Żołnierz, który zabił 16 cywilów w Afganistanie opuścił w piątek amerykańskie więzienie w Kuwejcie, wyleciał do Stanów Zjednoczonych. Trafi do wojskowego więzienia w bazie Fort Leavenworth w Kansas - podały amerykańskie media. Adwokat żołnierza kwestionuje informacje podawane o nim przez anonimowe źródła rządowe. Potwierdza tylko, że powodem jego czynu mógł być stres związany z przeciążeniem służbą na froncie.
Sprawca masakry, którego tożsamość nie została podana do wiadomości publicznej, został w piątek odesłany do aresztu w bazie Fort Leavenworth w stanie Kansas,
jedynego w USA więzienia wojskowego o zaostrzonym rygorze.
Jak podaje piątkowy "New York Times", żołnierza - którego tożsamości Pentagon nie ujawnia do chwili jego formalnego oskarżenia, podając tylko że ma 38 lat - przetransportowano z Kuwejtu pod naciskiem tamtejszych władz.
Przewiezienie nie oznacza zarzutów kryminalnych
Rozmówca AP, który musiał zachować anonimowość ze względu na szczególną ostrożność i wysoki poziom bezpieczeństwa, jakim władze chcą otoczyć sprawę aresztowanego, powiedział, że przewiezienie żołnierza do bazy w USA nie oznacza, że nieuchronnie postawione zostaną mu zarzuty - wyjaśnia agencja AP.
38-letni sierżant sztabowy, który był sprawcą strzelaniny został w środę wieczorem wywieziony samolotem z Afganistanu do Kuwejtu. Dowództwo wojskowe USA tłumaczy przeniesienie żołnierza tym, że w Afganistanie nie było stosownego więzienia.
Pił i pokłócił się z żoną?
Zastrzegający sobie anonimowość przedstawiciel rządu USA powiedział mediom, że sprawca działał pod wpływem stresu z powodu odbywania czwartej tury służby na wojnie.
Według tego źródła, żołnierz pił alkohol przed zabójstwem, a do wspomnianego stresu dołączyło się jeszcze napięcie nerwowe po kłótni telefonicznej z żoną.
Nie było kryzysu małżeńskiego
Adwokat żołnierza, John H. Browne, który rozmawiał z nim w czwartek przez telefon, potwierdził tylko, że był on w stanie silnego stresu w związku ze służbą w Afganistanie. Podkreślił, że odsłużył on poprzednio trzy tury w Iraku, gdzie był ciężko ranny - stracił tam m.in. część stopy i doznał wstrząsu mózgu.
Jak informuje mecenas Browne, jego klientowi powiedziano, że po służbie w Iraku nie będzie już wysłany na front. Kiedy się dowiedział, że wysłano go do Afganistanu, "nie był szczęśliwy" - powiedział adwokat.
Oświadczył on także, że nie jest prawdą, jakoby jego klient przechodził kryzys w małżeństwie - doniesienia na ten temat uznał za "bardzo obraźliwe". - Ten żołnierz i jego żona są bardzo dobrym małżeństwem - powiedział.
Mówić jak najmniej
Browne powiedział również, że radził swemu klientowi, by w trakcie rozmów telefonicznych nie ujawniał zbyt wielu szczegółów, gdyż obawia się, że mogą one być podsłuchiwane.
Doniesienia o stresie, jakiemu poddany był sprawca masakry, wywołały w USA dyskusję na temat przeciążenia żołnierzy służbą na froncie w Iraku i Afganistanie.
Wskutek trudności z werbunkiem rekrutów, armia zmuszona była w ostatnich latach do wysyłania żołnierzy na front w Iraku i Afganistanie częściej i na dłuższe okresy niż poprzednio, co rujnuje ich zdrowie psychiczne.
Od kilku lat pojawiają się w związku z tym głosy, że należałoby pomyśleć nad choćby częściowym przywróceniem obowiązkowego poboru. Eksperci zwracają jednak uwagę, że jest to politycznie niewykonalne.
Masakra w Afganistanie
W nocy z soboty na niedzielę żołnierz USA oddalił się ponad 1,5 km od swojej bazy w prowincji Kandahar. Dotarł do znajdującej się w pobliży wioski. Chodził od drzwi do drzwi i włamał się do trzech domów. Zabił co najmniej 16 cywilów, w tym dziewięcioro dzieci, a ranił kilkadziesiąt osób.
Później zebrał 11 ciał, w tym zwłoki czterech dziewczynek poniżej szóstego roku życia, i podpalił je.
Wreszcie wrócił do swojej bazy i poddał się. Później, ze względów bezpieczeństwa, wywieziono do z Afganistanu do Kuwejtu. Kwestionował też informacje o spożywaniu alkoholu przez żołnierza, co byłoby naruszeniem regulaminu wojskowego.
Źródło: PAP