Panie na lewo, panowie na prawo. O wspólnych kąpielach w morzu mogli tylko marzyć

Familienbad na plaży w Świnoujściu
Plażowanie w Świnoujściu
Źródło: Zbiory Andrzeja Ryfczyńskiego

Płeć piękna i płeć niebezpieczna na jednej plaży? I to na jednym kocu? Wykluczone. Kobiety i mężczyźni nie mieli szans na wspólne plażowanie. Chyba, że udało im się wynająć dziecko na kilka godzin albo "przebrać". Jak pewien Niemiec, który wzdychał do pięknej Polki.

Ona leży w skąpym bikini, on obok w bokserkach. Dookoła setki podobnych par. I nikogo to nie dziwi, że tak opalają się obok siebie. Że między nimi nie ma jakiejś płachty materiału albo chociaż płotku.

Nikt nikogo nie przegania i nie wręcza mandatu.

Nie zawsze tak było.

W XIX wieku i na początku XX wieku wspólne kąpiele obu płci były nie do pomyślenia. Plaże dzielono na trzy części: dla pań, panów i małżeństw z dziećmi. Strefy wydzielały płachty z materiału albo płoty. Niekiedy wyznaczano też godziny kąpieli.

Zatłoczona plaża
Zatłoczona plaża
Źródło: Andrzej Ryfczyński

Z takiego kąpieliska ze "strefami" korzystała m.in. rodzina Kossaków, która często odwiedzała Świnoujście.

"Kąpielisko podzielone było na "Damenbad", "Herrenbad" i "Familienbad". (...) Mama "brzydząca się mężczyzn" poza własnym mężem, chodziła z dziewczynkami do damskich łazienek. Madzia i Lilia niczym więźniarki w obozie karnym, rozmawiały z ojcem, wujami i kuzynami przez szpary w drewnianym płocie, który odgradzał płeć piękną od niebezpiecznej" - czytamy we wspomnieniach Magdaleny Samozwaniec.

Tak bawiono się w Świnoujściu
Tak bawiono się w Świnoujściu
Źródło: Andrzej Ryfczyński

Tego nie można było robić na plaży

Na kąpieliskach obowiązywały restrykcyjne regulaminy kąpielowe. W Sopocie też. Tam też wyznaczono trzy strefy, które oddzielała 2-metrowy płot. Marian Czerner opisał czego nie można było robić na tamtejszej plaży.

W babskim czepku. Byle do damenbadu

Mimo to nie brakowało śmiałków, którzy nic sobie nie robili z tych ograniczeń. Szczególnie młodzieńcy, którym marzyły się kąpiele z dziewczętami. Tak jak pewien Niemiec, którego wypatrzyła na świnoujskiej plaży Magdalena Samozwaniec.

"Wszystkie trzy chodzimy się kąpać do "damenbadu", ale przez siatkę odgradzającą ów haremik od "herrenbadu" jakiś przystojny młody Niemiec w obcisłym kostiumie w paski i słomianym kanotierze na głowie zauważył piękną Polkę, w płaszczu z rozpuszczonych włosów okrywającym do połowy jej postać, i zaczyna do niej robić tak zwane oko. Jej nieodparty wdzięk i uroda tak na niego działają, że któregoś dnia nakłada na głowę damski, gumowy czepek i wpływa do "damenbadu" - pisała Samozwaniec.

Potem wszystko potoczyło się już szybko. Niewinny flircik przerwała " jakaś "badebaba", która wykryła mistyfikację".

I tak zauroczony młodzieniec musiał szybko uciekać do "herrenbadu". Niewykluczone, że za tę samowolkę słono zapłacił.

Plażowanie w Świnoujściu

Dziecko do wynajęcia

Komu jeszcze nie odpowiadały plażowe regulaminy? Młodym bezdzietnym parom. One też kombinowały jak wspólnie zażywać morskich kąpieli. Dlatego niektórzy wynajmowali dzieci od rybaków.

- Podobno był para, ktra bardzo chciała spędzić razem czas na plaży, więc wynajęła dziecko od pobliskich rybaków. Wszystko wyszło na jaw, gdy dziecko się utopiło i sprawdzono tożsamość jego rodziców - opowiada prof. Tadeusz Stegner.

-------------------

Korzystałam z publikacji: "Maria i Magdalena" Magdaleny Samozwaniec; "Polskie wybrzeże Bałtyku" Mariana Czernera; "Bałtyk. Historie zza parawanu".

Autor: Aleksandra Arendt / Źródło: TVN24/ "Bałtyk. Historie zza parawanu"

Czytaj także: