Sąd uznał Leszka Pękalskiego za osobę szczególnie niebezpieczną. Dlatego tuż po wyjściu z więzienia ma trafić do ośrodka w Gostyninie. Wampir z Bytowa ma inne plany i nie chce trafić za mury zamkniętej placówki. Jego pełnomocnik złoży dziś odwołanie od decyzji sądu.
Leszka Pękalskiego skazano w latach 90. za morderstwo i gwałt. W grudniu tego roku kończy odbywać karę 25 lat więzienia. Zgodnie z prawem będzie mógł wtedy opuścić więzienne mury.
19 czerwca br. Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał Pękalskiego za osobę szczególnie niebezpieczną. To oznacza, że na podstawie tzw. ustawy o bestiach wampir z Bytowa ma trafić do zamkniętego ośrodka w Gostyninie.
Prokuratura była zadowolona z takiego rozstrzygnięcia. Ale Pękalski nie zamierza tak łatwo się poddać. Chce wyjść na wolność. Dlatego jego pełnomocnik złoży dziś odwołanie od decyzji sądu.
O co wnosi? - O to samo, co w pierwszej instancji. Wnioskujemy o to, żeby nie umieszczać mojego klienta w zamkniętym ośrodku i uznać go za osobę niestwarzającą zagrożenia. Co do uzasadnienia, to nie mogę zdradzać jego treści - mówi Marcin Klamann, pełnomocnik Pękalskiego.
"Powinien być leczony"
Pierwsze posiedzenie w sprawie przyszłości Pękalskiego odbyło się 6 czerwca, ale wówczas sąd nie ogłosił orzeczenia. Na wniosek jego pełnomocnika wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami. Na salę sądową doprowadzono również osadzonego. "Pokazał się" publicznie po raz pierwszy od 18 lat.
Tym razem zrobił to niechętnie. Przez cały czas zasłaniał twarz dłońmi, a na głowie miał czarną wełnianą czapkę. Wówczas sąd przesłuchał sześciu biegłych, którzy badali go w Gostyninie. Wśród nich był seksuolog dr Wiesław Czernikowski. - Jest to osoba, która dalej powinna być leczona - powiedział reporterowi Faktów na sądowym korytarzu.
"Może dopuszczać się podobnych przestępstw"
Starania o to, by Pękalski nie wyszedł na wolność, zaczęły się już kilka miesięcy temu. Do tej pory przebywał na oddziale terapeutycznym w Zakładzie Karnym w Starogardzie Gdańskim.
Dyrektor tej placówki złożył wniosek o uznanie skazanego za szczególnie niebezpiecznego i umieszczenie go w zamkniętym ośrodku w Gostyninie. Taką możliwość daje dość kontrowersyjna tzw. ustawa o bestiach.
- Swój wniosek motywowaliśmy tym, że skazany po wyjściu na wolność może dopuszczać się podobnych przestępstw - tłumaczył mjr Zbigniew Miszczak z Aresztu Śledczego w Starogardzie Gdańskim.
Ile osób zabił?
W 1992 r. oskarżono go o brutalny gwałt. Wpadł, bo zapamiętała go ofiara. 24 listopada 1992 r. Pękalski został skazany za ten gwałt na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Dopiero wtedy wzbudził zainteresowanie śledczych. Miesiąc później Pękalskiego zatrzymano pod zarzutem morderstwa.
Ostatecznie zarzucono mu 17 morderstw, dwa gwałty i uprowadzenie dziecka. Psychiatrzy uznali, że może stanąć przed sądem.
Pękalskiemu udało się udowodnić tylko zabójstwo Sylwii R., za co skazano go na 25 lat więzienia. To była wtedy maksymalna kara, obowiązywało bowiem moratorium na karę śmierci, a dożywocia ówczesny Kodeks karny jeszcze nie przewidywał. Pękalski nie starał się o warunkowe zwolnienie z więzienia. Mógł to robić po 15 latach, czyli od 2007 roku.
Na wolność miał wyjść 11 grudnia 2019 roku, po odsiedzeniu 25 lat za zabójstwo i dwóch lat za gwałt. Później okazało się, że może wyjść wcześniej, już 11 grudnia tego roku. Dyrektor Zakładu Karnego w Starogardzie Gdańskim dopatrzył się w aktach, że zabójca, zanim odbył karę za zabójstwo 17-latki z Darskowa, odsiedział już dwa lata za gwałt.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp/jb / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN