Król Holandii Wilhelm Alexander obiecał w poniedziałek doprowadzenie do końca śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy malezyjskiego samolotu pasażerskiego, który rozbił się w ubiegłym roku w strefie działań zbrojnych w Zagłębiu Donieckim na wschodzie Ukrainy.
- Odpowiedzialni za ten incydent zostaną pociągnięci do odpowiedzialności - powiedział monarcha, wygłaszając przemówienie przed Zgromadzeniem Ogólnym Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku. Dodał, że holenderski rząd będzie "niestrudzenie" pracował na rzecz tego, by sprawiedliwości stało się zadość.
Boeing 777 towarzystwa Malaysia Airlines uległ katastrofie 17 lipca 2014 roku w trakcie rejsu z Amsterdamu do Kuala Lumpur. W szczątkach maszyny zginęło wszystkich 298 jej pasażerów i członków załogi, a dwie trzecie ofiar stanowili obywatele Holandii. Większość wątków dowodowych zmierza ku tezie, iż samolot został trafiony pociskiem kierowanym nad terenem kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów.
Rosja wetuje dochodzenie
W wydanej jednogłośnie w cztery dni po katastrofie rezolucji Rada Bezpieczeństwa ONZ wezwała do przeprowadzenia "pełnego, wyczerpującego i niezawisłego dochodzenia" w tej sprawie. Jednak korzystając ze swego prawa weta Rosja zablokowała w lipcu bieżącego roku kolejną rezolucję Rady o powołaniu specjalnego międzynarodowego trybunału dla rozstrzygnięcia, czy chodzi tu o zbrodnię wojenną. Wywołało to oburzenie Holandii i innych państw, których obywatelami były ofiary. Rosja i Ukraina obwiniają się wzajemnie o unicestwienie malezyjskiego Boeinga. Na razie nikt oficjalnie nie potwierdził, czy rakieta została wystrzelona przez samolot bojowy czy też z ziemi. Nikt nie ustalił też, kto jej użył: armia ukraińska, separatystyczni rebelianci czy też wspierające ich siły rosyjskie.
Autor: mtom / Źródło: PAP