Były brytyjski żołnierz zrezygnował ze zdobycia Mount Everestu, by ocalić himalaistkę, której skończył się tlen. Do szczytu brakowało mu zaledwie 500 m - podają media. Po drodze w dół wspinacze minęli jeszcze innego wycieńczonego himalaistę, który - jak się potem okazało - nie zdołał dotrzeć do bazy.
Leslie Binns z Rotherham (Wielka Brytania) w rozmowie z BBC News powiedział, że kiedy dotarł na tzw. balkon znajdujący się na południowej ścianie w pobliżu szczytu Mount Everestu, gdzie wspinacze zwykle porzucają puste butle z tlenem, zobaczył coś dziwnego.
- Zauważyłem kogoś zsuwającego się ku mnie - powiedział w rozmowie z BBC Binns. - Słyszałem wrzaski przerażenia, kiedy ta osoba nabierała prędkości. Przygotowałem się, by spróbować ją zatrzymać. Udało mi się.
Brytyjczyk zawraca
Binns to były brytyjski żołnierz. Był na misjach w Bośni, Iraku i Afganistanie. Po wybuchu bomby stracił oko. Obecnie 42-latek pracuje w firmie ochroniarskiej, która zabezpiecza pola naftowe w Iraku.
Jak podają portale poświęcone himalaizmowi, z "balkonu", gdzie dotarł Brytyjczyk, droga na szczyt zajmuje od 3 do 6 godzin.
Binns w rozmowie z BBC News relacjonował, że pomógł wspinaczowi wstać i spojrzał na butlę z tlenem. - Według wskaźnika była pusta - wyjaśnił.
Himalaistką okazała się hinduska Sunita Hazra, która zdobywała szczyt przed nim. Mężczyzna udzielił jej pomocy i posłał na dół. Po 20 m kobieta jednak upadła.
Choć Binnsa od szczytu dzieliło zaledwie 500 m, zdecydował się zawrócić i pomóc kobiecie. Wezwał na pomoc swojego szerpę. - Powiedziałem mu, że nie idziemy na szczyt, daję jej moją butlę z tlenem i zabieram na dół - wyjaśnił.
Binns, szerpa i wycieńczona Hazra od tej pory schodzili we troje. Po drodze natknęli się na kolejnego wspinacza, który źle się poczuł. Udzielili mu pomocy i poszli dalej. Nie byli go jednak w stanie nieść.
"Prawa ręka była paskudnie odmrożona"
Brytyjczyk powiedział, że droga była bardzo niebezpieczna i on sam wpadł do pasa w szczelinę, z której nie mógł wyjść przez ok. 5 minut. W końcu udało im się dotrzeć do obozu.
- Dałem Sunicie mój śpiwór w namiocie. Próbowaliśmy ją rozgrzać, pocierając i poklepując jej ciało. Miała hipotermię, jej prawa ręka była paskudnie odmrożona - dodał Binns. Mężczyzna powiedział, że moczyli dłoń kobiety w herbacie z imbirem, bo był to najszybszy sposób na rozgrzanie.
Potem Binns dowiedział się, że wspinacz, którego spotkali po drodze, był zbyt wycieńczony, by wrócić do bazy, i zmarł. - Bardzo żałuję, że nie mogliśmy nic dla niego zrobić - dodał. - Jestem niezmiernie dumny, że pomogłem Sunicie. Żaden szczyt nie jest wart życia. Żałuję, że nie mogłem zrobić więcej.
Kiedy następnego dnia ponownie ruszył w góry, przechodził koło ciała zmarłego mężczyzny. Potem szerpowie znieśli zwłoki na dół.
Sunita Hazra trafiła do szpitala.
Czarna seria
W obecnym sezonie, trwającym jak zawsze od marca do maja, śmierć na Mount Evereście poniosło siedmioro wspinaczy.
Od zdobycia Everestu w 1953 r. przez Nowozelandczyka Edmunda Hillary'ego i szerpę Tenzinga Norgaya śmierć na "Dachu Świata" poniosło ponad 250 osób.
Autor: pk/kk / Źródło: BBC, Independent
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia - CC BY-SA 2,5 | Luca Galuzzi