Kurdyjskie oddziały w Syrii planują zwiększyć swoje siły do 100 tysięcy bojowników - poinformował ich rzecznik Redur Kselil. Kurdowie oznajmili także, że na ich terytorium w Syrii nową bazę wojskową mają stworzyć Rosjanie. Moskwa zaprzeczyła jednak tym deklaracjom.
Kurdyjska milicja YPG (Ludowe Jednostki Samoobrony) zamierza poprzez zwiększenie liczebności umocnić się na zajmowanych terenach w Syrii graniczących z Turcją.
Jak podkreślił jej rzecznik Redur Kselil, milicja ta posiadała pod koniec 2016 roku 60 tys. bojowników, a w tym roku wzmocniła się już o 10 nowych batalionów, każdy liczący po około 300 żołnierzy. - Chcemy przekroczyć 100 tysięcy - potwierdził rzecznik dla agencji Reutera. Jako spodziewany termin wskazał na drugą połowę 2017 roku.
- 10 nowych jednostek i inne nowe bataliony, które powstaną w tym roku, otrzymają wszechstronne wyszkolenie wojskowe, uzbrojenie i taktykę, w celu przekształcenia YPG w lepiej zorganizowaną siłę, podobną do tradycyjnej armii - podkreślił Kselil. Jak dodał, każdy bojownik ma otrzymywać miesięczne wynagrodzenie w wysokości 200 dolarów, czyli o 20 dolarów więcej niż obecnie wynosi maksymalne wynagrodzenie członków YPG.
Moskwa zaprzecza informacjom YPG
Rosyjski resort obrony zdementował natomiast w poniedziałek doniesienia Kurdów, jakoby Rosja planowała utworzenie nowej bazy wojskowej na terytorium Syrii. Wcześniej tego dnia, jak informował Reuters, kurdyjska milicja twierdziła, że zawarła porozumienie z Rosją w sprawie założenia w północno-zachodniej Syrii rosyjskiej bazy wojskowej i że celem tego przedsięwzięcia ma być m.in. szkolenie jednostek kurdyjskich.
Według YPG porozumienie zawarto w niedzielę. Jak powiedział jej rzecznik, rosyjskie siły są już w miejscowości Dżandaris niedaleko kurdyjskiego miasta Afrin, gdzie ma powstać baza. Nie ujawnił, jaka jest liczebność sił rosyjskich. "Rosyjska obecność jest wynikiem porozumienia między YPG a rosyjskimi siłami działającymi w Syrii w ramach współpracy w walce z terroryzmem i w celu pomocy w szkoleniu naszych sił na nowoczesnym sprzęcie bojowym, a także w celu zbudowania bezpośredniego punktu kontaktu z siłami rosyjskimi" - głosi komunikat Kselila.
"Nie ma żadnych planów rozmieszczania na terytorium Syryjskiej Republiki Arabskiej nowych rosyjskich baz wojskowych" - podkreślono jednak w komunikacie rosyjskiego ministerstwa obrony.
Agencja TASS pisze, powołując się na informacje uzyskane w resorcie obrony, że koło miasta Afrin, w rejonie na styku oddziałów kurdyjskich i wspieranych przez Turcję sił Wolnej Armii Syryjskiej, znajduje się jeden z oddziałów rosyjskiego "centrum pojednania", które - zgodnie z porozumieniami rosyjsko-tureckimi z 30 grudnia 2016 r. - prowadzi całodobowy monitoring reżimu wstrzymania działań bojowych.
Kurdyjska kość niezgody
YPG pełni główną rolę w arabsko-kurdyjskiej koalicji SDF (Syryjskie Siły Demokratyczne), która jest głównym partnerem USA w wojnie z tzw. Państwem Islamskim (IS) w Syrii. Od listopada 2016 r. SDF współpracują z siłami antydżihadystycznej koalicji pod wodzą USA w celu okrążenia Rakki, będącej bastionem IS w Syrii.
Turcja, która jest również zaangażowania militarnie w północnej Syrii, postrzega YPG jako zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa narodowego. Uważa bojowników YPG za przedłużenie zdelegalizowanej w Turcji Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), która od ponad 30 lat prowadzi z turecką armią walkę zbrojną o kurdyjską autonomię. PKK jest uważana przez Ankarę, USA i Unię Europejską za organizację terrorystyczną.
Od czasu utworzenia na początku 2015 roku SDF przejęły z rąk dżihadystów z IS duże połacie terytorium wzdłuż syryjsko-tureckiej granicy i zmusiły ich do wycofania się na obszar w promieniu 30 km od Rakki.
Autor: mm\mtom / Źródło: PAP, Reuters