Sześć dni po wyborach parlamentarnych w Birmie ogłoszono ich ostateczne wyniki. Kierowana przez Aung San Suu Kyi Narodowa Liga dla Demokracji (NLD) zyskała przewagę w obu izbach parlamentu i będzie mogła utworzyć samodzielny rząd. To drugie zwycięstwo ugrupowania z rzędu po oddaniu władzy przez reżim wojskowy. Według konstytucji jedną czwartą mandatów poselskich obsadza Tatmadaw - birmańska armia.
Komisja wyborcza w sobotę wieczorem ogłosiła długo wyczekiwane wyniki wyborów, których wyniki kwestionowała opozycyjna Unia Solidarności i Rozwoju (USDP), żądając powtórzenia głosowania w niektórych okręgach wyborczych. Armia oficjalnie odcięła się od tych zarzutów. Narodowa Liga dla Demokracji (NLD) zdobyła 396 na 476 mandatów i poprawiła wynik sprzed pięciu lat, wprowadzając do parlamentu tym razem sześciu więcej swoich przedstawicieli.
Dzień wcześniej rzecznik NLD Monywa Aung Shin określił ten wynik jako "miażdżące zwycięstwo" i ocenił, że ukazało ono wiarę mieszkańców w przywództwo Suu Kyi. - Musimy jednak pracować nad stworzeniem rządu jedności narodowej - zaznaczył i dodał, że NLD zaprosiła do współpracy 39 partii mniejszości etnicznych.
Zwolennicy Aung San Suu Kyi świętowali już nazajutrz po wyborach, które odbyły się w niedzielę 8 listopada. Ogłaszając zwycięstwo, NLD powoływało się na własne sondaże. Dopiero w piątek komisja wyborcza potwierdziła, że partia zdobyła wystarczającą liczbę mandatów do utworzenia samodzielnego rządu.
Zwycięska partia uzyskała przewagę dwóch trzecich w parlamencie i będzie mogła wybrać nowego prezydenta, który stoi na czele rządu. Według konstytucji dodatkowo jedną czwartą mandatów poselskich obsadza Tatmadaw - birmańska armia (166 mandatów).
"Nasza dama jest tak popularna, że nie zaszkodziła jej ani armia, ani nowe partie"
Laureatka pokojowej nagrody Nobla Aung San Suu Kyi nie będzie nową prezydent, ponieważ prawo zabrania zajmowania stanowiska osobie, która poślubiła obcokrajowca. 75-letnia liderka Birmy pozostanie na specjalnie stworzonym dla niej stanowisku radcy stanu. Suu Kyi decyduje jednak o polityce kraju i spotyka się z przedstawicielami innych państw.
- Ludzie odetchnęli, bo wojsko nie zdobyło wielu głosów i mamy stabilny rząd na kolejne pięć lat - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Soe Naing, biznesmen z Rangunu. - Nasza "dama" [Aung San Suu Kyi - przyp. red.] jest tak popularna, że nie zaszkodziła jej ani armia, ani nowe partie ze zbuntowanych regionów - ocenił.
Kilka dni przed wyborami generał Min Aung Hlang udzielił wywiadu, w którym krytykował rząd za "powszechne naruszenia" w organizacji wyborów i odmówił potwierdzenia, że zaakceptuje ich rezultaty. Oprócz zagwarantowanych w konstytucji jednej czwartej mandatów, wojskowi liczyli na popieraną przez nich Unię Solidarności i Rozwoju (USDP). Partia uzyskała tylko 33 mandaty poselskie.
Odwołane głosowanie w ważnych okręgach
Wielkim przegranym wyborów jest także koalicja 11 partii etnicznych z pogranicza kraju, które tym razem nie zawarły sojuszu z NLD. Zdobyły one łącznie 47 mandatów poselskich. - W tych regionach rośnie niezadowolenie wobec rządu, który pozwala armii na operacje wojskowe wobec mniejszości i marginalizuje tamtejszych polityków - tłumaczy U Zaw Zaw Htun, działacz praw człowieka ze stanu Rakhine.
Prezydent wybrany przez NLD może obsadzać również stanowiska we władzach lokalnych, przede wszystkim stanowych premierów, pomijając przedstawicieli tamtejszych partii.
Kilka tygodni przed wyborami komisja wyborcza odwołała głosowanie w ważnych okręgach pogranicznych stanów Szan, Rakhine, Kaczin, Kayin i Mon. Jak wyliczył portal "The Diplomat", prawa do głosowania pozbawiono w ten sposób 1,5 miliona wyborców, nie licząc mniejszości muzułmańskiej Rohingja, której władze odmawiają obywatelstwa. - Z drugiej strony wojsko obsadza trzy siłowe resorty w rządzie i NLD ma ograniczony wpływ na działania armii - przypomina U Zaw Zaw Htun.
Źródło: PAP