Na południu Ukrainy rośnie opór wobec rosyjskiej okupacji, o czym świadczą ataki partyzanckie na przedstawicieli władz kolaboracyjnych, rosyjskie transporty z zaopatrzeniem oraz żołnierzy - podał "New York Times". Jak napisała gazeta, ukraińscy partyzanci twierdzą, że uderzyli w rosyjskie pociągi i zabili dziesiątki rosyjskich wojskowych, zapewniając wsparcie dla kontrataków sił zbrojnych Ukrainy na zajętych przez Rosję terytoriach.
Amerykański dziennik opisuje przykłady zamachów na przedstawicieli wspieranych przez Rosjan władz okupowanych terytoriów na Ukrainie. Jeden z nich, mer Enerhodaru Andrij Szewczyk, stał na ganku domu swojej matki, kiedy w pobliżu doszło do potężnego wybuchu, który poważnie go ranił. Tydzień później i około 120 km dalej samochód z ładunkami wybuchowymi uderzył w biuro mianowanego przez Rosjan przedstawiciela władz w Melitopolu.
Nowy prorosyjski mer Enerhodaru, który zajął miejsce Szewczyka, wzniósł betonowe ogrodzenie wokół hotelu, w którym mieszka - pisze "NYT". Dmytro Orłow, legalny mer miasta, napisał w mediach społecznościowych, że Rosjanie próbują rozprawić się z rodzącą się rebelią, atakując cywilów. Jak dodał, "liczba porwań lokalnych mieszkańców znacząco wzrosła" od ataku na Szewczyka, a warunki humanitarne mocno się pogorszyły. Rosyjscy żołnierze masowo plądrują opuszczone domy. To wszystko, zdaniem Orłowa, wzmocni szeregi partyzantów.
"Nawet ci mieszkańcy, którzy na początku mieli neutralne nastawienie do najeźdźców, zaczynają okazywać niezadowolenie z powodu rosyjskiej okupacji" - napisał Orłow.
Ukraiński opór wobec rosyjskiej okupacji
Wybuch, który ranił Szewczyka, jest jednym z kilkunastu głośnych ataków przeprowadzonych w ostatnich tygodniach, które według analityków wskazują na wzrost działalności partyzanckiej wymierzonej w rosyjskie siły okupacyjne w obwodzie chersońskim i zaporoskim na południowym wschodzie Ukrainy.
Rosjanie przejęli kontrolę nad tymi regionami w następstwie rozpoczętej 24 lutego inwazji. Wielu miastom i miasteczkom na tych terytoriach oszczędzono masowego zniszczenia przez siły rosyjskie, do jakiego doszło w innych miejscach kraju. I to właśnie w tych regionach siły ukraińskie przeprowadzają kontrataki.
"To rzadkość, że zarówno ukraińskie, jak i rosyjskie władze potwierdziły wybuchy, do których doszło w głębi kontrolowanego przez Rosjan terytorium (Ukrainy - red.). Wydaje się, że oba wybuchy są dziełem tego, co analitycy nazywają rosnącym partyzanckim ruchem oporu, napędzanym przez coraz bardziej brutalne rosyjskie represje i pogarszające się warunki humanitarne" - pisze "NYT".
"Tajne działania jakichkolwiek partyzantów są z natury niejasne i często niemożliwe do niezależnego weryfikowania. Tak jak w interesie Ukraińców leży rozdmuchiwanie wieści o rebelii, tak w interesie Rosjan jest ich wyciszanie" - pisze dziennik.
Historyk z Uniwersytetu Rutgersa w New Jersey Alexander Motyl uważa, że zgromadzone dane sugerują, że działalność partyzancka w Ukrainie wzrasta. "To oczywiście możliwe, że ukraińskie siły specjalne były zaangażowane w niektóre z tych akcji. Możliwe jest również, że dane są niepełne. Nawet jeśli tak jest, liczba ataków partyzanckich jest imponująca i wskazuje na tendencję do rozszerzania się działalności partyzanckiej" - napisał w magazynie 19fortyfive.com.
Źródło: PAP