Płeć piękna i płeć niebezpieczna na jednej plaży? I to na jednym kocu? Wykluczone. Kobiety i mężczyźni nie mieli szans na wspólne plażowanie. Chyba, że udało im się wynająć dziecko na kilka godzin albo "przebrać". Jak pewien Niemiec, który wzdychał do pięknej Polki.
Ona leży w skąpym bikini, on obok w bokserkach. Dookoła setki podobnych par. I nikogo to nie dziwi, że tak opalają się obok siebie. Że między nimi nie ma jakiejś płachty materiału albo chociaż płotku.
Nikt nikogo nie przegania i nie wręcza mandatu.
Nie zawsze tak było.
W XIX wieku i na początku XX wieku wspólne kąpiele obu płci były nie do pomyślenia. Plaże dzielono na trzy części: dla pań, panów i małżeństw z dziećmi. Strefy wydzielały płachty z materiału albo płoty. Niekiedy wyznaczano też godziny kąpieli.
Z takiego kąpieliska ze "strefami" korzystała m.in. rodzina Kossaków, która często odwiedzała Świnoujście.
"Kąpielisko podzielone było na "Damenbad", "Herrenbad" i "Familienbad". (...) Mama "brzydząca się mężczyzn" poza własnym mężem, chodziła z dziewczynkami do damskich łazienek. Madzia i Lilia niczym więźniarki w obozie karnym, rozmawiały z ojcem, wujami i kuzynami przez szpary w drewnianym płocie, który odgradzał płeć piękną od niebezpiecznej" - czytamy we wspomnieniach Magdaleny Samozwaniec.
Tego nie można było robić na plaży
Na kąpieliskach obowiązywały restrykcyjne regulaminy kąpielowe. W Sopocie też. Tam też wyznaczono trzy strefy, które oddzielała 2-metrowy płot. Marian Czerner opisał czego nie można było robić na tamtejszej plaży.
W babskim czepku. Byle do damenbadu
Mimo to nie brakowało śmiałków, którzy nic sobie nie robili z tych ograniczeń. Szczególnie młodzieńcy, którym marzyły się kąpiele z dziewczętami. Tak jak pewien Niemiec, którego wypatrzyła na świnoujskiej plaży Magdalena Samozwaniec.
"Wszystkie trzy chodzimy się kąpać do "damenbadu", ale przez siatkę odgradzającą ów haremik od "herrenbadu" jakiś przystojny młody Niemiec w obcisłym kostiumie w paski i słomianym kanotierze na głowie zauważył piękną Polkę, w płaszczu z rozpuszczonych włosów okrywającym do połowy jej postać, i zaczyna do niej robić tak zwane oko. Jej nieodparty wdzięk i uroda tak na niego działają, że któregoś dnia nakłada na głowę damski, gumowy czepek i wpływa do "damenbadu" - pisała Samozwaniec.
Potem wszystko potoczyło się już szybko. Niewinny flircik przerwała " jakaś "badebaba", która wykryła mistyfikację".
I tak zauroczony młodzieniec musiał szybko uciekać do "herrenbadu". Niewykluczone, że za tę samowolkę słono zapłacił.
Plażowanie w Świnoujściu
Dziecko do wynajęcia
Komu jeszcze nie odpowiadały plażowe regulaminy? Młodym bezdzietnym parom. One też kombinowały jak wspólnie zażywać morskich kąpieli. Dlatego niektórzy wynajmowali dzieci od rybaków.
- Podobno był para, ktra bardzo chciała spędzić razem czas na plaży, więc wynajęła dziecko od pobliskich rybaków. Wszystko wyszło na jaw, gdy dziecko się utopiło i sprawdzono tożsamość jego rodziców - opowiada prof. Tadeusz Stegner.
-------------------
Korzystałam z publikacji: "Maria i Magdalena" Magdaleny Samozwaniec; "Polskie wybrzeże Bałtyku" Mariana Czernera; "Bałtyk. Historie zza parawanu".
Autor: Aleksandra Arendt / Źródło: TVN24/ "Bałtyk. Historie zza parawanu"
Źródło zdjęcia głównego: Zbiory Andrzeja Ryfczyńskiego