Robert Biedroń powiedział stanowcze "nie" dla cyrku w Słupsku. Prezydent miasta zaprasza akrobatów, ale bez zwierząt, którym chce ulżyć w cierpieniu. - Taką decyzję podjąłem. Na szali położyłem 1500 zł, które mogło zarobić miasto, i cierpienie zwierząt. To drugie wygrywa w tym przypadku - zaznacza. Dyrektor cyrku zapewnia z kolei, że zwierzęta są traktowane dobrze, a od decyzji prezydenta Słupska się odwoła.
Robert Biedroń nie zgodził się na dzierżawę gruntów dla cyrku Arena, który chciał wystąpić ze swoim programem. Dlaczego? Bo "miasto Słupsk nie będzie wspierać przedstawień, gdzie przewidziane są pokazy tresury zwierząt".
- Cyrk może wydzierżawić ziemię od prywatnego właściciela. Miasto się na to nie zdecyduje. Jako właściciel gruntu mamy do tego prawo i nawet nie musimy uzasadniać takiej decyzji - informuje Karolina Chalecka z biura prasowego słupskiego magistratu.
"Dbamy o zwierzęta i mamy pozwolenia"
Cyrkowcy twierdzą, że decyzja prezydenta jest dla nich krzywdząca, bo, jak sami deklarują, kochają zwierzęta i starają się im zapewnić jak najlepsze warunki. Podkreślają też, że nie ma mowy o bolesnej tresurze. - Gdyby zwierzęta były źle traktowane to, by się nas bały i nie pozwoliły tak do siebie podchodzić - mówi Tomasz Ringiel, jeden z pracowników cyrku.
Dyrektor cyrku zapewnia, że ma zgodę na występy zwierząt od Głównego Inspektora Weterynaryjnego. - Nasze zwierzęta są pod stałą kontrolą weterynaryjną. Przechodzimy też rygorystyczne kontrole raz w miesiącu, a czasami częściej - tłumaczy dyrektor Mirosław Złotorowicz, który już zapowiedział, że będzie się odwoływać od decyzji władz miasta.
Dla Biedronia zwierzęta cenniejsze niż 1500 zł
Mimo tych zapewnień prezydent Słupska jest nieugięty i zdania nie zmieni. Jak twierdzi, w mieście nie ma miejsca dla zwierząt, które są przetrzymywane w nieludzkich warunkach.
- Taką decyzję podjąłem. Na szali położyłem 1500 zł, które mogło zarobić miasto, i cierpienie zwierząt. To drugie wygrywa w tym przypadku - mówi TVN 24 Robert Biedroń.
Jednocześnie prezydent zapewnił, że jeśli cyrkowcy zaproponują pokaz bez udziału tresowanych zwierząt, to nawet sam się na nim pojawi.
"Jeden cyrk już przecież mamy"
- Ja z dzieckiem tam nie pójdę. Moim zdaniem to jest męczenie zwierząt - mówi jedna z mieszkanek Słupska, która popiera decyzję Biedronia.
Z kolei pani Justyna zauważa, że takie występy to jedyna atrakcja w mieście dla dzieci. - Byłabym raczej za cyrkiem. Tu nie ma gdzie się wybrać z dziećmi - tłumaczy kobieta. - Jeden "cyrk" jest już na ul. Banacha, więc nie widzę problemu, żeby był i drugi - wtóruje pani Justynie kolejna mieszkanka miasta.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24