Zdjęcie Ferrari Justina Biebera kosztowało go życie


Paparazzi nieraz udowadniali, że zrobią absolutnie wszystko, by sfotografować sławną osobę bez względu na to, czy jest to bezpieczne lub zgodne z prawem. Dla fotografa, który w Nowy Rok w Los Angeles ścigał Ferrari należące do Justina Biebera, próba zrobienia zdjęcia zakończyła się tragicznie.

Jak podaje CNN, Ferrari piosenkarza Justina Biebera zostało zatrzymane we wtorek wieczorem przez policję do rutynowej kontroli na drodze Sepulveda Boulevard. Okazję do zrobienia zdjęcia zwęszył 29-letni paparazzi. - Fotograf myśląc, że sportowym autem kieruje gwiazdor, zaparkował po drugiej stronie ulicy i wysiadł ze swojego samochodu, by zrobić mu zdjęcie - poinformował rzecznik policji w Los Angeles James Stoughton. Gdy mężczyzna, pouczony przez policję, wracał do auta, został potrącony przez nadjeżdżający samochód. Mężczyzna zginął na miejscu. W aucie nie było Justina

Jak się okazało, Biebera nie było w Ferrari - samochodem podróżowało jego dwóch kolegów.

"Mimo, że nie byłem na miejscu i nie jestem bezpośrednio związany z tym tragicznym wypadkiem, moje myśli i modlitwy są z rodziną ofiary" - napisał Bieber w oświadczeniu.

Piosenkarz wyraził również nadzieję, że "ta tragedia będzie wreszcie inspiracją do stworzenia sensownego prawa" oraz, że zostają podjęte "wszelkie niezbędne kroki w celu obrony życia i bezpieczeństwa celebrytów, policjantów, a także fotografów i i nnych niewinnych przechodniów". Paparazzi był karany Policja nie ujawnia tożsamości mężczyzny. Wiadomo jedynie, że był on wcześniej karany, również za niebezpieczną jazdę, w tym m.in. za przekroczenie prędkości. Ponadto poinformowano, że kierowca, który go potrącił, nie usłyszy w tej sprawie żadnych zarzutów.

Autor: dp//ja/k / Źródło: CNN, Reuters, tvn24.pl