Dwie kobiety skrępowano, bito po całym ciele, w końcu wrzucono je do jeziora, by się utopiły. Do dziś nie wiadomo dlaczego, bo oskarżeni nie przyznają się do winy. W Bydgoszczy zaczął się proces dwóch mężczyzn w sprawie brutalnego zabójstwa nad Jeziorem Wiecanowskim.
W czwartek w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zaczął się proces w sprawie morderstwa dwóch młodych kobiet nad Jeziorem Wiecanowskim. Odczytany został akt oskarżenia. Wyjaśnienia złożył też młodszy z dwóch oskarżonych w tej sprawie mężczyzn. Obaj nie przyznają się do winy i zrzucają winę jeden na drugiego.
"Kazał mi ją topić pod wodą"
21-latek twierdzi, że nie zabił dziewczyn, ale przyczynił się do morderstwa pod wpływem Sławomira G. Starszy z oskarżonych miał mu grozić bronią.
- Stanął obok mnie i kazał mi ją topić pod wodą. Ja krzyczałem, że tego nie zrobię. Nie chciałem, ale on kierując broń w moim kierunku krzyczał, że nie mam wyjścia, że tak przynajmniej niczego nie powiem - tłumaczył na ławie oskarżonych mężczyzna. - Wtedy zobaczyłem Patrycję, jak leży. Nie ruszała się w tej wodzie. Nie wytrzymałem puściłem Klaudię - mówił.
W drugim terminie poznamy wyjaśnienia 45-latka. Wcześniej w śledztwie starszy próbował oskarżyć młodszego. Obydwaj zatem wzajemnie zrzucają na siebie winę.
Pili alkohol nad jeziorem
Do zabójstwa doszło 4 sierpnia ubiegłego roku w Chałupskach (koło Mogilna). Tego tragicznego dnia 15-letnia Klaudia i 23-letnia Patrycja spotkały dwóch swoich znajomych - 21-letniego Maćka i ich o rok młodszego kolegę. Spędziły z nimi dzień, włócząc się po okolicy. Potem dołączył do nich 45-letni Sławomir G. Jak się potem okazało kryminalista.
Cała piątka wybrała się nad Jezioro Wiecanowskie. Wiadomo, że mężczyźni mieli przy sobie alkohol. To tam, zdaniem śledczych, miało dojść do zbrodni.
- W toku śledztwa dokonano rekonstrukcji zdarzenia. Prokurator doszedł do przekonania, że doszło do spotkania towarzyskiego, którego przebieg nie do końca jest znany. W pewnym momencie doszło do wybuchu agresji - opisywała Agnieszka Adamska-Okońska z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Sprawcy skrępowali dziewczynom dłonie. Taśmą zakleili im też usta. Były bite po całym ciele. Potem wrzucili je do wody. Obie utonęły. Klaudia zginęła pierwsza. Tuż po niej starsza Patrycja. Ich ciała znaleziono rano nad jeziorem. Ofiary miały liczne obrażenia głowy i górnej części ciała.
Trudne śledztwo
Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała trzech mężczyzn. - Złożyli wyjaśnienia, ale trudno tutaj mówić o współpracy z prokuraturą. Każdy tak przedstawiał wydarzenia, żeby umniejszyć swoją rolę. Ich wyjaśnienia nie są spójne - tłumaczyła nam wówczas Adamska-Okońska.
Ostatecznie najmłodszy z trzech mężczyzn został oczyszczony z zarzutów. Okazało się, że nie miał nic wspólnego ze zbrodnią. Śledczym nie udało się ustalić, jaki dokładnie był motyw zabójstwa. Nie udało się potwierdzić hipotezy o podtekście seksualnym.
To było trudne śledztwo, bo brakowało bezpośredniego świadka zajścia. - Trzeba było korzystać z opinii biegłych i wyników badań biologicznych - mówiła Adamska-Okońska.
Proces już raz miał się zacząć na początku września. Jeden z dwóch oskarżonych wycofał jednak pełnomocnictwa dla swoich obrońców. Sąd zmuszony był więc odłożyć rozprawę. Obu oskarżonym za zabójstwo grozi od 8 lat więzienia do dożywocia.
Zatrzymanie jednego z oskarżonych:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/jb / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24