Przez blisko dwa miesiące koczował przed gdańskim ratuszem. Domagał się spotkania z prezydentem Adamowiczem, bo nie mógł pogodzić się z nakazem eksmisji jego i chorej żony. Nie doczekał się. W środę Wojciech Dąbrowski spakował swój namiot i transparenty.
- Około 21.00 monitoring zarejestrował, jak mężczyzna zabiera swoje rzeczy i składa namiot na trawniku przed budynkiem urzędu. Ale z tego co wiemy, nie sypiał tam już od jakiegoś czasu, tylko przychodził w ciągu dnia - informuje Emilia Salach-Pezowicz, kierownik biura prasowego urzędu miasta w Gdańsku.
Dzisiaj nie ma już śladu po mieszkającym tam mężczyźnie. Razem z nim zniknął też jego transparent "Budyń szkodzi!" ("Budyń" to przezwisko, jakim mieszkańcy Trójmiasta obdarzyli prezydenta Pawła Adamowicza - red.). Meżczyzna domagał się spotkania z prezydentem.
Dwa miesiące na trawniku
65-letni mężczyzna postanowił zaprotestować po tym, jak dostał wyrok o eksmisji. Przed gdańskim magistratem prowadził strajk głodowy.
Jak opowiadał w rozmowie z portalem tvn24.pl, w sierpniu, wcześniej mieszkał w Stanach Zjednoczonych. Wrócił, gdy dowiedział się, że żona miała wylew. Kobieta była zupełnie niesamodzielna i nie miał się kto nią zająć.
Dąbrowski z oszczędności opłacał lekarzy, logopedów, masażystów i leki. - W pewnym momencie pieniądze się jednak skończyły i nie starczyło ich na spłacenie zaległego czynszu – mówił.
Jego 80-metrowe mieszkanie było zadłużone na 40 tys. zł. Teraz będzie musiał zapłacić jeszcze karę za bezprawne zajęcie pasa drogowego, którą naliczył Zarząd Dróg i Zieleni. Wynosi ona 1,4 tys. zł.
Urzędnicy nie czuja się winni
Urzędnicy z gdańskiego magistratu tłumaczyli, że miasto zaoferowało Wojciechowi Dąbrowskiemu i jego żonie pomieszczenie w Centrum Treningu Umiejętności Społecznych w Nowym Porcie. Nie wiedzieli też nic o złym stanie zdrowia jego żony.
Dąbrowskiemu nie pomogło też to, że wykazał, że posiada dom w USA i działki. Według urzędników mógł je sprzedać.
Duże wsparcie
Kiedy Dąbrowski mieszkał w namiocie na trawniku odwiedziło go wiele osób. Wspierali go stoczniowcy z Karolem Guzikiewiczem. Odwiedzili go radni PiS oraz poseł Andrzej Jaworski, spotkał też prezesa PiS-u Jarosława Kaczyńskiego. Sprawą interesował się Rzecznik Praw Obywatelskich.
W międzyczasie dołączyło do niego też dwóch innych protestujących, jednak oni szybciej się poddali.
Autor: ws/roody / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl | aja