31 syryjskich żołnierzy zginęło w niedzielę w zamachu bombowym na rządowy budynek w mieście Harasta w pobliżu Damaszku - poinformowało opozycyjne Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka z siedzibą w Wielkiej Brytanii.
W rozmowie telefonicznej z Reuterem szef Obserwatorium Rami Abdelrahman powiedział, iż wybuch zrównał budynek z ziemią. - W momencie eksplozji pełniła w nim służbę tylko nocna obsada. Gdyby bomba detonowała godzinę wcześniej, zabitych mogłoby być nawet dwustu - zaznaczył. Dodał, że inni żołnierze zostali ranni, ale liczba ofiar śmiertelnych najprawdopodobniej się nie zwiększy.
Jak pisze Reuters, większość Harasty jest w rękach sił rządowych, ale od lata ubiegłego roku rebelianci próbują tam rozszerzyć swój stan posiadania.
Syria spływa krwią
W trwającym od marca 2011 roku krwawym konflikcie wewnętrznym w Syrii zginęło już ponad 100 tys. ludzi. Celem rebeliantów jest obalenie reżymu prezydenta Baszara el-Asada, którego rodzina rządzi krajem od czterech dziesięcioleci.
W ostatnich tygodniach syryjska armia i walczące u jej boku zbrojne milicje zyskały przewagę na północy kraju, a opozycyjni bojownicy przestawili się na zamachy bombowe i ostrzeliwanie z moździerzy kontrolowanych przez rząd terenów, w tym stolicy państwa.