Zamach stanu w Sudanie. Tłumy na ulicach, apele o uwolnienie premiera

Źródło:
Reuters, BBC, PAP

Dzień po dokonanym przez wojsko zamachu stanu w Sudanie, w całym kraju znów doszło do masowych demonstracji. Najwyższy rangą sudański generał Abdel Fattah al-Burhan we wtorkowym wystąpieniu bronił przejęcia władzy przez armię twierdząc, że w ten sposób udało się uniknąć wojny domowej. Kancelaria premiera Sudanu wezwała do uwolnienia szefa rządu Abdalli Hamdoka i innych aresztowanych osób.

W poniedziałek armia sudańska dokonała zamachu stanu. Lider puczu gen. Abdel Fattah al-Burhan w emitowanym w telewizji przemówieniu ogłosił rozwiązanie cywilno-wojskowej Suwerennej Rady oraz kierowanego przez Abdalli Hamdoka rządu. Premier i inni czołowi politycy zostali umieszczeni w aresztach domowych.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Pucz wywołał masowe protesty w cały kraju, podczas których już kilka osób straciło życie, a dziesiątki zostało rannych. Zamach potępiły liczne państwa na świecie, w tym m.in. USA.

Pierwsza konferencja lidera puczu

Przemawiając na swojej pierwszej konferencji prasowej po przejęciu władzy przez armię, generał Burhan mówił, że armia nie miała innego wyboru, jak tylko odsunąć od władzy polityków, którzy podżegali naród przeciwko wojsku. - Zagrożenia, jakich byliśmy świadkami w zeszłym tygodniu mogły doprowadzić kraj do wojny domowej - oświadczył, wyraźnie nawiązując do zeszłotygodniowych demonstracji przeciwko perspektywie przejęcia władzy w kraju przez wojsko.

Burhan poinformował, że premier Hamdok nie odniósł obrażeń podczas aresztowania. Generał przekazał również, że szef rządu został przewieziony do jego domu. - Obawialiśmy się, że może być w niebezpieczeństwie, więc został umieszczony ze mną w moim domu - powiedział Burhan.

Generał próbował przekonać, że przejęcie władzy przez wojsko nie było zamachem stanu, a jedynie próbą powrotu na ścieżkę przemian politycznych. - Chcieliśmy tylko skorygować kurs w stronę transformacji. Obiecaliśmy to Sudańczykom i całemu światu. Będziemy strzec tej transformacji - oświadczył. Zapowiedział utworzenie nowego rządu, w którym nie będą zasiadać "typowi politycy".

Apel o uwolnienie premiera

Kancelaria premiera Sudanu wezwała we wtorek na Facebooku do uwolnienia szefa rządu i innych przedstawicieli władz cywilnych, którzy zostali aresztowani razem z nim. Jak podkreślono we wpisie, Hamdok "pozostaje władzą wykonawczą, uznawaną przez Sudańczyków i świat". Dodano, że protesty i obywatelskie nieposłuszeństwo są jedyną alternatywą.

Ministerstwo informacji, nadal będące pod kontrolą zwolenników aresztowanego Hamdoka, wezwało do oporu przeciwko puczystom.

Sudańczycy na ulicach

We wtorek Sudańczycy znów wyszli na ulice.

"Nie ufaj wojsku, armia cię nie ochroni!", "Cywilne rządy to wybór ludzi!", "Nie dla rządów wojska!" - skandowali demonstranci w Chartumie, wymachując narodowymi flagami. Z głośników umieszczonych w meczetach płynęły wezwania do strajku generalnego. Nad miastem unosił się gęsty dym z palonych opon. Ulice i mosty zostały zablokowane przez żołnierzy lub barykady ustawione przez protestujących. Demonstracje odbyły się także w innych miastach.

Sudańczycy wyszli na ulice, mimo że dzień wcześniej armia otworzyła ogień do protestujących. Zginęło co najmniej siedem osób, a 140 zostało rannych.

Z powodu napiętej sytuacji w kraju, władze lotnictwa cywilnego Sudanu zawiesiły we wtorek wszystkie loty na międzynarodowym lotnisku w Chartumie. Port ma być nieczynny do soboty - przekazano. 

Reakcja społeczności międzynarodowej

Unia Europejska, Stany Zjednoczone oraz Unia Afrykańska zaapelowały o powrót do przerwanego w poniedziałek procesu demokratycznej transformacji i uwolnienie zatrzymanych przedstawicieli rządu.

- Potępiamy działania wojskowych i wzywamy do natychmiastowego uwolnienia premiera i innych osób, które umieszczono w areszcie domowym - powiedziała rzeczniczka Departamentu Stanu Karine Jean-Pierre. Sekretarz stanu USA Antony Blinken oświadczył, że działania sudańskiego wojska są "zdradą pokojowej rewolucji w Sudanie". W związku z wydarzeniami w Sudanie USA wstrzymały pomoc dla tego kraju w wysokości 700 mln dolarów.

We wtorek sytuacja w Sudanie miała zostać przedyskutowana za zamkniętymi drzwiami przez Radę Bepieczeństwa ONZ - poinformowały źródła dyplomatyczne. Według nich posiedzenie zwołane zostało na wniosek Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, Irlandii, Norwegii i Estonii.

W środę Rada ma zająć się sytuacją na granicy między Sudanem i Sudanem Południowym, w spornym rejonie Abyei, gdzie często dochodzi do starć.

Przerwany proces transformacji

Przewrót nastąpił niecały miesiąc przed planowanym przekazaniem władzy w Suwerennej Radzie przedstawicielowi cywilnemu.

Zasiadający w Radzie cywile oraz wojskowi wielokrotnie spierali się o tempo demokratycznej transformacji oraz kwestię przekazania byłego dyktatora Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu, gdzie oskarża się go o zbrodnie wojenne.

Spory wewnątrz rady spotęgowała udaremniona we wrześniu próba przeprowadzenia puczu.

Autorka/Autor:momo

Źródło: Reuters, BBC, PAP