Trwa proces dwóch ratowników medycznych z Elbląga oskarżonych o gwałt na tłumaczce w Kaliningradzie. W pierwszym procesie zapadły wyroki w zawieszeniu, a po apelacjach sąd skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Pani Aleksandra pojawiła się podczas wtorkowej rozprawy. Ponownie została przesłuchana.
Przed Sądem Okręgowym w Elblągu dalej toczy się proces dwóch byłych ratowników medycznych. Jeden z nich jest oskarżony o zgwałcenie tłumaczki, a drugi o dokonanie tzw. innej czynności seksualnej. Do tych dramatycznych wydarzeń doszło we wrześniu 2013 r. To wtedy pani Aleksandra, tłumaczka, pojechała do Kaliningradu na szkolenie ratowników medycznych.
- Rzucił mnie na ziemię, zgwałcił mnie, zmuszał do wielu rzeczy. Podczas pierwszego razu miałam atak padaczki i wiedziałam, co się dzieje, ale nie mogłam nic zrobić - opowiadała swoją dramatyczną historię pani Aleksandra. Po powrocie do Polski opowiedziała o wszystkim policji.
"Taki wyrok jest jak gwałt"
Sąd pierwszej instancji rozpatrzył sprawę jeszcze w maju 2015 r. Wówczas skazał Mariusza C. na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat za gwałt i inne czynności seksualne. Jarosław G. został skazany za tzw. inną czynność seksualną na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Oskarżeni nie przyznali się do winy.
Taki wyrok zszokował nie tylko panią Aleksandrę, ale i wiele kobiet, które pisały listy poparcia oraz manifestowały swoje oburzenie. - Taki wyrok to jak drugi gwałt. Chcemy wesprzeć panią Aleksandrę, dlatego tu jesteśmy - mówiła jedna z uczestniczek.
Zarówno ratownicy, jak i prokuratura oraz pokrzywdzona odwołali się od tego wyroku. Podczas apelacji sąd okręgowy uchylił wyroki sądu rejonowego i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia. Pani Aleksandra nie chciała, żeby sprawa znów toczyła się w Elblągu, dlatego wnioskowała o zmianę sądu orzekającego. Sąd Najwyższy odrzucił jej wniosek.
"Mam wrażenie, że ta sprawa toczy się przeciwko mnie"
Pani Aleksandra pojawiła się rano w elbląskim sądzie. Przesłuchano ją w formie wideokonferencji, żeby nie musiała widzieć oskarżonych, choć ci dzisiaj się nie pojawili. - Cieszę się, że prezes sądu się na to zgodził. Te warunki były dzisiaj nieporównywalnie lepsze. Wszystkie ofiary tak tragicznych zbrodni powinny mieć taką możliwość - powiedziała kobieta reporterce TVN24.
Mimo że głównie odczytywano dotychczasowe zeznania poszkodowanej, wcale nie było jej dużo łatwiej. - Do tej pory miałam wrażenie, że ta sprawa toczy się przeciwko mnie. To ciągle ja jestem odpytywana i muszę coś udowadniać. Teraz sędzia wydaje się dość konkretny - opowiada pani Aleksandra i dodaje: Pytano mnie o szczegóły, przypominano mi je. Nie było to przyjemne, choć nie tak traumatyczne jak te pierwsze rozprawy. Tamte pytania czy insynuacje były bardzo poniżające. Pytano mnie m.in. o moją przeszłość seksualną.
Mężczyznom grozi od 2 do 12 lat więzienia.
We wtorek przed sądem pojawiło się kilka osób, które chciały dodać otuchy pani Aleksandrze. Specjalnie dla niej zatańczyli do piosenki "One billion". - Jesteśmy tutaj, bo ona została sama. Wiadomo, jak potraktowało ją sądownictwo. Każe jej przeżywać tę traumę od początku - powiedziała Izabela Daciuk z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
W lipcu 2015 roku około 70 osób wzięło udział w manifestacji w centrum Elbląga. Uczestnicy solidaryzowali się z panią Aleksandrą, ofiarą gwałtu:
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24