Barack Obama powiedział, że pamięta o Polsce, pamięta pobyt w Warszawie - powiedział Ryszard Schnepf, polski ambasador w Waszyngtonie, który rozmawiał z prezydentem Stanów Zjednoczonych po jego przemówieniu w centrum polonijnym w Chicago. Co z wizami? - Odpowiedział żartobliwie, że "wszystkich interesów w tej chwili nie załatwimy", ale że jest z nami - dodał ambasador.
Ambasador Polski w USA Ryszard Schnepf i przedstawiciele Polonii pozytywnie przyjęli wtorkowe przemówienie amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy, który w polonijnym Copernicus Center w Chicago bronił ogłoszonego w ubiegłym tygodniu dekretu imigracyjnego. - Było mi ciepło na sercu, zwłaszcza kiedy prezydent Barack Obama powitał wszystkich słowami "dzień dobry" - powiedział ambasador RP w Waszyngtonie Ryszard Schnepf, który przyleciał do Chicago.
"Wszystkich interesów w tej chwili nie załatwimy"
Ambasador przyznał, że miał okazję wymienić z prezydentem Obamą parę słów podczas powitania. W krótkiej rozmowie Schnepf miał przypomnieć o ciągle niezałatwionej sprawie włączenia Polski do ruchu bezwizowego.
- Prezydent Barack Obama odpowiedział żartobliwie, że "wszystkich interesów w tej chwili nie załatwimy", ale że jest z nami. Powiedział, że Warszawa wciąż jest w jego sercu po ostatniej wizycie i że Polska zawsze będzie miała wsparcie ze strony Ameryki - relacjonował rozmowę z prezydentem ambasador Schnepf. Prezydencki dekret imigracyjny ocenił jako krok w dobrą stronę, który może dać ochronę przed deportacją, według różnych szacunków, od 40-50 tys. Polaków przebywających nielegalnie w Stanach Zjednoczonych. Przyznał, że ogłoszony przez Obamę dekret nie załatwia sprawy wszystkich imigrantów.
- Mam nadzieję, że Kongres pójdzie za tą inicjatywą prezydenta Obamy - dodał ambasador Schnepf.
"Podziękowałam prezydentowi za to, co zrobił"
Przed przemówieniem w Copernicus Center odbyło się zamknięte dla mediów spotkanie amerykańskiego prezydenta z przedstawicielami organizacji społecznych reprezentującymi różne grupy etniczne - w tym Polaków. Wśród sześciu zaproszonych osób znalazła się Grażyna Zajączkowska, dyrektor ds. imigrantów w Zrzeszeniu Amerykańsko-Polskim (Polish American Association), organizacji niosącej pomoc socjalną Polakom w Stanach Zjednoczonych. - Podziękowałam prezydentowi za to, co zrobił, ponieważ jest to bardzo odważne z jego strony, wiemy przecież, jaka jest opozycja w Kongresie. Mamy nadzieję, że to sprowokuje Kongres do poważnej pracy nad poważną reformą imigracyjną. Na razie, dzięki prezydenckiemu dekretowi imigracyjnemu, uratujemy wiele osób przed deportacją - powiedziała Zajączkowska. Jak relacjonowała, uczestnicy spotkania z Obamą zgłaszali sugestie dotyczące dekretu. Zajączkowska powiedziała prezydentowi Obamie, że wprowadzone przez niego zmiany przepisów nie rozwiązują problemu Polaków, nieudokumentowanych imigrantów, którzy nie mają dzieci. W myśl dekretu, deportacji unikną te osoby, które są rodzicami dzieci z amerykańskim obywatelstwem (bo urodziły się w USA) lub mają uregulowany status, a także nie były karane. - Prezydent odpowiedział, że trzeba w dalszym ciągu wywierać presję na Kongres, by uchwalił reformę - stwierdziła dyrektor ds. imigrantów w Zrzeszeniu Amerykańsko-Polskim.
Zajączkowska była ogromnie wzruszona bezpośrednim spotkaniem z prezydentem Obamą. - Jest to ogromne wyróżnienie dla Polonii, że prezydent zorganizował spotkanie dotyczące imigracji właśnie w tym polskim miejscu w Chicago - stwierdziła. Prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Frank Spula podkreślił, że wydany przez Obamę dekret imigracyjny "jest potrzebny i ważny dla imigrantów". Pytany o to, czy ze zmiany przepisów skorzysta dużo Polaków, Spula stwierdził, że na pewno nie tylu ilu Latynosów. Prezes KPA podkreślił, że konieczne jest dalsze rozszerzenie przepisów, które objęłyby także bezdzietnych imigrantów.
Na turystycznej wizie
Jedną z Polek, która skorzysta z prezydenckiego dekretu imigracyjnego jest 40-letnia Agnieszka Maj, która w Stanach Zjednoczonych mieszka od 1999 roku. Jak mówi przyjechała na wizie turystycznej "by trochę dorobić". Nigdy już nie wróciła do Polski. Założyła w Stanach Zjednoczonych rodzinę. Razem z mężem wychowuje dwójkę dzieci: 7-letnią córkę i 5-letniego syna. - Będę się kwalifikować, bo mam dzieci, które urodziły się w USA i mieszkam tutaj ponad 10 lat. Jest to dla nas szansa, by wyjść z cienia. Moje życie jest tutaj w Ameryce. O powrocie do Polski już nie myślę, ale chciałabym mieć możliwość odwiedzania moich rodziców, ale w obecnej sytuacji nie jestem w stanie tego robić - powiedziała Polka. Agnieszka Maj uważa, że w Chicago jest dużo Polaków, którzy są w tej samej sytuacji co jej rodzina.
- Osobiście znam dużo ludzi, którzy przybyli tutaj na wizie turystycznej i zostali, by tu żyć i pracować, a później urodziły im się dzieci - mówiła.
Autor: nsz//rzw / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: EPA