- Widzę ojca z nożem, biegnącego w stronę mamy - 20-latka z Drewnowa (woj. warmińsko-mazurskie) wciąż przed oczami ma najtragiczniejsze chwile swojego życia. Pijany ojciec zabił jej mamę, a ją dotkliwie ranił. Dziewczyna porusza się na wózku inwalidzkim i żyje na skraju nędzy. Lekarze dają jej szansę na częściowy powrót do zdrowia, jeśli podda się kosztownej rehabilitacji. Pani Wiolety na to nie stać.
W kilka sekund straciła wszystko, co było dla niej najważniejsze. Matkę i zdrowie. Dramat pani Wiolety Milewskiej zaczął się rok temu podczas kolejnej awantury domowej. To wtedy jej pijany ojciec zaatakował swoją żonę.
- Mama dostała nożem, odwróciłam się, żeby ją złapać, wtedy dostałam cios plecy - opowiada kobieta.
Zaryzykowała, bo jak mówi: nie mogła postąpić inaczej. - Życie matki było dla mnie ważniejsze niż własne - dodaje.
Bohaterstwo kosztuje
Pani Wioleta trafiła do szpitala. Cios, który zadał jej ojciec, uszkodził rdzeń kręgowy. Kobieta porusza się na wózku inwalidzkim. Choć diagnoza zabrzmiała jak wyrok, lekarze dali jej też nadzieję. Ma 70 procent szans na to, że będzie jeszcze mogła stanąć na nogi. Co prawda przy pomocy kul, ale nie byłaby przykuta do wózka.
Ale aby tak się stało, potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Ta jednak dużo kosztuję. Dla ofiary pijanego 61-latka za dużo. Pani Wioleta od czasu tragedii żyje na skraju nędzy. Utrzymuje się z zasiłku z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Miesięcznie to około 604 zł. To zaledwie kropla w morzu potrzeb, dla kobiety, która na leki wydaje ponad 500 zł.
- Lekarze dobrze rokowali. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. NFZ refunduje to raz w roku. A tak poza tym co dwa miesiące zajęcia po godzinie. To za mało. Nie jestem w stanie sobie więcej zapewnić - mówi Milewska.
Pani Wiolecie trzykrotnie odmówiono też pomocy z ZUS. - Otrzymałam informację, że na rentę mogą liczyć osoby, które kogoś ratują z pożaru, a nie z awantury domowej. Dlatego żyję jak żyję - dodaje kobieta. Pracownicy ZUS-u rozkładają bezradnie ręce. - Bardzo współczujemy pani Wiolecie, ale musimy się stosować do przepisów prawa - powiedziała Monika Górecka z ZUS w Olsztynie.
Brat pani Wiolety o trudnej sytuacji siostry:
"Zrobiłabym to samo"
Na razie pani Wioletcie pomaga chłopak i sąsiedzi. Choć próbując ratować matkę, straciła zdrowie, zapewnia, że drugi raz postąpiłaby tak samo. - Moim zdaniem było warto, bo mogłam uratować mamę. To sekundy zadecydowały. Gdyby drugi raz znalazła się w takiej sytuacji zrobiłabym to samo, bo dla mnie ona była najważniejsza. Mogłam wtedy uciec, miałam przed sobą otwarte drzwi, ale podjęłam inną decyzję - wspomina.
Chcesz pomóc? Pieniądze na rzecz pani Wiolety można przelać na nr konta: 50 8313 0009 0037 7229 2000 0030 z dopiskiem "Otwórz Serce dla Wiolety". Środki są zbierane przez Stowarzyszenie na Rzecz Młodzieży. Pomaga też liczna grupa braniewskich wolontariuszy. Otwórz Serce dla Wiolety
Nie pierwszy raz
W rodzinnym domu pani Wiolety często dochodziło do awantur. Nie raz interweniowała tam policja. Rodzina miała "niebieską kartę". Awantury doskonale pamięta również starszy brat kobiety, który już od kilkunastu lat nie mieszka w Drewnowie. - Nie patrzył, gdzie uderza. Pamiątki do dziś mam na głowie. Jak był trzeźwy to nie było z nim problemów, ale jak wypił to coś mu uderzało do głowy. Po tym co zrobił, to nie tylko nie mam już matki, ale i ojca. Najgorsze jest to, że siostra się teraz męczy - mówi Robert Milewski.
Matka 20-latki zginęła podczas awantury domowej:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: aa//ec / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24