Mijają trzy miesiące od zaginięcia Beaty Klimek. Poszukiwania trwają. Dzieci zaginionej zamieszkały z jej siostrą, a do mieszkania niedawno wprowadził się jej mąż, z którym była w trakcie rozwodu. Jak ustalili reporterzy Uwagi TVN, lokal zajął wraz z partnerką, która przed 25 laty kryła zabójcę swojego męża.
Nie ustają poszukiwania Beaty Klimek. Kobieta zaginęła w październiku tego roku w Poradzie (woj. zachodniopomorskie). Po odprowadzeniu dzieci na autobus szkolny, miała wrócić do domu, by jechać do pracy, wtedy ktoś wyłączył monitoring.
Mąż Beaty Klimek, z którym była w trakcie rozwodu, miał twierdzić, że widział jak kobieta wychodzi z dziećmi. Chwilę później sam wyjechał. W rozmowie z detektywem, nie szczędził szczegółów na temat tego, co robił tego dnia. Nie wszystkie jego zeznania są jednak spójne. ZOBACZ: Co się stało z Beatą Klimek? "Myślę, że zbliżamy się do końca sprawy"
- Godziny od momentu jej zaginięcia do popołudnia, kiedy się o tym dowiedział, były według jego relacji bardzo wypełnione. De facto miał alibi. Moim zdaniem nie mówił prawdy. Zrelacjonował, że jechał na Łobez. Jednak nie jest to prawdą, ponieważ jest świadek, który widział go w innym miejscu - wyjaśnia detektyw Arkadiusz Andała.
- Brakuje godziny, której pan Jan nie jest w stanie dokładnie wytłumaczyć. Gdzie dokładnie jeździł, co się w tym czasie działo. Myślę, że zbliżamy się do końca, do celu, jestem o tym przekonany. Zawsze gdzieś ktoś popełni jakiś błąd – mówi Maciej Rokus, biegły sądowy i szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP.
Przeszłość nowej partnerki
Niedawno mąż zaginionej wraz z nową partnerką wprowadzili się do mieszkania Beaty Klimek. Przez ostatnie półtora roku małżonkowie żyli osobno. Pani Beata mieszkała z dziećmi, które tuż po jej zaginięciu, trafiły pod opiekę jej rodzonej siostry.
Mężczyzna twierdzi, że mieszka tu tymczasowo i wyprowadzi się stąd, gdy wróci jego żona.
Agnieszka B., z którą od ponad roku jest związany Jan Klimek, 25 lat temu brała udział w tuszowaniu zabójstwa swojego męża. Przez kilka miesięcy miała utrzymywać, że jej mężczyzna wyjechał zagranicę. Okazało się jednak, że dokumenty zostawił w domu. Po upływie paru miesięcy, kobieta zaczęła ujawniać długo skrywaną tajemnicę.
- Powiedziała, że śniło jej się, że jest zakopany w dołach. Policja porządnie ją przycisnęła i wtedy się przyznała, że zabił go Krzysiek z miłości do niej. Że miał z nią romans. Później policja przycisnęła Krzyśka. Była wizja lokalna, jak go zakopał. Z sekcji zwłok wyszło, że jak on go zakopał, to jeszcze żył, bo miał piasek w płucach - opowiedziała "Uwadze" Anna, matka zamordowanego.
"Czas odgrywa najistotniejszą rolę"
Maciej Rokus, szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, która dołączyła do poszukiwań zaginionej, w rozmowie z reporterem programu Uwaga! TVN Jakubem Dreczką, mówił w listopadzie że czas odgrywa w poszukiwaniach najistotniejszą rolę. - Gdybyśmy przyjęli założenie, że zaginiona nie żyje, to ciało przebywające w różnym środowisku, ulega rozkładowi. Dlatego tak ważne jest, żeby znaleźć je jak najszybciej - wyjaśnił. - Myślę, że ktoś na pewno popełnił błędy, które dziś chciałby odwrócić. Myślę, że w najbliższym czasie dla tej sprawy pojawi się jakieś rozwiązanie, a być może uda się ją zakończyć - dodał. Rozmowa z szefem Grupy Specjalnej Płetwonurków RP.
Prokurator Łukasz Błogowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, przekazał, że postępowanie w tej sprawie zostało wszczęte, ale ze względu na dobro śledztwa nie udziela szczegółowych informacji.
Poszukiwania kobiety trwają od ponad półtora miesiąca.
ZOBACZ: Odprowadziła dzieci do szkolnego autobusu i ślad po niej zaginął. Co się stało z panią Beatą?
Rano odprowadziła dzieci na przystanek i nie przyszła do pracy
7 października 2024 roku Beata Klimek odprowadziła swoje dzieci na przystanek autobusowy w Poradzie. Od tego czasu nie ma z nią kontaktu. Po południu dzieci wróciły ze szkoły, nie zastały już mamy w domu, więc poszły do cioci.
- Jej (Beaty Klimek - red.) telefon zamilkł prawdopodobnie o 8:40. Dzwoniły do niej panie z pracy, by zapytać się, czemu się nie stawiła. Sygnał był chyba raz czy dwa – powiedziała Katarzyna Klimek, siostra pani Beaty.
Kamery się wyłączyły
W jej domu zamontowany był monitoring. Zainstalowała go w obawie o swoje bezpieczeństwo, także ze względu na męża, z którym się rozwodziła. Kamery przestały rejestrować obraz krótko po jej wyjściu na przystanek. - Prawdopodobnie o godzinie 7:05 wyszła z domu, a - co się później dowiedzieliśmy - o godzinie 7:07 kamera przestała działać - wyjaśnia siostra zaginionej.
Kobieta zdążyła pójść na przystanek, około godziny 7:15 autobus z jej dziećmi odjechał. - Jeszcze chwilę zamieniła słowo z sąsiadką, która chciała podzielić się z nią mięsem, które wędziła. Powiedziała jej, że bardzo się spieszy, że jedzie do pracy, musi kupić dzieciom chleb, powiedziała jej harmonogram całego dnia - opowiada.
Potem w domu miał widzieć ją jeszcze teść. Na tym kończą się informacje o jej losach.
O zaginięciu kobiety poinformowano Komendę Powiatową Policji w Łobzie. W poszukiwania zaginionej zaangażowali się także mieszkańcy, którzy przeczesują okoliczny teren. W działania służb włączono także psy tropiące.
- Pies poruszał się w rejonie posesji, gdzie prawdopodobnie wyczuwalny był zapach, a następnie poprowadził funkcjonariuszy drogą leśną w pobliskie pola. I przy obszarze leśnym ślad się urwał - powiedział jeden z funkcjonariuszy biorących udział w akcji.
Dzieci zaginionej są pod opieką psychologa. Opiekuje się nimi siostra pani Beaty. - Ona bez dzieci nie może żyć. Dzieci to dla niej cały świat. Wszędzie z nimi jeździła, nie rozstawała się z nimi. Chciałabym, żeby wróciła do domu, do dzieci, które bardzo kocha – dodała siostra pani Beaty.
Osoby, które mają jakieś informacje o zaginionej kobiecie proszone są o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Łobzie pod numerem telefonu 47 78 25 511.
Źródło: tvn24.pl, Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: KPP Łobez