Ciśnieniowe czujniki prędkości tzw. rurki Pitota zamontowane w Airbusach znów do sprawdzenia - zadecydowała Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA). Chodzi o skontrolowanie urządzeń produkcji amerykańskiej firmy Goodrich, które w ubiegłym miesiącu zastąpiły te wytwarzane przez francuską firmę Thales.
Urządzenia Thalesa są w centrum uwagi ekspertów, którzy zajmują się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy Airbusa A330. Samolot ten 1 czerwca 2009 roku spadł do Atlantyku. Maszyna leciała z Rio de Janeiro do Paryża. W katastrofie zginęło 228 osób.
Jaka była przyczyna wypadku - tego nadal nie wiadomo. Od samego początku wskazywano jednak, że niesprawne prędkościomierze mogły mieć wpływ na przebieg katastrofy.
Doniesienia o usterce
EASA wydała we wtorek dyrektywę, w której nakazała sprawdzenie niektórych zamontowanych w Airbusach ciśnieniowych czujników prędkości.
Unijna agencja wskazała, że pojawiły się doniesienia o luźnych uszczelnieniach w pewnej liczbie egzemplarzy rurek Pitota produkcji Goodricha, co może być usterką fabryczną. Amerykańska firma skonstruowała swoje urządzenia specjalnie dla dużych modeli Airbusa - A330 i A340.
Jeśli usterka nie zostanie naprawiona, wydostawanie się powietrza z czujnika spowoduje jego błędne wskazania.
Zakłócenia niemożliwe
Rzeczniczka EASA zapewniła, że nie będzie większych problemów z poradzeniem sobie z problemem. Podkreśliła również, że nie jest prawdopodobne by wywołał on poważniejsze zakłócenia w komunikacji lotniczej.
Według rzecznika Airbusa, kontrola dotyczy "ograniczonej partii" czujników, które są identyfikowane dzięki numerom fabrycznym.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24