Opuszczony rosyjski obóz w lesie pod Kijowem. "Tu podejmowano decyzje o kolejnych działaniach"

Źródło:
CNN

Dziennikarze stacji CNN dotarli do opuszczonego rosyjskiego obozu wojskowego w lesie, kilka kilometrów od miasta Hostomel. Jak podają, to stamtąd rosyjska armia miała przeprowadzać ataki rakietowe na Hostomel, Kijów i pobliskie miasto Bucza. - Tu podejmowano decyzje o kolejnych działaniach, o kierunkach ofensywy, taktyce działania - powiedział stacji CNN oficer ukraińskich sił specjalnych.

Dmitrij Nekazakow spacerował akurat z psem przed pracą, gdy rozpoczął się rosyjski ostrzał Hostomla - miasta położonego na obrzeżach Kijowa. Dźwięk rosyjskich śmigłowców lecących nisko nad ziemią zlewał się z ogłuszającym hukiem rakiet. Była 6.40 rano, 24 lutego - pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Potem bombardowanie miasta trwało nieprzerwanie przez blisko miesiąc. Nekazakow spędził 20 nocy na zimnej podłodze swojej piwnicy. Gdy wschodziło słońce, razem ze swoimi sąsiadami wychodził na zewnątrz, by szukać bezpieczniejszego schronienia. Z każdym kolejnym dniem skala zniszczeń była coraz bardziej zatrważająca.

- Przez długi czas stale latały pociski i rakiety - wspomina mężczyzna w rozmowie z CNN.

Jak donosi amerykańska stacja, pociski i rakiety, które zrównały z ziemią dziesiątki budynków i pozbawiły życia setki mieszkańców Hostomla, zostały wystrzelone z lasu około czterech kilometrów od miasta. Do opuszczonego rosyjskiego obozowiska dotarli dziennikarze CNN.

Centrum dowodzenia w głębi lasu

Ukraińskie siły specjalne twierdzą, że obóz został rozbity przez Rosjan, gdy trwała ofensywa na Kijów. Według nich przez miesiąc w tym sosnowym lesie - gdzie temperatura spadała nawet do -12 stopni Celsjusza - stacjonowało około sześciu tysięcy rosyjskich żołnierzy.

Jak podaje CNN, w lesie znajdowało się stanowisko dowodzenia. To stamtąd rosyjska armia miała przeprowadzać ataki nie tylko na Hostomel, ale także na Kijów i pobliskie miasto Bucza. - Tu podejmowano decyzje o kolejnych działaniach, o kierunkach ofensywy, taktyce działania - powiedział stacji CNN oficer ukraińskich sił specjalnych.

Dziś po Rosjanach pozostały leżące między drzewami fragmenty pocisków i skrzynie z amunicją, a także ziemianki i drewniane konstrukcje, służące jako stanowiska dowodzenia i magazyny amunicji. Jak donosi CNN, rosyjscy żołnierze spali w podziemnych schronach, przykrytych drewnianymi skrzyniami w kolorze zielonym, w których trzymywano wcześniej wyrzutnie rakiet BM-21 Grad. Wszystkie stanowiska były połączone czarnymi kablami, umożliwiającymi komunikację.

Jak relacjonuje CNN, w lesie wciąż leżą pojemniki z prowiantem oznaczone symbolami rosyjskiego wojska, ubrania i buty.

Pośród śmieci można jednak znaleźć rzeczy o wiele cenniejsze. Członek ukraińskich sił specjalnych trafił na przemoczony notatnik, w którym znajdowały się szczegóły rosyjskiej misji w Azerbejdżanie. Na miejscu odkryto również materiały do kamuflażu i instrukcje dotyczące technik maskowania.

"Traktują żołnierzy jak mięso armatnie"

Jeden z rozmówców CNN powiedział, że Rosjanie w walce nie stawiają na jakość, ale na ilość. - Nie traktują żołnierzy jak ludzi, oni są dla nich tylko mięsem armatnim. Rosyjska taktyka przypomina czasy średniowiecza - ocenił ukraiński wojskowy.

Jednak - jak zwraca uwagę CNN - pozostałości sprzętu wojskowego, odzież i okopy to niejedyne, co wycofujący się Rosjanie zostawili. Zostały groby bestialsko zamordowanych cywilów, zrabowane i zrujnowane domy, zgwałcone kobiety i trauma, którą trudno będzie wymazać.

Autorka/Autor:momo/kab

Źródło: CNN

Tagi:
Raporty: