"To p*** schizofrenik", "będą musieli iść się p***ć". Wywiad, który pogrążył szefa komunikacji Białego Domu


10 dni na stanowisku. Tyle wytrzymał w administracji prezydenta biznesmen i bliski znajomy Donalda Trumpa Anthony Scaramucci. Do poniedziałku dyrektor ds. informacji Białego Domu, padł ofiarą własnej teorii spiskowej i porywczego charakteru. Po wycieku dotyczącym jednej z kolacji Trumpa, zadzwonił do reportera, który napisał o tym na Twitterze. Zapomniał dodać, że telefon wykonuje nieoficjalnie.

Przecieki z administracji to część polityki w każdym kraju, jednak Anthony Scaramucci, autor jednej z najkrótszych karier w Waszyngtonie w ostatnich latach, postanowił wydać im wojnę. Obejmując stanowisko szefa informacji prezydenta chciał ukrócić zapędy pracowników, którzy - jak uznał - nie potrafią się powstrzymać przed dzieleniem się z mediami tajemnicami waszyngtońskich gabinetów.

"Pogróżki" urzędnika

Kiedy w środę 26 lipca uczestniczył w prywatnej kolacji w Białym Domu u boku Donalda Trumpa, pierwszej damy, konserwatywnego dziennikarza Seana Hannity’ego i byłego członka zarządu stacji Fox News, Billy’ego Shine’a - dowiedział się o tym z Twittera. Tam informację o spotkaniu opublikował reporter "New Yorkera", Ryan Lizza.

Scaramucci tak się wściekł, że zadzwonił do Lizzy. Od razu zadał mu pytanie, "kim jest starszy rangą urzędnik Białego Domu", na informację którego autor wpisu się powoływał. Kiedy Lizza powiedział, że nie zdradzi źródła, urzędnik "zagroził", że "zwolni cała załogę departamentu komunikacji".

- Pozbędę się wszystkich z ekipy komunikacji i zaczniemy od nowa - powiedział.

Dziennikarz "zaśmiał się", bo - jak napisał następnie na łamach "New Yorkera", wydawało mu się "niemożliwe, by Scaramucci sądził, że tego typu pogróżki zmuszą dziennikarza do ujawnienia źródła".

Scaramucci wciąż jednak "naciskał", aż w końcu "zaczął narzekać na to, że prosi tych ludzi, by nie zdradzali informacji, ale to jest po prostu silniejsze od nich". - Jesteś Amerykaninem, a to ogromna katastrofa dla Ameryki. Dlatego proszę cię jako amerykański patriota, byś naprowadził mnie na to, kto jest autorem przecieku - powiedział następnie, według relacji reportera.

Lizza nagrywał całą rozmowę, bo - jak zaznaczył w opublikowanym artykule - Scaramucci w żadnym momencie nie zażądał, by rozmowy nie nagrywano i nie poprosił o anonimowość.

Problem z Priebusem

Rozmowa po chwili zeszła na temat Reince’a Priebusa - byłego już - choć w środę wciąż pełniącego tę rolę - szefa administracji Donalda Trumpa, który zdaniem samego Scaramucciego, z pewnością stał za przeciekiem. Jak pisze Lizza, urzędnik był tak przekonany o tym, że Priebus prowadzi prywatną wojnę przeciwko niemu, że w kolejnych minutach sam stwierdził, że to właśnie on jest winny.

Scaramucci i Priebus są na wojennej ścieżce od miesięcy. Gdy Trump obejmował urząd i kompletował administrację, poprosił o dołączenie do niej tego pierwszego. Priebus zajmował już jednak wtedy swoją wysoką pozycję i zablokował Scaramucciego. Biznesmen się wściekł. W końcu - w drugiej połowie lipca - dopiął swego. Został zatrudniony przez prezydenta mimo ponowionego sprzeciwu rywala.

Równocześnie Scaramucci miał raportować o swojej pracy samemu prezydentowi, pomijając Priebusa. Media za oceanem uznały ten fakt w ostatnich dniach lipca za dowód na bliskość jego i prezydenta, a zarazem na słabnącą pozycję Priebusa.

