W poszukiwania zaginionej Beaty Klimek włączyli się płetwonurkowie. Prokuratura wszczęła już postępowanie, ale nie ujawnia żadnych szczegółów. Zaginiona była ostatni raz widziana, gdy odprowadzała swoje dzieci na przystanek autobusowy. Potem w jej domu przestał działać system monitoringu, a jej telefon zamilkł.
Kobieta zaginęła w październiku tego roku w Poradzie (Zachodniopomorskie). Od tamtej chwili trwają poszukiwania. W ostatnim czasie - jak ustalili reporterzy "Uwagi!" TVN - do akcji dołączyli płetwonurkowie. Grupa Specjalna Płetwonurków RP prowadzi działania w kilku okolicznych zbiornikach wodnych.
Maciej Rokus, szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, powiedział w rozmowie z reporterem programu Uwaga! TVN Jakubem Dreczką, że czas odgrywa w poszukiwaniach najistotniejszą rolę. - Gdybyśmy przyjęli założenie, że zaginiona nie żyje, to ciało przebywające w różnym środowisku, ulega rozkładowi. Dlatego tak ważne jest, żeby znaleźć je jak najszybciej - wyjaśnił. - Myślę, że ktoś na pewno popełnił błędy, które dziś chciałby odwrócić. Myślę, że w najbliższym czasie dla tej sprawy pojawi się jakieś rozwiązanie, a być może uda się ją zakończyć - dodał. Rozmowa z szefem Grupy Specjalnej Płetwonurków RP.
Prokurator Łukasz Błogowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, przekazał, że postępowanie w tej sprawie zostało wszczęte, ale ze względu na dobro śledztwa nie udziela szczegółowych informacji.
Poszukiwania kobiety trwają od ponad półtora miesiąca.
ZOBACZ: Odprowadziła dzieci do szkolnego autobusu i ślad po niej zaginął. Co się stało z panią Beatą?
Rano odprowadziła dzieci na przystanek i nie przyszła do pracy
7 października 2024 roku Beata Klimek odprowadziła swoje dzieci na przystanek autobusowy w Poradzie. Od tego czasu nie ma z nią kontaktu. Po południu dzieci wróciły ze szkoły, nie zastały już mamy w domu, więc poszły do cioci.
- Jej (Beaty Klimek - red.) telefon zamilkł prawdopodobnie o 8:40. Dzwoniły do niej panie z pracy, by zapytać się, czemu się nie stawiła. Sygnał był chyba raz czy dwa – powiedziała Katarzyna Klimek, siostra pani Beaty.
Kamery się wyłączyły
W jej domu zamontowany był monitoring. Zainstalowała go w obawie o swoje bezpieczeństwo, także ze względu na męża, z którym się rozwodziła. Kamery przestały rejestrować obraz krótko po jej wyjściu na przystanek. - Prawdopodobnie o godzinie 7:05 wyszła z domu, a - co się później dowiedzieliśmy - o godzinie 7:07 kamera przestała działać - wyjaśnia siostra zaginionej.
Kobieta zdążyła pójść na przystanek, około godziny 7:15 autobus z jej dziećmi odjechał. - Jeszcze chwilę zamieniła słowo z sąsiadką, która chciała podzielić się z nią mięsem, które wędziła. Powiedziała jej, że bardzo się spieszy, że jedzie do pracy, musi kupić dzieciom chleb, powiedziała jej harmonogram całego dnia - opowiada.
Potem w domu miał widzieć ją jeszcze teść. Na tym kończą się informacje o jej losach.
O zaginięciu kobiety poinformowano Komendę Powiatową Policji w Łobzie. W poszukiwania zaginionej zaangażowali się także mieszkańcy, którzy przeczesują okoliczny teren. W działania służb włączono także psy tropiące.
- Pies poruszał się w rejonie posesji, gdzie prawdopodobnie wyczuwalny był zapach, a następnie poprowadził funkcjonariuszy drogą leśną w pobliskie pola. I przy obszarze leśnym ślad się urwał - powiedział jeden z funkcjonariuszy biorących udział w akcji.
Dzieci zaginionej są pod opieką psychologa. Opiekuje się nimi siostra pani Beaty. - Ona bez dzieci nie może żyć. Dzieci to dla niej cały świat. Wszędzie z nimi jeździła, nie rozstawała się z nimi. Chciałabym, żeby wróciła do domu, do dzieci, które bardzo kocha – dodała siostra pani Beaty.
Osoby, które mają jakieś informacje o zaginionej kobiecie proszone są o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Łobzie pod numerem telefonu 47 78 25 511.
Źródło: tvn24.pl, Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: KPP Łobez