Według źródeł dyplomatycznych szef misji gen. Robert Mood przekazał, że ofiary zginęły od odłamków pocisków artyleryjskich lub zostały zabite "z bliskiej odległości". Kilka godzin wcześniej informowano o co najmniej 109 ofiarach śmiertelnych ataku w Huli, w tym wielu dzieciach.
Przebywający w Damaszku generał Mood skontaktował się z zebranymi w Nowym Jorku dyplomatami krajów członkowskich RB ONZ za pośrednictwem łącza wideo.
Władze Syrii oskarżyły o śmierć cywilów w Huli rebeliantów sprzeciwiających się reżimowi prezydenta Baszara el-Asada. Z kolei opozycja odpowiedzialność za masakrę przypisuje władzom w Damaszku.
Na otwarciu posiedzenia w Nowym Jorku zastępca stałego przedstawiciela Rosji przy ONZ Igor Pankin podkreślił, że odpowiedzialność reżimu za masakrę nie jest przesądzona i należy ją jeszcze potwierdzić. Oświadczył, że "większość ofiar" w Huli zginęło od broni białej lub zostało zabitych "z bardzo bliskiej odległości", co przeczy doniesieniom o ostrzale artyleryjskim.
"Koniec zabijania niewinnych"
Gen. Mood podczas sobotniej konferencji w Damaszku podkreślał, że "wszyscy, którzy dokonali tego godnego ubolewania aktu, powinni być osądzeni, kimkolwiek są". - Zabójstwa niewinnych dzieci i cywilów muszą się skończyć - apelował.
Do Syrii w poniedziałek ma udać się specjalny wysłannik ONZ i Ligi Arabskiej Kofi Annan.
Świat oburzony
Swoje oburzenie masakrą w Huli, która jest najpoważniejszym do tej pory naruszeniem rozejmu między reżimem a opozycją, wyraziły już m.in. USA, Francja, Wielka Brytania i Niemcy. Biały Dom podkreślił, że reżim w Damaszku odpowiada na pokojowe protesty z "niewypowiedzianą i nieludzką brutalnością". Wspólne oświadczenie wydali były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan oraz obecny szef organizacji Ban Ki Mun, którzy nazwali masakrę "oburzającym i odpychającym" pogwałceniem międzynarodowego prawa. Wkrótce po wydarzeniach w Huli Wolna Armia Syryjska (WAS), składająca się głównie z dezerterów z rządowej armii, zaapelowała do "zaprzyjaźnionych krajów" o zaatakowanie z powietrza sił Asada. WAS oceniła, że w obliczu przemocy nie wiąże jej już pokojowy plan Annana, o ile ONZ nie podejmie natychmiast działań w celu ochrony cywilów. Do walki w razie bezczynności wspólnoty międzynarodowej w sprawie Syrii wezwał w niedzielę rodaków były szef Narodowej Rady Syryjskiej (NRS) Burhan Ghaljun. NRS to główny organ syryjskiej opozycji. - Apeluję do Syryjczyków, by podjęli walkę o wyzwolenie i godność opierając się na swych własnych siłach - rebeliantach rozrzuconych po kraju i brygadach Wolnej Armii Syryjskiej (składającej się głównie z dezerterów), jeśli społeczność międzynarodowa nie zacznie działać na podstawie rozdziału VII Karty Narodów Zjednoczonych - mówił Ghaljun na konferencji prasowej w Stambule. Rozdział ten opisuje m.in. uprawnienia Rady Bezpieczeństwa ONZ do wprowadzania sankcji, a także użycie sił zbrojnych do rozstrzygania sporów.
Już 13 tys. ofiar walk w Syrii
W niedzielę Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało najnowszy bilans powstania w Syrii, według którego zginęło tam około 13 tys. ludzi. Według mającego siedzibę w Londynie Obserwatorium wśród zabitych w ciągu 14-miesięcznego konfliktu w Syrii jest ok. 9 tys. cywilów. Tylko od wejścia w życie rozejmu 12 kwietnia, który jest systematycznie naruszany, zginęło co najmniej 1881 osób, w tym 1260 cywilów.Syryjskie Obserwatorium podało, że w niedzielę do gwałtownych walk między armią a rebeliantami doszło w mieście Hama, na zachodzie kraju; ponadto wojsko zbombardowało w nocy z soboty na niedzielę miasto Rastan, które od miesięcy odpiera ataki sił Asada. Poinformowano też o zastrzeleniu co najmniej dwóch mężczyzn, którzy na przedmieściach Damaszku uczestniczyli protestach po masakrze w Huli.
Autor: ŁOs//mat / Źródło: PAP