- Na pewno nie zamieniłbym swoich doświadczeń z U-2 na nic innego. Nie da się opisać tego uczucia, kiedy się jest "na szczycie świata" - mówi tvn24.pl Ross Franquemont, amerykański pilot instruktor latający na szpiegowskich U-2. Niezwykłe widoki, które może podziwiać ze swojego "stanowiska pracy", skłoniły go do zajęcia się fotografią. Teraz do kokpitu zabiera torbę wyładowaną aparatami i kamerami. Robi wyjątkowe zdjęcia i nagrania.
- Często myślę, że spotkał mnie niezwykły przywilej, iż mogę być w takim miejscu. Czasem po prostu wpatruję się w horyzont i podziwiam różne odcienie błękitu. To mnie fascynuje i to staram się uchwycić na swoich fotografiach - mówi tvn24.pl wojskowy.
Praca na bardzo dużej wysokości
Franquemont podczas służby zajmuje najlepszy punkt widokowy dostępny dla człowieka, za wyjątkiem tych, którzy udadzą się w kosmos. Jako pilot instruktor z 1. Dywizjonu Rozpoznawczego bazy Beale w Kalifornii lata samolotem szpiegowskim U-2S. Maksymalna wysokość, na jaką może wzbić się taka maszyna to tajemnica wojskowa. Wojsko USA mówi o "ponad 70 tysiącach stóp" (czyli ponad 21,3 km).
Powszechnie przyjmuje się jednak, że maszyna może więcej, niż się oficjalnie podaje. Rzeczywiście na jednym ze zdjęć opublikowanych przez Franquemonta widać na wskaźnikach wysokość 70944 stóp, czyli ponad 21,6 km. Takie wysokości są ekstremalne dla samolotów i ludzi. Zwykłe maszyny pasażerskie latają dwa razy niżej. Siedzący w U-2 pilot ma więc niezwykły punkt widokowy. Widać to wyraźnie na zdjęciach Franquemonta. Wrażenia są zbliżone do lotu w kosmos. Potęguje je fakt, że aby bezpiecznie lecieć na takiej wysokości, pilot musi być ubrany w skafander bardzo zbliżony do noszonego przez astronautów. O tym, jak dokładniej wyglądają przygotowania do lotu U-2, jak zadbano o przeżycie pilota i dlaczego maszyna teoretycznie z lat 50. nadal lata, pisaliśmy wcześniej w tvn24.pl.
Samolot na autopilocie, czas wolny na zdjęcia
U-2 co prawda nie dzierży rekordu wysokości lotu, ale ma tę zaletę, że leci na dużej wysokości bardzo statecznie i powoli jak na samolot wojskowy - z prędkością około 800 km/h. To w zasadzie wielki szybowiec z silnikiem odrzutowym. Pilot ma sporo czasu na podziwianie widoków, bowiem standardowy lot może trwać osiem godzin i więcej. - Maszyna zazwyczaj jest na autopilocie. Moim zadaniem jest ją nadzorować - opisuje Franquemont. Kiedy tylko pilot zakończy procedurę startu i wejścia na zadaną wysokość, wyjmuje sprzęt fotograficzny i rozmieszcza go po całym kokpicie. Potem czeka na okazję. - To, ile będę miał "czasu wolnego", bardzo zależy od tego, jaki lot wykonuję. Zazwyczaj jest jednak okazja zrobić trochę zdjęć - opisuje pilot. Zaznacza, że musi się zawczasu przygotować, bo "nigdy nie wie, kiedy będzie ten jeden niezwykły widok". Franquemont opublikował niedawno między innymi całą serię zdjęć zorzy polarnej. Nie sprecyzował, gdzie leciał i jak długo, jednak z opisów zdjęć wynika, iż najpierw był nad Kalifornią, a potem nad Wielką Brytanią, po drodze przelatując nad północną Kanadą i Grenlandią. Taki lot musiał zająć około 11-12 godzin. - Nie miałem pojęcia, że zorza porusza się w takim tempie. Tańczyła, zmieniała kształty i to wszystko w ułamkach sekund. To było wyzwanie dla fotografa, który w skafandrze kosmicznym siedzi w trzęsącej się metalowej puszcze lecącej 800 km/h - opisywał Franquemont swoje wrażenia ze spotkania z zorzą polarną nad Zatoką Hudsona.
Pluszaki pomagają chronić tajemnice wojskowe
Na niektórych zdjęciach Franquemonta widać nietypowych "pasażerów" w kokpicie - trzy pluszaki. Zapytany o nie, wyjaśnia, że to zabawki trójki jego dzieci. - Dałem im możliwość wybrania jednego spośród swoich pluszaków, który będzie ze mną latał - mówi pilot. Przyznaje, że "mają taką dodatkową zaletę, że chronią przed uszkodzeniami mój sprzęt fotograficzny, kiedy jest upchnięty w torbie". Pytany o to, jak ma się robienie zdjęć z wnętrza maszyny zwiadowczej do zachowania tajemnicy wojskowej, unika bezpośredniej odpowiedzi. - Większość moich zdjęć musi przejść przez biuro ds. komunikacji naszej jednostki - stwierdza. Na pytanie, czy na niektórych zdjęciach celowo zasłania flagą albo pluszakami niektóre wskaźniki, również odpowiada oględnie: "Czasami muszę zasłaniać wskaźniki i ekrany z powodów operacyjnych". Franquemont lata na U-2 od 2005 roku, z trzyletnią przerwą na pracę sztabową za biurkiem. Jak mówi, zdjęcia zaczął robić wiele lat temu, ale początkowo pokazywał je tylko znajomym i rodzinie. Pod koniec lutego postanowił jednak założyć grupę na Facebooku o nazwie Extreme Ross Photography, żeby podzielić się efektami swojej pasji z szerszą publicznością. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo najpierw za sprawą mediów branżowych, a potem już tych masowych, gwałtownie zyskał na popularności. Choć uznanie dla pracy sprawia Franquemontowi satysfakcję, to mówi, że nie było to jego celem. - Moja kariera wojskowa niechybnie kiedyś się skończy. Wtedy zostaną mi tylko wspomnienia i te zdjęcia - mówi pilot.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Ross Franquemon/Extreme Ross Photography