Metropolita gdański, arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, w drodze do letniej rezydencji prezydenta Polski w Juracie korzystał z asysty policjantów. Policja twierdzi, że duchowny wysokiego szczebla jest uprawniony do wnioskowania o taką pomoc.
Jest środek lata, południe, upalny dzień. Abp Sławoj Leszek Głódź jedzie z Gdańska do Juraty w asyście policji. Radiowóz na sygnale omija stojące w korku auta – w nich wiele rodzin w drodze nad morze. Tak miała wyglądać podróż metropolity gdańskiego do letniej rezydencji prezydenta kraju. Sprawę, jako pierwsza, opisała trójmiejska "Gazeta Wyborcza".
Pierwsze pytanie – jak to się stało, że metropolicie przyznano policyjną asystę?
"Ułatwienie przejazdu" to nie "eskorta"
- W dniu 11 sierpnia 2018 roku policjanci, którzy pełnili tego dnia służbę, ułatwili metropolicie gdańskiemu przejazd na uroczystość, która odbywała się na Półwyspie Helskim – przyznała nam st. asp. Karina Kamińska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Jak tłumaczy w oświadczeniu, które nam przesłała, "przejazd rozpoczął się około 12.00, w godzinach tzw. szczytu. Po analizie natężenia ruchu kołowego na drogach miasta i trasie dojazdu na Półwysep Helski oraz analizie możliwości wysłania patrolu, zdecydowano o ułatwieniu tego przejazdu. Przejazd odbył się tylko w jedną stronę".
Dodaje także, że "nie było w tym przypadku konieczności stosowania eskorty", ale w kolejnym zdaniu pisze: "nadmieniam, że metropolita jest osobą uprawnioną do wnioskowania o eskortę". Eskorty więc nie było, a jedynie "ułatwienie przejazdu", a nawet, gdyby była, to i tak duchowny miał do niej prawo.
Decyzja w ostatniej chwili
Biuro prasowe Komendy Miejskiej nie bez powodu broni się przed nazwaniem tego przejazdu eskortą, ponieważ ta musi spełniać wymogi prawne, które w tym przypadku, zdaniem informatora "Gazety Wyborczej", nie zostały zachowane.
"Przydzielono tylko jeden radiowóz prowadzący, a procedury jasno wskazują, że kolumnę musi zamykać drugie auto uprzywilejowane. Nikt wcześniej nie zgłaszał też faktu, że taki pilotaż w ogóle jest planowany" – gazeta cytuje swojego informatora. Informację o asyście patrol miał dostać na krótko przed wyjazdem, a wydać ją miał naczelnik wydziału ruchu drogowego komendy miejskiej, podkom. Zbigniew Korytnicki.
Gazeta zapytała także, czy o policyjnej asyście wiedział komendant wojewódzki, nadinsp. Jarosław Rzymkowski.
– Komendant wojewódzki nie brał udziału w podejmowaniu tej decyzji. Decyzje o tego typu działaniach policjantów podejmowane są na niższych stopniach kierowniczych – twierdzi podinsp. Joanna Kowalik-Kosińska, rzeczniczka komendanta.
Nie "uroczystość", a spotkanie prywatne
Policjantka także podkreśla, że zgodnie z rozporządzeniem ministra spraw wewnętrznych i administracji z 2 września 2002 roku "osoby rangi arcybiskupa są uprawnione do wnioskowania o eskortę". W rozporządzeniu nie ma jednak mowy wprost o duchownych. Jako osoby uprawnione wymienione są jedynie: osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe, wchodzące w skład delegacji państw obcych lub organizacji międzynarodowych przebywających na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej lub osoby, które ze względu na dobro państwa należy objąć ochroną.
Pojawia się także pytanie, dokąd abp. Głódziowi się tak spieszyło, że konieczna była pomoc policji. Jak przyznała sama Kancelaria Prezydenta RP, "spotkanie (…) nie miało charakteru uroczystości czy wizyty oficjalnej". Zaproszenie miało więc charakter prywatny i możliwe, że związane było z urodzinami metropolity, które miały odbyć się za dwa dni.
Napisaliśmy do kurii gdańskiej z prośbą o komentarz. Wciąż na niego czekamy.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24