Zamach w Damaszku. "Dziesiątki ciał"

Aktualizacja:

Co najmniej 25 osób nie żyje, a 46 zostało rannych w wyniku samobójczego zamachu w centrum Damaszku - poinformowała w piątek lokalna telewizja syryjska Addounia. Syryjski rząd mówi z kolei o 11 zabitych. Celem ataku był prawdopodobnie policyjny autobus.

Komunikat rządu mówi o 11 zabitych i "dziesiątkach zmasakrowanych ciał".

Szef syryjskiego MSW Mohammad Ibrahim esz-Szaar oświadczył, że zamachu dokonał w śródmiejskiej dzielnicy Al-Midan terrorysta samobójca, który miał na sobie pas z ładunkami wybuchowymi. Jego celem był autobus, którym jechali członkowie syryjskich sił bezpieczeństwa.

Zamach w centrum miasta

Do zamachu doszło na skrzyżowaniu w jednej z dzielnic w centrum stolicy. W momencie eksplozji znajdowało się tam wielu ludzi. - W Damaszku zginęło 25 męczenników (...), a ponad 46 osób odniosło obrażenia, w większości są to cywile - podała z kolei telewizja Addounia.

Wrak autobusu z krwią na siedzeniach

Telewizja pokazała mężczyzn niosących zakrwawione ciało oraz wrak autobusu z krwią na siedzeniach, oknach i na policyjnych hełmach znajdujących się w środku pojazdu.

Dwa tygodnie temu również w Damaszku doszło do ataku na budynki syryjskich sił bezpieczeństwa. Zamach, w którym zginęły 44 osoby, miał miejsce w pierwszym dniu wizyty w Damaszku obserwatorów Ligi Arabskiej, którzy mają pomóc w rozwiązaniu konfliktu między prezydentem Baszarem el-Asadem a uczestnikami antyreżimowych protestów, które trwają w Syrii od marca.

Dyskusja na temat obserwatorów

Do wybuchu doszło przed niedzielnym spotkaniem Ligi Arabskiej w Kairze, podczas którego ma się odbyć dyskusja na temat ustaleń obserwatorów.

Według szacunków ONZ w ciągu dziewięciu miesięcy protestów przeciwko Asadowi w Syrii zginęło ponad 5 tys. ludzi. Syryjskie władze twierdzą natomiast, że zbrojne "gangi terrorystyczne" zabiły ok. 2 tys. policjantów i żołnierzy.

W ostatnich tygodniach pokojowe demonstracje zostały przyćmione przez zbrojne starcia między zbuntowanymi żołnierzami, przyłączającymi się do protestów, a regularną armią.

Źródło: PAP