Co najmniej 8 osób poniosło w sobotę śmierć a ponad 100 zostało rannych w wyniku starć między chrześcijanami i muzułmanami w Kairze - poinformowały lokalne władze. Do starć doszło w dzielnicy Imbaba, położonej w południowo-zachodnim rejonie stolicy Egiptu po tym jak muzułmanie zaatakowali, a potem podpalili kościół Saint-Mina należący do chrześcijan obrządku koptyjskiego.
Napastnicy twierdzili, że chcieli oswobodzić kobietę-chrześcijankę, która - według nich - chciała przejść na islam i była siłą przetrzymywana w kościele. W ostatnich dniach muzułmanie wielokrotnie oskarżali mniejszość chrześcijańską, że stosując przemoc, usiłuje zapobiec przechodzeniu jej członków na islam.
Strzały i koktajle Mołotowa
Według przedstawiciela parafii, ojca Herminy, ofiary śmiertelne sobotnich starć to koptowie, do których strzelali salafiści - jedno ze skrajnych ugrupowań fundamentalistów islamskich. Koptowie stanowią - według różnych szacunków - od 6 do 10 proc. ludności Egiptu i są najliczniejszą mniejszością chrześcijańską na Bliskim Wschodzie.
Dziennikarz agencji AFP widział muzułmanów obrzucających chrześcijan koktajlami Mołotowa. Wojsko usiłowało rozdzielić walczące strony strzelając w powietrze.
Oficer armii egipskiej wysokiej rangi oświadczył w nocy z soboty na niedzielę w prywatnej telewizji ON-TV, że armia "nie pozwoli aby jakikolwiek nurt narzucił w Egipcie swoją hegemonię". Dodał, że wszystkie osoby biorące udział w podobnych zamieszkach będą mogły być aresztowane na podstawie nowych przepisów o zwalczaniu bandytyzmu.
Piątkowy wiec salafistów w Kairze przerodził się w manifestację poparcia dla Osamy bin Ladena, zabitego przez amerykańskich komandosów przywódcy Al-Kaidy.
Źródło: PAP