W Poradzu (woj. zachodniopomorskie) prowadzone są czynności policyjne pod nadzorem prokuratora na terenie posesji, na której mieszkała zaginiona Beata Klimek. Na miejscu pracowała koparka. Rodzina kobiety ma nadzieję, że nastąpi przełom.
Czynności na terenie posesji w Poradzu prowadzone były środowego poranka.
- Jest to czynność przeszukania i oględzin tego terenu. Są to czynności, które mają na celu odnalezienie przedmiotów bądź śladów mogących stanowić dowód w tej sprawie. Realizowane są przy udziale specjalistycznego sprzętu, między innymi georadaru, urządzeń, które pozwolą na wykonanie pewnych prac ziemnych, jest też pies służbowy wykorzystywany podczas tych czynności. Czynności są wykonywane przy udziale biegłego z zakresu genetyki - mówi Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik prasowa Prokuratury Regionalnej w Szczecinie.
Śledztwo w Prokuraturze Regionalnej w Szczecinie prowadzone jest od grudnia ubiegłego roku. - Zostało przejęte z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, zadecydowała o tym waga i zawiłość tej sprawy. Postępowanie prowadzone jest w kierunku artykułu 155 kodeksu karnego, który mówi o nieumyślnym spowodowaniu śmierci - tłumaczy.
Rano odprowadziła dzieci na przystanek i nie przyszła do pracy
7 października 2024 roku Beata Klimek odprowadziła swoje dzieci na przystanek autobusowy w Poradzie. Od tego czasu nie ma z nią kontaktu. Po południu dzieci wróciły ze szkoły, nie zastały już mamy w domu, więc poszły do cioci.
- Jej (Beaty Klimek - red.) telefon zamilkł prawdopodobnie o 8:40. Dzwoniły do niej panie z pracy, by zapytać się, czemu się nie stawiła. Sygnał był chyba raz czy dwa – powiedziała Katarzyna Klimek, siostra pani Beaty.
Kamery się wyłączyły
W jej domu zamontowany był monitoring. Zainstalowała go w obawie o swoje bezpieczeństwo, także ze względu na męża, z którym się rozwodziła. Kamery przestały rejestrować obraz krótko po jej wyjściu na przystanek. - Prawdopodobnie o godzinie 7:05 wyszła z domu, a - o czym się później dowiedzieliśmy - o godzinie 7:07 kamera przestała działać - wyjaśnia siostra zaginionej.
Kobieta zdążyła pójść na przystanek, około godziny 7:15 autobus z jej dziećmi odjechał. - Jeszcze chwilę zamieniła słowo z sąsiadką, która chciała podzielić się z nią mięsem, które wędziła. Powiedziała jej, że bardzo się spieszy, że jedzie do pracy, musi kupić dzieciom chleb, powiedziała jej harmonogram całego dnia - opowiada.
Potem w domu miał widzieć ją jeszcze teść. Na tym kończą się informacje o jej losach.
O zaginięciu kobiety poinformowano Komendę Powiatową Policji w Łobzie. W poszukiwania zaginionej zaangażowali się także mieszkańcy, którzy przeczesywali okoliczny teren. W działania służb włączono także psy tropiące.
- Pies poruszał się w rejonie posesji, gdzie prawdopodobnie wyczuwalny był zapach, a następnie poprowadził funkcjonariuszy drogą leśną w pobliskie pola. I przy obszarze leśnym ślad się urwał - powiedział jeden z funkcjonariuszy biorących udział w akcji.
Dzieci zaginionej są pod opieką psychologa. Opiekuje się nimi siostra pani Beaty. - Ona bez dzieci nie może żyć. Dzieci to dla niej cały świat. Wszędzie z nimi jeździła, nie rozstawała się z nimi. Chciałabym, żeby wróciła do domu, do dzieci, które bardzo kocha – dodała siostra pani Beaty.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Przeszłość nowej partnerki
Mąż Beaty Klimek, z którym była w trakcie rozwodu, miał twierdzić, że widział, jak kobieta wychodzi z dziećmi. Chwilę później sam wyjechał. W rozmowie z detektywem, nie szczędził szczegółów na temat tego, co robił tego dnia. Nie wszystkie jego zeznania są jednak spójne.
- Godziny od momentu jej zaginięcia do popołudnia, kiedy się o tym dowiedział, były według jego relacji bardzo wypełnione. De facto miał alibi. Moim zdaniem nie mówił prawdy. Zrelacjonował, że jechał na Łobez. Jednak nie jest to prawdą, ponieważ jest świadek, który widział go w innym miejscu - wyjaśniał detektyw Arkadiusz Andała.
Mąż zaginionej wraz z nową partnerką wprowadzili się już do mieszkania Beaty Klimek. Przez ostatnie półtora roku małżonkowie żyli osobno. Pani Beata mieszkała z dziećmi, które tuż po jej zaginięciu, trafiły pod opiekę jej rodzonej siostry.
Mężczyzna twierdzi, że mieszka tu tymczasowo i wyprowadzi się stąd, gdy wróci jego żona.
Agnieszka B., z którą od ponad roku jest związany Jan Klimek, 25 lat temu brała udział w tuszowaniu zabójstwa swojego męża. Przez kilka miesięcy miała utrzymywać, że jej mężczyzna wyjechał zagranicę. Okazało się jednak, że dokumenty zostawił w domu. Po upływie paru miesięcy, kobieta zaczęła ujawniać długo skrywaną tajemnicę.
- Powiedziała, że śniło jej się, że jest zakopany w dołach. Policja porządnie ją przycisnęła i wtedy się przyznała, że zabił go Krzysiek z miłości do niej. Że miał z nią romans. Później policja przycisnęła Krzyśka. Była wizja lokalna, jak go zakopał. Z sekcji zwłok wyszło, że jak on go zakopał, to jeszcze żył, bo miał piasek w płucach - opowiedziała "Uwadze" TVN Anna, matka zamordowanego.
Osoby, które mają jakieś informacje o zaginionej kobiecie, proszone są o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Łobzie pod numerem telefonu 47 78 25 511.
Autorka/Autor: FC/tok
Źródło: tvn24.pl, Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: archiwum rodzinne