Paryż zalany łzami. "Zostaliśmy dotknięci bestialskim czynem"


Paryż opłakuje zmarłych i modli się za rannych. Francuzi wciąż nie mogą uwierzyć i zrozumieć co się stało. 129 zabitych, setki rannych, kilkadziesiąt osób wciąż walczy o życie, to bilans zamachów. Materiał "Faktów" TVN.

W niedzielę wieczorem przez 15 minut biły dzwony Notre Dame, w której abp Paryża Andre Vingt-Trois celebrował mszę świętą w intencji 129 śmiertelnych ofiar zamachów terrorystycznych. Tłum paryżan zapełnił katedrę, palono świece również na placu przed świątynią. - Nasze miasto, Paryż, nasz kraj zostały dotknięte wyjątkowo bestialskim czynem - powiedział od ołtarza arcybiskup, wzywając do modlitwy o wyzdrowienie ok. 350 rannych w piątkowych zamachach. Mimo zakazu wprowadzonego po zamachach terrorystycznych paryżanie, których nie pomieściła katedra, gromadzili się na placu przed Notre Dame. Modlili się w milczeniu i palili świecie, podczas gdy policja licznie patrolująca plac czuwała nad bezpieczeństwem.

"Żeby tylko przeżył"

Nie wszystkie ślady piątkowej tragedii łatwo będzie usunąć. Koszmarne wspomnienia tych, którzy ocaleli nie znikną szybko. Podobnie jak ból i strach o życie rannych.

- Wszystkie te ciała leżały na podłodze. Prawie 2 dni szukałam mojego chłopaka - mówi jedna z kobiet, której bliska osoba została ranna w piątkowych zamachach. Znalazła go w szpitalu, ale jest ciężko ranny w brzuch. - Wciąż nie potrafię tego zrozumieć. Żeby tylko przeżył - dodaje z nadzieją.

Niepewność i rosnąca z każdą godziną nadzieja na odnalezienie żywych najbliższych, to uczucia dominujące przed paryskimi szpitalami.

Setki rannych

W największym paryskim szpitalu jest 60 rannych po piątkowych zamachach. Stan wielu z nich jest krytyczny i podobnie jak w wielu innych szpitalach, wciąż przychodzą tu ludzie, którzy szukają informacji o swoich bliskich. Większość nie chce rozmawiać przed kamerą. Niektórzy na chwilę jednak przystają.

- W środku jest wielu poszkodowanych. Moja rodzina miała bardzo dużo szczęścia, ale tam jest mnóstwo osób, które ucierpiały o wiele bardziej - opowiada Lauren, żona i siostra rannych.

W paryskich szpitalach wciąż jest ponad 300 rannych. - Są u nas pacjenci z ranami głowy, klatki piersiowej, rąk i nóg. Wszyscy trafili tutaj w tym samym czasie. Byliśmy gotowi, ale to była trudna noc - przyznaje Phelippe Juvin, lekarz.

Relacje świadków

Nocy do końca życia nie zapomną z całą pewnością ci, którzy cudem uniknęli śmierci.

- Leżałem obok człowieka, który już nie żył. To było straszne uczucie. Bardzo się bałem - mówi wyraźnie przerażony 12-letni Oscar Legend, który ze swoim ojcem był na koncercie, kiedy nagle wszystko dramatycznie się zmieniło.

- Byłem na ziemi. W pewnym momencie podniosłem głowę i zobaczyłem dwóch terrorystów. Byli dobrze zorganizowani, jeden kontrolował tłum, a drugi strzelał. Nie było szans na bohaterskie czyny - opowiada John Legend.

Seria zamachów

W piątek wieczorem we francuskiej stolicy doszło do serii skoordynowanych krwawych zamachów terrorystycznych w okolicach Stade de France, barach i restauracjach X i XI dzielnicy, a także do ataku na salę koncertową Bataclan, gdzie zginęło co najmniej 129 osób. Były to najkrwawsze zamachy popełnione we współczesnej Francji.

ZOBACZ CAŁE WYDANIE "FAKTÓW" TVN

Autor: mb/r / Źródło: Fakty TVN

Tagi:
Raporty: