Wściekli na plamę


Nieudolność koncernu BP i amerykańskich władz w walce z plamą ropy wzbudza coraz większą złość w Amerykanach. Swój narastający gniew pokazało w Miami na Florydzie kilkadziesiąt protestujących osób.

Na miejsce swoich protestów demonstrujący wybrali dość znaczące miejsce - stację paliw BP. Wymalowani czarną farbą i oblepieni piórami chcieli zwrócić uwagę na niespotykaną do tej pory skalę klęski ekologicznej.

Tak jak na plaży w stanie Alabama, do której plama ropy już dotarła. Zamiast białego piasku, nad brzegiem rozciąga się oleisty szlam i czuć nieprzyjemny zapach. Okoliczni mieszkańcy są rozgoryczeni, bo stracili tysiące turystów, a ci którzy dotąd żyli z rybołóstwa utracili pracę.

Ropa w wodzie

Koncern BP walczy z wyciekiem ropy w Zatoce Meksykańskiej od końca kwietnia. To właśnie wtedy doszło do eksplozji na platformie wiertniczej Deepwater Horizon, która potem zatonęła. Podczas wybuchu zginęło 11 przebywających na platformie osób.

BP próbowało wiele sposobów, jednak żaden z nich nie okazał się stuprocentowo skuteczny. Efekty przynosi ostatnia akcja - nałożenie na wyciek kopuły - jednak do ogłoszenia pełnego sukcesu droga jest jeszcze bardzo długa.

Nie ma do końca jasności co do tego, jak dużo ropy przedostaje się do wód Zatoki Meksykańskiej. Według ostatnich ocen, jest możliwe, że do wody wpływa nawet 40 tys. baryłek ropy. To o dwa razy więcej niż jeszcze niedawno zakładał amerykański rząd. Według wcześniejszych szacunków było to 19 tys. baryłek ropy.

Źródło: ENEX, TVN24