Do 35 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych w Kairze, gdzie od piątku policja ściera się z tłumem protestującym przeciwko rządom generałów - poinformował przedstawiciel egipskich służb medycznych. Zaledwie kilka godzin wcześniej resort zdrowia mówił o 20 zabitych i 1700 rannych.
Demonstranci na centralnym kairskim placu Tahrir skutecznie opierają się siłom bezpieczeństwa. Chociaż ludzie są ostrzeliwani przy pomocy granatów z gazem łzawiącym i słychać strzały, protestujący przeciwko władzy generałów demonstranci odparli kolejny atak policji.
Policjanci użyli gazu łzawiącego i zaatakowali prowizoryczny szpital polowy, który wcześniej demonstranci ustawili dla swoich pierwszych rannych.
Demonstracjom, które rozpoczęły się w piątek, przewodzili pierwotnie islamiści, protestujący przeciwko dążeniu wspieranego przez wojsko gabinetu do określenia takich zasad nowej konstytucji, które pozostawiłyby armię poza kontrolą przyszłego parlamentu. Wkrótce główną grupą protestujących stali się jednak ci sami młodzi aktywiści, którzy w lutym poderwali Egipcjan do obalenia Mubaraka. Wyborów prezydenckich domagają się nie później niż w kwietniu przyszłego roku.
Według najnowszych danych resortu zdrowia, od niedzieli w starciach w Kairze zginęło 20 osób. Jest też ponad 1700 rannych. W niedzielę do starć doszło także w Suezie na wschód od Kairu, w mieście Arisz na Synaju oraz w Aleksandrii i Asjut na południu kraju.
28 listopada rozpoczynają się w Egipcie wielostopniowe wybory parlamentarne, pierwsze od czasu obalenia w lutym prezydenta Hosniego Mubaraka. Potrwają one kilka miesięcy. Władza ma pozostać w rękach armii do czasu wyborów prezydenckich, które zapewne odbędą się nie wcześniej niż pod koniec 2012 lub na początku 2013 roku. Oficjalnego terminu jeszcze nie wyznaczono. Demonstranci domagają się od armii znacznie wcześniejszego przekazania władzy.
Źródło: reuters, pap