Co najmniej 6 osób zginęło, a 23 zostały ranne na skutek sobotniej eksplozji w szpitalu wojskowym w Kabulu - poinformowało afgańskie ministerstwo obrony. Według reportera BBC doszło tam do dwóch samobójczych ataków.
Według informacji BBC, do szpitala weszło dwóch zamachowców. Jeden wysadził się w powietrze w szpitalnej stołówce, co się stało z drugim - nie wiadomo.
- Jak tylko wybuchło, wszyscy zaczęli uciekać z okolicy stołówki, była akurat pora obiadu. My pozamykaliśmy się w naszych pokojach, bo wiedzieliśmy, że drugi zabójca wciąż jest gdzieś w szpitalu - powiedział reporterowi BBC lekarz ze szpitala.
Inne doniesienia mówią o tym, że wybuch nastąpił w namiocie, wykorzystywanym do szkoleń dla lekarzy. - Korzystamy z namiotów, bo w szpitalu nie ma dość miejsca. Z tego terenu korzystają studenci, którzy są tu szkoleni i jedzą posiłki - powiedział rzecznik resortu obrony gen. Zaher Azimi.
Dobrze chroniony szpital
Do zamachu przyznali się talibowie. W ich imieniu uczynił to rzecznik Zabiullah Mudżahid, wysyłając e-mail do mediów.
Szpital Charsad Bestar został wybudowany w latach 70. Udzielał pomocy żołnierzom rannym podczas rosyjskiej okupacji, a potem rannym w wojnie domowej. Po obaleniu reżimu Talibów, zachód zainwestował ogromne pieniądze w nowoczesna wyposażenie placówki. Szpital jest też dobrze strzeżony i zabezpieczony. Mieści się zaledwie kilkaset metrów od ambasady Stanów Zjednoczonych.
Źródło: bbc.co.uk, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24