10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok – taki wyrok przed Sądem Rejonowym w Białogardzie (Zachodniopomorskie) usłyszała Ewelina S., naczelniczka wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej tamtejszego urzędu miasta. To ona miała nie dopilnować zabezpieczenia studzienki, w której utonął trzy lata temu 5-letni chłopiec. Wyrok nie jest prawomocny.
W środę w Sądzie Rejonowym w Białogardzie zapadł wyrok na oskarżoną o niedopełnienie obowiązków i narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia 5-latka naczelniczkę wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej magistratu Ewelinę S.
"W Białogardzie umyślnie i świadomie łamano prawo budowlane"
Sędzia Małgorzata Stachowiak uznała oskarżoną za winną zarzucanych jej czynów i skazała na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności, warunkowo zawieszając wykonanie kary na rok próby. O jej przebiegu ma ona informować sąd co 6 miesięcy. Ewelina S. ma zapłacić na rzecz pokrzywdzonych rodziców zmarłego chłopca 3 tysiące złotych zadośćuczynienia oraz pokryć koszty i opłaty sądowe.
Sędzia, uzasadniając wydany wyrok, podkreśliła, że oskarżona pracowała w białogardzkim magistracie od lat, nie była osobą "z zewnątrz". - Miała pani wiedzę, że nie wyłączano starej sieci kanalizacyjnej, ale uznawała pani, że skoro nie ma tego w dokumentach, to pani za to nie odpowiada. Zajęła się pani tylko bieżącą kanalizacją. Ale i tu nie było żadnych rocznych przeglądów – mówiła sędzia Stachowiak.
Zaznaczyła, że proces wykazał, iż w Białogardzie umyślnie i świadomie łamano prawo budowlane, "nie wiedząc, jak kanalizacja w całości wygląda, nie zasypując starej sieci, nie wyłączając jej z eksploatacji".
- Naczelniczka musiała być tego świadoma. Musiała być świadoma, że skoro w tym bałaganie zgodziła się na pełnienie obowiązków naczelnika wydziału, to w końcu odpowiedzialność za ten bałagan na nią spadnie – mówiła sędzia.
Siedziała "na bombie z opóźnionym zapłonem"
Zwróciła uwagę, że oskarżona miała niemal siedem lat, żeby się zorientować w sytuacji i "przynajmniej pozasypywać tą starą kanalizację, sprawdzić, czy została ona wyłączona z eksploatacji". Tyle czasu minęło od budowy nowej kanalizacji w 2011 r. w okolicy, w której w 2017 r. doszło do tragicznego wypadku.
- Teraz zagruzowujecie studzienki, teraz się robi wszystko należycie. Dlaczego przez tyle lat tego nie robiono? Nie rozumiem. Oskarżona powinna mieć świadomość, że siedzi na bombie z opóźnionym zapłonem. (…) Bo wpadały wam do studzienek zwierzęta, wpadały dzieci. Bo ten przypadek nie był jedynym, choć najtragiczniejszym, bo zakończył się śmiercią dziecka – podkreśliła sędzia.
Jednocześnie dodała, że w ocenie sądu w tej sprawie "odpowiedzialnych jest bardzo wiele osób". - W 80 procentach odpowiada za to wszystko stare kierownictwo Urzędu Miasta Białogard – burmistrz, wiceburmistrz i nieżyjąca inspektor nadzoru. Ale pani miała wiedzę. Mogła pani nie zdecydować się na pełnienie funkcji naczelnika wydziału albo żądać od burmistrza pieniędzy na zasypywanie nieczynnej kanalizacji, jak to się teraz robi – mówiła sędzia. Zwróciła przy tym uwagę, że obecnie pociągnięcie do odpowiedzialności byłego kierownictwa urzędu jest już niemożliwe ze względu na przedawnienie.
Prokurator Prokuratury Rejonowej w Białogardzie Agata Mikołajczyk-Biedrzycka poinformowała po ogłoszeniu wyroku, że nie zamierza się od niego odwoływać. W mowie końcowej wygłoszonej w środę wnosiła o 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata dla Eweliny S., a także po 5 tys. zł grzywny i zadośćuczynienia oraz obciążenia oskarżonej kosztami i opłatami sądowymi. Takiej kary chciał także pełnomocnik pokrzywdzonych rodziców nieżyjącego chłopca.
Obrońca oskarżonej mec. Bartosz Papucewicz liczył na uniewinnienie. Po ogłoszeniu wyroku poinformował, że decyzję o apelacji podejmie po konsultacji z klientką.
"Nie ja powinnam patrzeć w oczy rodzinie"
Ewelina S. na środowej rozprawie przekonywała o swojej niewinności, mówiąc, iż jej obowiązkiem jest nadzór nad kanalizacją czynną. "Ewidentnie to wynika z zakresu obowiązków wydziału" – powiedziała.
Odnosząc się do inwestycji kanalizacyjnej z 2011 r., podkreśliła, że nie jej obowiązkiem było szukanie i analizowanie dokumentacji realizowanej budowy. Dodała, że w dokumentach stary kolektor był oznaczony jako wyłączony z użytku.
- Dlaczego to ja za to odpowiadam, a nie osoby, które były odpowiedzialne za prowadzenie inwestycji (…)? One powinny tu siedzieć. (…) Nie ja powinnam patrzeć w oczy rodzinie – mówiła w sądzie Ewelina S.
Prokuratura Rejonowa w Białogardzie w 2018 r. w odrębnym postępowaniu oskarżyła o nieumyślne spowodowanie śmierci 5-letniego Szymona rodziców dziecka. W styczniu 2019 r. sąd uniewinnił matkę chłopca od popełnienia tego czynu. Wobec ojca warunkowo umorzył postępowanie na rok, zmieniając przy tym kwalifikację zarzucanego na bezpośrednie narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia.
Źródło: TVN24 Szczecin/PAP
Źródło zdjęcia głównego: | Adam Wójcik