W trakcie pełnej emocji debaty europarlamentu na temat sytuacji w Polsce większość europosłów krytykowała działania rządu PiS. Najostrzejszej wypowiadali się przedstawiciele mniejszych frakcji. Nie zabrakło stwierdzeń, że polityka PiS jest na rękę Putinowi.
Szef liberałów, Guy Verhofstadt mówił, że wie, iż prezes PiS Jarosław Kaczyński "nie przepada za prezydentem Władimirem Putinem ani za Rosją". "Ale przez takie praktyki polityczne pan Kaczyński właściwie wychodzi naprzeciw Putinowi, bo Putin nie lubi jedności europejskiej; on chciałby zniszczyć jedność Europy, a to, co się dzieje w Polsce, może mu pomóc w realizacji tego kursu" - ocenił lider liberałów.
Najpierw dialog, potem sankcje
Współprzewodnicząca Zielonych w PE Rebecca Harms podkreśliła, że sytuacja w Polsce wywołuje wrażenie, iż "rządy większości przeradzają się w dyktat", bo "pod osłoną nocy podejmowane są działania wymagające dłuższej debaty". - O konsekwencjach jednak trzeba rozmawiać na koniec tego dialogu, a nie teraz, jak robią to niektórzy niemieccy koledzy, mówiący o sankcjach - dodała, odnosząc się do krytycznych wypowiedzi na temat Polski ze strony niektórych niemieckich polityków, jak szef PE Martin Schulz czy komisarz UE Guenther Oettinger. Podkreśliła, że dystansuje się od wypowiedzi wyrażających wątpliwość, czy kraje Europy Środkowej i Wschodniej są gotowe na integrację w ramach UE. - Ja pamiętam walkę o wolność i demokrację, którą Polacy zaczęli nie tylko dla siebie, ale też dla innych. To było wielkie zwycięstwo demokracji i całej UE - powiedziała Harms. Dlatego - dodała - tak trudno jest jej wyobrazić sobie to, co teraz dzieje się w Polsce i o czym opowiadają jej polscy obywatele. Wspomniała o obecnym w PE liderze KOD Mateuszu Kijowskim.
"Jeśli chcecie być czempionem w Europie, to zadajcie sobie pytanie o sprawy migracji"
Także niemiecka europosłanka z frakcji Zjednoczonej Lewicy Europejskiej Gabriele Zimmer poparła decyzję KE o wszczęciu wobec Polski procedury praworządności. Jak podkreśliła, przynależność do UE wymaga niezależności sądu konstytucyjnego i wolności mediów. - Nie chodzi o kwestionowanie demokratycznej legitymacji polskiego rządu, ale o to, czy podjęte działania są zgodne z zasadą praworządności. Dlatego chcemy prowadzić tę dyskusję - powiedziała Zimmer. Skrytykowała też postawę polskich władz w sprawie kryzysu migracyjnego. - Jeśli chcecie być czempionem w Europie, to zadajcie sobie pytanie o sprawy migracji. Nie można mówić: w tym roku Polska przyjmie 400 uchodźców. To nie powinno być możliwe - oceniła Zimmer.
"Debata wpłynie na wizerunek Polski na arenie międzynarodowej"
- Jesteśmy dumni z naszego kraju i działań Polaków, którzy byli przez ostatnie lata stawiani za wzór na arenie europejskiej, choć w wielu przypadkach różnili się co do proponowanych przez inne państwa kierunków działań - powiedział we wtorek w Strasburgu szef grupy PO w PE Jan Olbrycht.
- Dziś jest nam przykro, że Polska staje się przedmiotem debaty publicznej w Europie; to zdarza się po raz pierwszy w historii naszego członkostwa w Unii; mamy nadzieję, że po raz ostatni - dodał. Zapewnił, że posłowie PO nie inicjowali i nie chcieli tej debaty w PE. - Ta debata, bez względu na jej wynik, niestety wpłynie na wizerunek Polski na arenie międzynarodowej- ocenił. Olbrycht zaznaczył, że Platforma nie kwestionuje wyników demokratycznych wyborów w kraju ani prawa PiS do dokonywania zmian wynikających z programu politycznego.
"Zwycięzca bierze odpowiedzialność za wizerunek"
Jak mówił, PiS często argumentuje, że "zwycięzca bierze wszystko". - Jeżeli tak myślicie, to jest oczywiste, że myślicie, że zwycięzca nie tylko przejmuje kontrolę nad instytucjami państwowymi, nad stanowiskami, ale także całkowicie odpowiada za zmiany dokonywane w państwie prawa - dodał. Jak podkreślił, "zwycięzca bierze także odpowiedzialność za wizerunek Polski w Europie i w świecie; bierze odpowiedzialność również za tę debatę". - Polska nie zasługuje na takie działania, które wzbudzają takie kontrowersje - zaznaczył Olbrycht.
