerów 1300 ze wspomaganiem elektrycznym, 162 standardowe i tysiąc akumulatorów zasilających rowery elektryczne.
"Według informacji uzyskanych od CityBike Global, pożar nie wybuchł bezpośrednio w hali, w której przechowywano rowery MEVO. Znajdowała się tam część floty, która na zimę została tymczasowo wycofana z eksploatacji na terenie pomorskich gmin" - napisał przedstawiciel obszaru metropolitalnego. Dodał, że hiszpański operator systemu rowerów miejskich posiada ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej. "Obecnie trwa analiza skutków pożaru i jego wpływu na funkcjonowanie systemu MEVO" - zaznaczył przedstawiciel stowarzyszenia trójmiejskich samorządów.
Co obecność rowerów elektrycznych i akumulatorów oznacza dla strażaków? - Jest to trudność polegająca na tym, że dłużej ten pożar będzie trzeba gasić, jeśli to się potwierdzi - wyjaśnił kpt. Jakub Friedenberger.
Brygadier Dariusz Surmacz skomentował w rozmowie z TVN24, że w związku z dużą liczbą składowanych w hali baterii "potrzebna będzie duża ilość wody". - Baterie wytwarzają dużą ilość ciepła. Co za tym idzie, strażacy będą musieli schładzać je jak najdłużej (…). Sytuacja nie jest łatwa, ale myślę, że strażacy sobie z tym poradzą - wyjaśnił strażak.
Surmacz podkreślił, że temperatura, do której strażacy powinni schłodzić baterie, to około 50 stopni. - W przypadku baterii może również dochodzić do samoistnego zapalenia, co stwarza bardzo duże zagrożenie dla samych strażaków. Dodatkowym zagrożeniem na miejscu pożaru jest gęsty dym, w którym znajdują się toksyczne produkty spalania - zaznaczył strażak.
Zagrożenie dla strażaków
Przemysław Rembielak, ekspert z zakresu pożarnictwa i strażak z ponad 40-letnim doświadczeniem, na antenie TVN24 podkreślił, że "nawet ciężkie ubrania strażackie, dedykowane do ciężkich pożarów, nowoczesne, wielowarstwowe, nie chronią przed produktami spalania z baterii".
- Uczestniczenie strażaka przy jednym takim pożarze nie ma dużego znaczenia, bo ilość produktów spalania, które on wchłonie, jest niewielka. Ale jesteśmy wszyscy jako strażacy skazani na uczestniczenie w takich pożarach coraz częściej. Wielokrotne narażenie na tego typu dymy będzie powodowało, że w organizmach strażaków będzie tego coraz więcej i po prostu będziemy umierać - zaznaczył strażak.
- Jak widzę na ekranie, że przy tym pożarze jest tata z dzieckiem i robi sobie film czy zdjęcia, to dla mnie komunikat jest jednoznaczny: on celowo się naraża. My, strażacy, jesteśmy zawodowo na to skazani. Ale to jest też informacja dla państwa jako dziennikarzy. Nawet to, że nie stoicie w tym gęstym dymie, was nie chroni. Samo wdychanie tego, co lata tam w okolicy, będzie się odkładać w płucach, a za ileś lat zdziwimy się, dlaczego nam wykryto raka - podkreślił Przemysław Rembielak. Ocenił, że gaszenie pożaru potrwa do rana.
Hale powstały na początku XX wieku
Nie ma informacji o osobach poszkodowanych. Przyczyny pożaru ustalą policjanci i biegły z zakresu pożarnictwa.
Nad Gdańskiem unosi się ogromna chmura dymu. Zdjęcia i nagrania otrzymujemy również na Kontakt24.
Rzecznik Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Marcin Tymiński poinformował, że budynek dawnych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego został wpisany do rejestru zabytków w 2002 roku. Podał, że oględziny inspektorów urzędu odbędą się po zakończeniu akcji gaśniczej, prawdopodobnie w piątek.
- Niestety, pewnie będziemy musieli powiedzieć, że hala była, a nie jest unikatowym (chociażby ze względu na rozmiary) zabytkiem na terenie Gdańska. Strata jest ogromna - napisał Tymiński.
Jak informuje portal urzędu miejskiego, zakłady powstały w latach 1910-1920. Posiadały największe na Pomorzu Gdańskim hale przemysłowe: hala napraw wagonów ma rozmiary 251/103 m, zaś napraw lokomotyw ok. 166/102 m.
Źródło: TVN24/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Adam Warżawa