Scaramucci tuż po objęciu urzędu zaczął publicznie mówić o tym, że będzie zwalniał za przecieki. Media opublikowały kilka nieprzychylnych mu artykułów i nowy nabytek Trumpa uznał, że za wiele z pojawiających się tam informacji odpowiedzialny jest właśnie Priebus i jego ludzie.

"Pier*** schizofrenik"

Kiedy reporter zapytał w środowy wieczór, dlaczego informacja o kolacji w Białym Domu jest tak szczególnie istotna, że należy ją zachować w tajemnicy, Scaramucci powiedział, że "poprosił podwładnych o tajemnicę, ale ci nie chcieli mu dać miesiąca miodowego". - Wszystkich zwolnię. Jednego kolesia zwolniłem kilka dni temu. Trzech lub czterech zwolnię jutro. Dotrę do tego, kto dopuszcza się przecieków. Reince Priebus - jeżeli chcesz opublikować jakiś przeciek - zostanie poproszony o rezygnację w krótkim czasie - powiedział nagle Scaramucci.

- Reince to pier*** schizofrenik, paranoik - dodał, uznając, że szef administracji nie mógł zapewne przeboleć tego, że sam nie został zaproszony na kolację. - O, Bill Shine będzie. Pozwól więc, że powiem ci o tej p*** sytuacji i zobaczymy, czy uda mi się wych*** tych ludzi tak, jak wych*** Scaramucciego na sześć miesięcy - mówił dalej, imitując, w jego opinii, dialog, jaki Priebus mógł prowadzić z Lizzą.

Następnie urzędnik powiedział, że "zadzwonił do FBI i Departamentu Sprawiedliwości" z informacją, że "Priebus popełnił przestępstwo", bo z pewnością stał za doniesieniami dotyczącymi problemów z dokumentacją jego dawnej firmy. Napisało o tym wcześniej Politico.

- Mówi pan poważnie? - zapytał reporter, na co Scaramucci powiedział o sobie w trzeciej osobie: "bagno go nie wciągnie". - Próbują mi się postawić, ale to się nie uda. Z moimi finansami wszystko było w porządku, więc będą musieli iść się pi***ć - stwierdził, odnosząc się do artykułu Politico.

Jak napisał Lizza, Scaramucci nie był świadomy tego, że wspomniany portal posłużył się jawnymi, dostępnymi informacjami i nie potrzebował do opisania historii przecieków.

Następnie dyrektor ds. informacji Białego Domu w bardzo obrazowy sposób wyjaśnił reporterowi, że nie zależy mu na uwadze mediów. - Nie jestem jak Steve Bannon (główny strateg Trumpa - red.). Nie próbuję sam sobie ob***ć. Nie próbuję zbudować własnej marki na p*** sile prezydenta. Jestem tu, by służyć krajowi - powiedział.

Rozmowa zakończyła się stwierdzeniem Scaramucciego, że ma on dowody na "popełnienie przestępstw przez niektórych prezydenckich doradców". Na pytanie, czy prezydent o tym wie, urzędnik powiedział, że "wie część z tego, ale dowie się reszty z samego rana" (w czwartek 27 lipca - red.).

Kilka godzin później Ryan Lizza opublikował już jednak swój tekst, przytaczając pełne wypowiedzi Scaramucciego. Kiedy Lizza pojawił się w czwartek następnie w CNN, by opisać wieczorną rozmowę z urzędnikiem, Scaramucci sam zadzwonił w jej trakcie do telewizyjnego studia i próbował przedstawić ich rozmowę inaczej.

Uznał, że media wszystko przeinaczają i zwrócił się do widzów. - Pozwólcie, że powiem wam coś o sobie. Walę prosto z mostu - wyjaśnił.

W piątek 28 lipca z funkcją szefa administracji Białego Domu pożegnał się Rience Priebus.

W poniedziałek 31 lipca, 10 dni po wygłoszeniu wulgarnej tyrady, posadę stracił Anthony Scaramucci.

Poinformował o tym powołany zaledwie kilka godzin wcześniej na stanowisko nowego szefa administracji prezydenta, następca Priebusa, generał John Kelly.

Artykuł "The New Yorkera" stał się tymczasem przebojem. Od publikacji w czwartek do niedzieli przeczytało go 4,4 mln internautów.

Autor: adso / Źródło: The New Yorker, PAP