– Mam nadzieję, że ta historia zakończy się szczęśliwie, a nasz los nie zniechęci następnego pokolenia aktywistek i aktywistów do działań w obronie przyrody – pisze Polak w liście opublikowanym właśnie na stronie Greenpeace'u. Tomasz Dziemianczuk, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, jest jednym z 30 ekologów zatrzymanych na Morzu Barentsa przez rosyjską straż wybrzeża.
Dziemianczuk obecnie przebywa w areszcie w Murmańsku. W więzieniu napisał list, który opublikowano na stronie Greenpeace'u.
Aktywista tłumaczy w nim dlaczego zdecydował się na udział w akcji protestacyjnej na Morzu Barentsa. – W dzisiejszych czasach ochrona przyrody wymaga odważnych działań. Klikanie na Facebooku czasem nie wystarczy. Aby chronić to, co dla nas cenne, musimy podejmować aktywne działania. Taka planeta jak nasza, jest póki co tylko jedna i drugiej nie kupimy sobie za żadne pieniądze – pisze.
Jak tłumaczy, żyjemy w czasach, w których za ochronę przyrody można trafić do więzienia, a za oszustwa bankowe na okładki magazynów i listę najbogatszych ludzi na świecie. – Jak wiecie, jestem jednym z aresztowanych aktywistów. Pracownikiem instytucji kulturalnej, mężem wspaniałej żony, wolontariuszem kilku organizacji. Uważam się za człowieka aktywnego, zainteresowanego tym, co dzieje się wokół i lubiącego mieć wpływ na swoje otoczenie – czytamy w liście.
Nie dać się zastraszyć
– Rosyjscy prokuratorzy przekroczyli granicę zdrowego rozsądku i oskarżyli grupę ekologów wieszających transparent o jedno z najcięższych przestępstw kryminalnych w Rosji, zagrożonych karą do 15 lat więzienia. Każdy z nas zadaje sobie pytanie, czy zrobilibyśmy to ponownie, wiedząc, jakie będą konsekwencje. Odpowiedź jest tylko jedna i oczywista – tak. Nie możemy dać się zastraszyć i za rzeczy, w które głęboko wierzymy, czasami należy zapłacić wysoką cenę – pisze aktywista. Aktywista dodaje również, że w trakcie akcji zauważył na niebie podwójną tęczę. – To może brzmieć patetycznie, ale w tej trudnej i stresującej sytuacji, było ona wszystkim, czego potrzebowaliśmy. Matka Natura była z nami, przysyłając nam wyraźny sygnał – tłumaczy niezwykłe zjawisko. Dziemianczuk dziękuje wszystkim osobom i organizacjom, które nieustannie dodają otuchy aresztowanym.
– Mam nadzieję, że ta historia zakończy się szczęśliwie, a nasz los nie zniechęci następnego pokolenia aktywistek i aktywistów do działań w obronie przyrody (…) Świat, który jest ciekawy, egzotyczny, pełen pięknej przyrody i nie warto marnować swojego życia, siedząc w domu przed komputerem. Mamy jedno życie, dłuższe lub krótsze, a u jego kresu chciałbym zostawić po sobie coś większego i bardziej pożytecznego niż górę wyprodukowanych odpadów na miejskim wysypisku – podkreśla.
Odstraszanie przy pomocy sądu
18 września działacze Greenpeace'u, z pokładu pływającego pod banderą Holandii statku "Arctic Sunrise" usiłowali dostać się na należącą do koncernu paliwowego Gazprom platformę wiertniczą Prirazłomnaja, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), która zatrzymała statek i odholowała go do Murmańska.
Sąd rejonowy w tym mieście na północy Rosji nakazał aresztowanie na dwa miesiące – do 24 listopada – wszystkich 30 członków załogi, w tym 26 cudzoziemców pochodzących z 18 krajów. Wśród nich jest obywatel RP, 37-letni Tomasz Dziemianczuk, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego. Początkowo Komitet Śledczy postawił im zarzut piractwa, za co groziło im od 10 do 15 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej. 23 października Komitet Śledczy zakomunikował, że zmienił oskarżonym kwalifikację czynu z "piractwa" na "chuligaństwo". Zmiana ta oznacza złagodzenie zarzutów: "chuligaństwo" jest zagrożone karą do 7 lat łagru. Aktywiści Greenpeace'u odrzucali oskarżenia o piractwo i stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa pracowników platformy wiertniczej. Podkreślają, że ich protest był akcją pokojową, a "Arctic Sunrise" nie naruszył 500-metrowej strefy bezpieczeństwa wokół platformy. Odrzucają także zarzut chuligaństwa, argumentując, że w żaden sposób nie naruszyli porządku publicznego.
Cały list gdańskiego aktywisty znajdziesz tu.
Przed wyjazdem Tomasz Dziemianczuk udzielił wywiadu:
Autor: aja/ja / Źródło: TVN24 Pomorze, PAP