"Niespotykana językowa agresja"
Europoseł PiS Ryszard Legutko ocenił, że do tej pory mieliśmy do czynienia z "niespotykaną językową agresją" wobec polskiego rządu, która rozpoczęła się jeszcze, zanim on powstał. - Padały stwierdzenia niszczące język i możliwość komunikacji. Jeżeli mówi się, że w Polsce dokonano zamachu stanu, to znaczy, że ten, kto to mówi, nie rozumie sensu słów, których używa albo specjalnie ten sens słów zmienia – powiedział europoseł PiS.
Legutko podkreślił, że "chroniczną, głęboką i potencjalnie śmiertelną chorobą, jaka toczy UE", są podwójne standardy. Liderom frakcji socjaldemokratów i zielonych Gianniemu Pittelli i Rebecce Harms, którzy nawiązywali do demonstracji przed PE, zarzucił, że przez ostatnie osiem lat nie interesowali się liczniejszymi manifestacjami z Polski, które odbywały się w Strasburgu. - Przez ostatnie osiem lat w Polsce, i proszę to traktować jako istotną, kluczową informację, mieliśmy do czynienia z czymś w rodzaju państwa jednopartyjnego, tzn. że jedna partia kontrolowała praktycznie wszystkie instytucje. Słyszę nagle tutaj od państwa, że nie chodzi o sprawy personalne. Gdyby moja partia wstawiła 14 sędziów do 15-osobowego Trybunału Konstytucyjnego, to tutaj rozpętałoby się piekło w tej izbie, a ja tu słyszę, że nic się nie stało, bo to są sprawy personalne – powiedział Legutko. - Te podwójne standardy niestety pokazują, że w UE są kraje bardziej równe i mniej równe, są partie bardziej równe i mniej równe. Jeżeli to dalej się będzie toczyć w ten sposób, to niestety my tu nie padniemy ofiarą, tylko UE padnie ofiarą. Działając w ten sposób, działacie państwo przeciw UE – podkreślił europoseł PiS.
Odnosząc się do ubiegłotygodniowej decyzji Komisji Europejskiej, która zdecydowała się rozpocząć wobec Polski pierwszy etap procedury mającej na celu przeciwdziałanie zagrożeniom dla państwa prawa, Legutko pytał, skąd KE czerpie informacje. - Opis faktów pozostawia wiele do życzenia, ale najbardziej mnie dziwi to, że informacje przyszły ze strony przedstawicieli polskiego rządu już wcześniej. Nie ma ani śladu tych informacji, tak jakbyście państwo to wszystko wrzucili do kosza. Skąd państwo czerpiecie w takim razie informacje? Z mediów? – pytał Legutko.
- Panowie, przyznajcie się, że jesteście z faktami na bakier, taka jest prawda – zwrócił się do przedstawicieli KE. Legutko zarzucił też Komisji przekroczenie kompetencji i posługiwanie się instrumentem, który nie ma dobrego uzasadnienia w traktatach europejskich, zaś parlamentowi – zamiar przyjęcia rezolucji przed zbadaniem faktów. - Cała ta akcja wydaje mi się nie tylko przekroczeniem kompetencji (...) Państwo chcecie przejąć kompetencje, które państwu nie przysługują i przez fakty dokonane móc działać w ten sposób, powiedziałby, nie do końca legalny w przyszłości. I to jest też bardzo niedobre – zaznaczył Legutko.
Przewodniczący frakcji EKR: trzeba poczekać na opinię Komisji Weneckiej
- Ci, którzy rozmawiali z panią premier dzisiaj, mają chyba świadomość, że nikt nie ma intencji rozmontowywania państwa prawa. Przecież to poprzedni rząd nominował nadprogramowych sędziów do TK. Dlaczego wówczas nie było żadnych skarg? - pytał przewodniczący frakcji EKR Syed Kamall w wystąpieniu na forum PE. Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy to grupa polityczna, do której należy PiS.
Jak zaznaczył lider EKR, trzeba pozwolić, by opinię na temat zmian w Trybunale Konstytucyjnym w Polsce wydała Komisja Wenecka. Zarzucał Parlamentowi Europejskiemu, że ten jest pełen interesów politycznych, a w wielu europejskich krajach politycy mają wpływ na media publiczne. Przestrzegał, że zarzucanie czegoś rządowi w Polsce w kwestii podejścia do mediów może spowodować wybór bardziej eurosceptycznych posłów w kolejnych wyborach, tak jak to się stało na Węgrzech, we Francji czy we Włoszech.
Szef frakcji EKR: porównywanie polskiego rządu do Putina obraźliwe
- Porównywanie rządu polskiego z Władimirem Putinem jest zupełnie nie na miejscu. Musicie sobie państwo zdać sprawę z tego, że jest to obraźliwe wobec narodu polskiego, który cierpiał pod jarzmem sowieckim i narodowosocjalistycznym - mówił szef frakcji EKR. O "sterowanej demokracji a la Putin" w kontekście zmian dokonywanych przez PiS w Polsce mówił też w połowie stycznia na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung" szef PE Martin Schulz.
Autor: js/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA, Parlament Europejski, tvn24